Ubrani od stóp do głów w ochronne stroje w środku nocy łowili latające ssaki żyjące w kompleksach birmańskich jaskiń. Zwierzęta łapano od maja 2016 do sierpnia 2018 roku w trzech miejscach, w tym jaskini Linno, gdzie żyje kolonia 500 tys. nocnych lotników.

To lokalizacja równie popularna wśród turystów obserwujących stada nietoperzy, rolników zbierających guano wykorzystywane jako nawóz, ale też jako miejsce kultu religijnego. Okazji, by nietoperze zaraziły ludzi nie brakuje.

Setki wymazów pobranych z odbytów i pyszczków nietoperzy oraz zebrane na miejscu odchody poddano analizie. Właśnie opublikowano rezultaty badania. W sumie oznaczono i opisano 464 zwierzęta z 11 gatunków.

Pobrano od nich 759 próbek, 48 zawierało koronawirusy, z czego 6 dotąd nieznane. Większość odkryto w odchodach, co czyni je głównym źródłem zoonotycznej (odzwierzęcej) transmisji wirusów.

Wyniki pracy badaczy skupionych w prowadzonym przez fundację Programie Zdrowia Globalnego zostały opisane w czasopiśmie PLOS ONE. W swoim raporcie przekonują, że nowe patogeny nie są bardzo podobne do źródła obecnej pandemii, czyli SARS-CoV-2, i nie stanowią raczej zagrożenia dla ludzi.

Takie odkrycie właśnie w tym czasie nabiera jednak większego znaczenia, zauważa promujący odkrycie ”Smithsonian Magazine”. – Naszym głównym zadaniem jest zapobieganie przechodzeniu wirusów ze zwierząt na ludzi – tłumaczy Marc Valitutto, główny autor badania.

Szukanie nowych patogenów jest ”żmudną pracą” jak mówi Valitutto, choćby ze względu na poziom skomplikowania procedury łapania dzikich zwierząt. – Ale to coś, co trzeba robić, jeżeli mamy zapobiegać dziesiątkom tysięcy zgonów. To drobny wysiłek w porównaniu z kosztami ponoszonymi przez społeczeństwo – dodaje naukowiec.

Nietoperze noszą w sobie tysiące koronawirusów, z czego większości nadal nie znamy. – Wiemy, że istnieją. To tylko kwestia znalezienia ich – podkreśla Valitutto. Szacuje się, że wśród ptaków i ssaków krąży ok. 1,6 mln patogenów. Zoonotyczne wirusy stoją za 75 proc. chorób zakaźnych atakujących ludzi w tym stuleciu.

Dzieje się tak coraz częściej ze względu na zajmowanie i niszczenie przez człowieka naturalnych habitatów dzikich zwierząt oraz masowy handel żywymi osobnikami, jak na słynnym targowisku (domniemanym epicentrum pandemii) w Wuhan czy martwymi, wykorzystywanymi w kuchni czy medycynie.

- Takie działanie pod prąd, celowe wyszukiwanie nowych wirusów, ma sens. W ten sposób jesteśmy w stanie zapobiegać. Musimy stworzyć wydajny system gromadzenia i testowania zwierząt. Byle tylko uprzedzić tragedię – tłumaczy Suzan Murray, lekarka weterynarii i dyrektorka Programu Zdrowia Globalnego fundacji Instytutu Smithsonian.

Jan Sochaczewski