Z giełd na całym świecie wyparowały biliony dolarów, a to dopiero początek. Jeżeli politycy nie zaczną podejmować szybkich i odpowiedzialnych decyzji, koronawirus zdecyduje o ich reelekcji. Biorąc pod uwagę kalendarz wyborczy, dotyczy to tak samo prezydenta Polski co Stanów Zjednoczonych.

 

Po pierwszej śmiertelnej ofierze SARS-CoV-2 w Polsce liczba wszystkich zgonów wywołanych przez nowy patogen zbliża się powoli do 5 tys. – Jednak poprzez swój wpływ na sytuację ekonomiczną zgruchotane będzie życie milionów – przekonuje w dzienniku ”The Independent” Omar Hassan, specjalista ds. rozwoju i współzałożyciel brytyjskiego inkubatora przedsiębiorczości UK:MENA Hub. ​

 

 

 

 

CZARNY ŁABĘDŹ

Pandemia weszła w już i tak mocno skomplikowaną rzeczywistość międzynarodową, tworząc niemal doskonały sztorm. W jednym czasie zmieszały się krachy na giełdach, wojna paliwowa między Rosją a Arabią Saudyjską oraz przekształcanie się wojny w Syrii w kolejny kryzys migracyjny w Europie.  Nic dziwnego, że inwestujący w start-upy fundusz Sequoia Capital, kontrolujący firmy o wartości giełdowej 1,4 biliona dolarów, nazwał koronawirusa Czarnym Łabędziem 2020 r. 

 

- Termin stworzony przez filozofa i tradera Nassima Taleba oznacza rzadkie zdarzenie niemożliwe do przewidzenia. Takie, które odciska piętno na wszystkich sferach życia. Im bardziej złożony jest system, im większa jest w nim liczba powiązań, tym bardziej dotkliwe dla niego są skutki Czarnego Łabędzia. W kontekście biznesowym epidemia wirusa SARS-Cov-2 powoduje spadek aktywności gospodarczej. Zakłóca też łańcuchy dostaw – przede wszystkim w firmach, które współpracują z dostawcami z Chin. Problemem jest również ograniczanie podróży i konferencji. Widać więc wpływ koronawirusa na wszystkie firmy, których sprzedaż lub rozwój zależy od osobistych spotkań biznesowych – tłumaczy serwis Marketing Przy Kawie. 

 

 

 

 

 

PROBLEM POLSKI

 

Podczas niedawnego spotkania minister rozwoju Jadwigi Emilewicz z przedstawicielami branży turystycznej urzędniczka wskazała, że polskie firmy straciły już przez wirusa z Chin 400 mln zł. To jednak dopiero początek problemów, które dotkną jednocześnie wiele powiązanych ze sobą sektorów. 

Według Grzegorza Baczewskiego, dyrektora generalnego Konfederacji Lewiatan, pracodawcy i przedsiębiorcy odnotowują już spore spadki dotychczasowych i spodziewanych przychodów. Tragiczną normą w wielu branżach staje się zrywanie kontraktów. 

 

 

 - W przypadku zaostrzenia się kryzysu związanego z rozwojem koronawirusa w Polsce, a w konsekwencji zwiększeniu się obaw  konsumentów najdotkliwiej odczują to branże nastawione na masową obsługę klientów m.in.  turystyczna, transportowa (lotnicza i kolejowa), usługowa (imprez masowych, kinowa, teatralna), ale również i wielkie centra handlowe, sieci spożywcze i restauracyjne – przekonuje w Portalu Spożywczym Robert Noceń, partner zarządzający w Kancelarii KPN Business & Legal Strategic Consulting. 

 

Według Baczewskiego, największemu ryzyku bankructwa podlegają branże: eventowa, transportowa i logistyczna. Konsekwencje mogą dotknąć też tych nie będących bezpośrednio dotkniętych problemem wirusa. - Rozmawialiśmy z kimś, kto opowiadał, że nie może prowadzić produkcji, ponieważ brakuje środków do dezynfekcji linii produkcyjnej. Mam też zgłoszenia, że ze względu na brak dostępu do maseczek ochronnych przeciwpyłowych, które muszą być stosowane na linii produkcyjnej. Nie można dopuścić do pracy pracowników, więc nie ma tej produkcji – dyrektor Konfederacji

 

