Na podstawie jego kręgów określili wielkość i wagę olbrzyma. Wymarły gad, nazwany Titanoboa cerrejonensis, dorastał do 15 metrów długości, ważył ponad tonę i musiał być najgroźniejszym drapieżcą w częściowo wodnym środowisku rzek i lasów, gdzie zjadał wszystko, co się ruszało, od ryb tarponów, wielkich jak rekiny, po krokodyle, liczące do siedmiu metrów długości. Należał do grupy węży niejadowitych, takich jak boa czy anakonda, które duszą ofiarę, oplatając ją swym ciałem, a następnie połykają w całości.
Zwierzę to żyło około 60 milionów lat temu i jakieś pięć milionów lat po wyginięciu ostatnich dinozaurów. Jonathan Bloch, kierujący zespołem badawczym i współautor artykułu opublikowanego w „Nature”, tłumaczy :
-Tropiki Ameryki Południowej były 60 milionów lat temu inne niż są dzisiaj. Panowały tam jeszcze wyższe temperatury niż obecnie, a wszystkie zimnokrwiste gady osiągały znacznie większe rozmiary.
Faktycznie, ogólna zasada w przypadku zimnokrwistych zwierząt jest taka, że są tym większe, im bliżej równika żyją i im wyższe są temperatury ich otoczenia.
Jason  Head, profesor ekologii i ewolucji w University of Toronto, uważa to odkrycie za przełomowe dla wielu dziedzin nauki. –Odkrycie Titanoboa zmienia nasze rozumienie klimatu i środowiska w przeszłości, jak również biologicznych ograniczeń ewolucji olbrzymich węży. Ciało tego akurat było tak szerokie, że gdyby pełz, żeby mnie zjeść, miałby kłopot z przeciśnięciem się przez drzwi. Tekst: Agnieszka Budo