Górzysta, pokryta lodowcami wyspa wynurzająca się z Morza Arktycznego przyciąga podróżników niczym magnes. Nie można jej jednak przemierzyć ot tak sobie. Członkowie ekspedycji muszą uzyskać zgodę gubernatora wyspy. Powinni być oni wyposażeni m.in. w broń palną na wypadek spotkania z niedźwiedziem polarnym (ale nie po to, by zwierzę zastrzelić, lecz aby je odstraszyć).

Najwyższy szczyt Spitsbergenu – Newtontoppen (1717 m) – obrały sobie za cel zimowego wejścia uczestniczki pięcioosobowej kobiecej wyprawy. Na stronie www.spitsbergenpo-lishfemaleexpedition.pl można przeczytać o ich zmaganiach z pogodą, załadowanymi saniami i o spotkaniach z miejscową (a także pozamiejscową) fauną. Trasa Polek skrzyżowała się bowiem z trasą uczestników TorellExpedition, którzy zamierzali podążać śladami pierwszych polskich wypraw na Spitsbergen. Już na początku musieli oni zmodyfikować swoje plany. Okazało się, że fiordy, które chcieli pokonać, idąc po lodzie, tego roku nie zamarzły.  

Z kolei Rafał Król, uczestnik Berghaus Arctic Challenge  (www.expeditions.pl), postanowił samotnie dotrzeć na wysunięty najbardziej na północ, czyli poza 80. stopień szerokości geograficznej, przylądek wyspy nazywany Verlegenhuken.