TARGI, EVENTY i SZKOLENIA

 

Odwołanie przez władze centralne większości imprez masowych, zarówno pod dachem jak i na powietrzu niesie za sobą skutki nie tylko dla organizatora, ale i znajdujących się w łańcuchu firm przygotowujących takie wydarzenia. Pieniądze tracą agencje eventowe, ludzie przygotowujący scenografię czy odpowiedzialni za budowę stoisk i druk materiałów reklamowych. Firmy zajmujące się organizacją wystaw, targów, szkoleń, konferencji i imprez firmowych skupione są w ramach tzw. branży MICE (z ang. Meetings, Incentives, Conferences and Exhibitions Industry). 

- Polski sektor MICE ma wartość ok. 3 mld zł, a pracuje w nim ponad 30 tys. osób w firmach oferujących różne usługi: od organizatorów wydarzeń i wyjazdów, przez obiekty i hotele, po przewoźników, dostawców logistyki, cateringu i wyposażenia scenotechnicznego. 95 proc. branży stanowią polskie małe i średnie firmy, z rodzimym kapitałem, zasobami i kompetencjami – czytamy na serwisie Wirtualne Media

 

Straty dla branży targowej i okołotargowej, wliczając w to straty hotelarzy i restauratorów, Przemysław Trawa, prezes Międzynarodowych Targów Poznańskich i prezes Rady Polskiej Izby Przemysłu Targowego na antenie radia TOK FM oszacował na 500 mln zł.

- Od dwóch miesięcy masowo odwoływane są (a w bardziej pozytywnym scenariuszu przekładane) wyjazdy biznesowe typu incentive, a od tygodnia również eventy krajowe. Jesteśmy w trakcie sezonu wiosennego, który zwyczajowo generuje 30-40 proc. przychodów podmiotom zaangażowanym w organizację wydarzeń w kraju i zagranicą. Firmy tracą zlecenia i związane z nimi przychody. Jeżeli kryzys potrwa kilka miesięcy, wizja masowych bankructw jest realnym scenariuszem – potwierdza w Wirtualnych Mediach Konrad Wielgórski, prezes agencji eventowej Bespoke. 

 

Jego koleżanki z branży, jak Anna Gogacz, prezes Allegro Brand Experience Agency, nazywa sytuację ”bezprecedensową” i ”groźną”. Wtóruje jej Dominik Górka, dyrektor kreatywny Live Age, mówiąc, że w historii branży eventowej w Polsce nie było dotąd tak trudnej sytuacji . - W praktyce rynek wydarzeń, dosłownie z tygodnia na tydzień, prawie zniknął – przekonuje

 

Łukasz Gumowski, creative partner w agencji Plej, zna przypadki agencji zatrudniających od kilkunastu do kilkudziesięciu osób, które z tygodnia na tydzień straciły źródła niemal wszystkich planowanych dochodów. Artur Ucher z Imagine Nation boi się nadchodzącej wizji przejadania kapitału i pustego kalendarza.

 

 

TURYSTYKA i TRANSPORT

 

Katastrofalna sytuacja jest wszędzie. Światowa Rada Podróży i Turystyki oszacowała, że globalne dochody branży spadną w tym roku o 22 mld dol. - Mamy do czynienia z dewastacją branży turystycznej – twierdzi w ”Rzeczpospolitej” Ernest Mirosław, właściciel krakowskiego biura podróży Ernesto Travel. 

 

Według Marka Niedużaka, wiceministra rozwoju, z danych od przedsiębiorców zajmujących się przewozem osób wynika, że w najbliższych trzech miesiącach ponad 90 proc. zamówień zostało skasowanych. To konsekwencja odwoływania wycieczek szkolnych, pielgrzymek, wyjazdów. Urzędnik powtarza smutną wróżbę dyrektora Konfederacji Lewiatan, że branże, które w niedługim czasie, odczują skutki epidemii, to turystyczna, targowa, eventowa oraz wystawiennicza.

