Nishinoshima leży około tysiąc kilometrów na południe od Tokio. To wciąż aktywny wulkan, część japońskiego archipelagu Ogasawara na Oceanie Spokojnym. Wynurzyła się spod powierzchni oceanu w listopadzie 2013 roku jako goła skała, powstała z ochładzającej się lawy. Ma 2,5 km kwadratowego powierzchni – to odpowiednik około 350 boisk piłkarskich. Swoją wielkością przyćmiła inną wyspę – o tej samej zresztą nazwie, która istniała w tym miejscu od 1974 roku. Początkowo nowa wyspa pojawiła się u wybrzeży starej. Z czasem świeże wylewy lawy całkowicie pokryły tę starszą.


Dziś na Nishinoshimie nie ma nic. Jednak, jak przekonują naukowcy, wkrótce pojawi się tu życie – najpierw rośliny, potem zwierzęta. Pomogą w tym gnijące odchody ptaków i wymiociny piskląt.


– My, biolodzy, obserwujemy tę wyspę uważnie, bo dzięki niej będziemy mogli zaobserwować sam początek procesów ewolucyjnych – mówi prof. Naoki Kachi z Metropolitarnego Uniwersytetu Tokijskiego. – Gdy uspokoją się procesy wulkaniczne, pojawią się rośliny, przyniesione na ląd przez prądy oceaniczne i ptaki.


Te ostatnie początkowo potraktują nowy ląd jako miejsce chwilowego odpoczynku. Z czasem mogą tam zostać na stałe.


Odchody ptaków – razem z piórami, resztkami jedzenia i truchłami – stworzą bogatą w minerały glebę, która przyjmie przenoszone przez wiatr i inne ptaki nasiona.


Naukowcy mają już pewne doświadczenie w śledzeniu podobnych procesów. Jak przypomina agencja AFP, w 1963 roku spod powierzchni Atlantyku u wybrzeży Islandii wynurzyła się wyspa Surtsey. Po jakimś czasie zaludniły ją grzyby i bakterie. Potem, w ciągu dekady – rośliny. Dziś z uroków Surtsey korzysta około 90 gatunków ptaków i ponad 300 bezkręgowców.


Na Nishinoshimie, którą na razie badano wyłącznie z lotu ptaka, wciąż nie było jeszcze człowieka. Jego przybycie może mieć najistotniejszy wpływ na przyszłą florę i faunę wyspy.