Cała sprawa zaczęła się w 1998 r., gdy doktor Andrew Wakefield opublikował w piśmie „Lancet” wyniki swoich badań, które miały dowodzić, że podawana dzieciom potrójna szczepionka MMR, przeciw odrze, świńce i różyczce, ma związek z występowaniem wśród nich autyzmu. Wprawdzie kolejne badania, prowadzone w różnych krajach, nie potwierdziły związku pomiędzy autyzmem a MMR, to jednak do Sądu Odszkodowawczego na terenie USA wpłynęło ponad 5,5 tys. skarg na działanie tej szczepionki, która konserwowana była związkiem rtęci. W ubiegłym roku amerykański Federalny Sąd Odszkodowawczy wydał ostatecznie wyrok oddalający te skargi, ale, jak ostrzegają służby zdrowia, w następstwie wspomnianego artykułu wielu rodziców nie zaszczepiło swoich dzieci, co przyczyniło się do tego, że liczba przypadków odry w Anglii i Walii wzrosła z 56 w 1998 r. do ponad 1000 w ostatnich latach. Należy więc mocno zastanowić się przed podjęciem tak ważnej decyzji. Nic pochopnie.

Tekst: Agnieszka Budo