 

 

 ​Zmianę dostrzegają już zwykli taksówkarze. Odwoływanie wydarzeń czy ograniczone zapotrzebowanie ze strony klienta korporacyjnego (pracownicy przechodzą na pracę zdalną) uderzają ich po kieszeni. – Z wieloma z nich wiążą nas kontrakty, jednak jesteśmy wzywani coraz rzadziej. Z jednej strony na ulicach w ciągu dnia dobrze się jeździ, korków prawie nie ma, ale kursów dla nas też – jednego z krakowskich taksówkarzy cytuje ”Gazeta Wyborcza".​

 

 

 

W ”Rzeczpospolitej” czytamy, że koronawirus ”uziemił obsługujące turystów przedsiębiorstwa transportowe”. Zamiast obwozić turystów po Europie, setki autokarów pozostają na parkingach w Polsce. - Co roku w lecie ok. 600 autokarów z Polski wozi po Europie 10- lub 14-dniowe wycieczki z Chin. Należą do biur nastawionych na tę grupę turystów i nie zdołają tego szybko zmienić – mówi gazecie Adam Gąsior, szef branżowego portalu waszaturystyka.pl. 

 

 

Rafał Jańczuk, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych, uważa pandemię SARS-CoV-2 za katastrofę. Nie ma turystów, nie ma zamówień nawet na maj i czerwiec, więc przychody branży zmalały o 97 proc. Według Aliny Dybaś z biura podróży Premio Travel, po rekomendacji MEN o ograniczaniu wycieczek szkolnych aż 75 proc. zostało odwołanych.

 

Przewoźnicy i biura podróży dużo obiecywali sobie po roku 2020, roku Jana Pawła II. Liczono na turystów z Włoch, a ci raczej już nie przyjadą. Nie wiadomo jeszcze co z Konkursem Chopinowskim. Wiadomo od organizatorów, że sprzedaż na kwietniowe eliminacje została częściowo wstrzymana. Blady strach padł na hotelarzy z Gdańska, gdzie w maju miał odbywać się finał piłkarskiej Ligi Europy.

 

ROZRYWKA i REKLAMA ​

 

 

 

Jak przekonuje na portalu brief.pl Adam Roguski, specjalista social media, zamknięcie instytucji państwowych, szkół, kin, odwołanie imprez masowych czy wydarzeń sportowych również mocno wstrząśnie branżą reklamową oraz firmami zajmującymi się marketingiem.  

 

Klienci domów mediowych zapłacili miliony za reklamy, których nikt nie zobaczy. Wszyscy skupiają uwagę na śledzeniu tematów związanych z wirusem. Nie zostaje jej zbyt wiele na inne rzeczy. Jaka będzie reakcja czytelnika portalu, który obok informacji o zagrożeniu zdrowia i życia będzie oglądał prezentacje niezwiązanych z nią produktów czy usług?

Tomasz Skowroński z polskiego oddziału agencji GroupM dostrzega skutki koronawirusa w słabszej frekwencji w kinach w lutym i na przełomie lutego i marca. - To może być efekt słabszego repertuaru, ale równie dobrze - konsekwencja zmiany sposobu spędzania wolnego czasu i ograniczania przebywania poza domem - ocenia dla serwisu Wirtualne Media ekspert. 

 

 

 

 

HOTELARZE I HANDLOWCY

 

Pierwsze szacunki spadku przychodów w branży hotelowej za okres maja i czerwca wyniosły 400 mln zł. Tak wynikało z odpowiedzi udzielonych przez ok. 400 hoteli na ankietę rozsyłaną przez Izbę Gospodarczą Hotelarstwa Polskiego. Podsumowanie dokonano 8 marca trzeba było zmieniać już dzień później. Przychody całej branży, czyli blisko 2,7 tys. hoteli tylko w marcu miały spaść o 30 proc., tj. niemal 80 mln zł. W okresie od maja do marca miało to być 250 mln zł. Zrewidowane szacunki są dużo gorsze. Od marca do końca czerwca 2020 r. prawdopodobny jest spadek przychodów do 60 proc. 

 

Masowe wykupywanie towarów o długim terminie przydatności niesie za sobą dwojakie konsekwencje. Z jednej strony zwiększają się zyski producentów makaronów, żywności konserwowej czy środków higieny, ale gdy wirus zostanie opanowany, ludzie będą korzystać z zapasów i nastąpi spadek popytu. Faktycznym problemem dla sektora rolno-spożywczego w Polsce, jak twierdzi Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole Bank Polska, mogą być utrudnienia logistyczne.

 

 

 

- Przykładowo mogą wystąpić utrudnienia w eksporcie żywności na rynki, gdzie część obszarów została odizolowana ze względu na występowanie choroby. Utrudnienia mogłyby wystąpić również w przypadku importu żywności z tych rejonów. Jednocześnie w przypadku ewentualnego wybuchu paniki można oczekiwać przejściowego wzrostu popytu na żywność zgłaszanego przez konsumentów chcących zrobić jej zapasy na najbliższe tygodnie – tłumaczy ekspert na Portalu Spożywczym 

 

Edmund Borawski, prezes Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol w Grajewie i Polskiej Izby Mleka pociesza w tym samym serwisie, że w eksporcie pojawiają się turbulencje i problemy, ”ale jeść trzeba”.  -Jestem przekonany, że szybko sytuacja wróci do normy i załamania eksportu do Chin nie będzie – mówi. Eksport owoców i warzyw nie ucierpi zbyt mocno, bo większość produktów w postaci przetworów wysyłanych jest z Polski za granicę w okresie zimowym.

 

 

TROCHĘ OPTYMIZMU

 

Na szczęście kryzys wywołany koronawirusem nie dotyka wszystkich. Tam, gdzie jedna branża ma kłopoty, zyskać może inna. Jeżeli ludzie zmuszeni są siedzieć w domu, to muszą jakoś zabijać nudę. Dostawcy rozrywki, gier, właściciele serwisów VOD odczują większe zainteresowanie.

Jak czytamy na Wirtualnych Mediach, według raportu Briana Wiesera, globalnego szefa jednostki business intelligence w agencji mediowej GroupM, ograniczenia jednych form konsumpcji czasu (zakupy, podróże, wydarzenia masowe), spowodują wzrosty w innych segmentach, którym można poświęcać się w domu (np. media tradycyjne i cyfrowe, aplikacje, serwisy strumieniowe).

Koronawirus już wpłynął na opinie Polaków na temat handlu w internecie. Według Zuzanny Gębki, digital director GroupM, widać nad Wisłą spadek zainteresowania chińską platformą  ecommerce, czyli AliExpress. – Polscy internauci mniej chętnie dokonują zakupów na platformie chińskiego potentata, na czym mogą zyskiwać rodzime platformy zakupowe i sklepy on-line. Wygląda na to, że walor istotnie niższej ceny, w zestawieniu z niepewności otrzymania przesyłki z Chin, nie jest aż tak kuszący - wskazuje Gębka.

 

W problemach gospodarki światowej  Robert Noceń, partner zarządzający w Kancelarii KPN Business & Legal Strategic Consulting, widzi szansę na rozwój rodzimych producentów i polskich marek, także dla zwiększenia popytu wewnętrznego. – Zachęcałbym naszych rodzimych producentów do poszukiwania możliwości wykorzystania kryzysu do większej promocji ich marek, poszukiwania partnerstwa strategicznego z innymi firmami z branży, w której działają, np. by wspólnie zwiększyć  udział importu swoich produktów, również do Chin – przekonuje

 

 

CO ROBIĆ?


Wracając do ostrzeżenia wypuszczonego przez wspomniany już fundusz Sequoia Capital, każda firma – niezależnie od tego, czy należy do sektora bezpośrednio dotkniętego skutkami pandemii – musi brać pod uwagę możliwość zmiany przyzwyczajeń zakupowych swoich klientów. Umowy, które miały zostać podpisane, wcale nie muszą dojść do skutku. 

 

 

- Potrzeba będzie sporo czasu, być może kilku kwartałów, by uznać, że wirusa ostatecznie opanowano. Globalna ekonomia będzie odbudowywać się znacznie dłużej. Część z was dostrzeże mniejszy popyt, część stanie przed zaburzeniami łańcucha dostaw.  Dlatego trzeba zadać sobie serię ważnych pytań na temat własnej firmy, o zapas kapitału, nowe źródła finansowania, możliwość przetrwania kilku słabych kwartałów, plany awaryjne i dokonania cięć bez szkodzenia firmie – przekonuje w komunikacie Sequoia

 

Jak pisze autor felietonu w brief.pl, warto mieć rezerwę, która pozwoli nam przetrwać niekorzystną koniunkturę. - Powinno się dążyć do dywersyfikacji swoich działań, produktów oraz oferty. Dzięki temu jedno wydarzenia takie jak epidemia nie powali nas od razu – przekonuje Artur Roguski.

 

Jan Sochaczewski