Niestety góra ta istnieje w rzeczywistości, a odkrył ją ponad dziesięć lat temu ekolog, Charles Moore, w głębinach Oceanu Spokojnego. To plastykowe wysypisko usytuowało się w rejonie Wiru Północnopacyficznego, czyli miejsca, w którym spotyka się kilka dużych prądów oceanicznych, niosących śmieci z wybrzeża Ameryki Północnej, Kanady i południowo-wschodniej Azji. Na tym podwodnym śmietnisku prym wiodą odpady z tworzywa sztucznego i wiele z nich unosi się zaledwie kilka metrów pod powierzchnią wody. Ekolodzy biją na alarm, dostrzegając w tym zjawisku ogromne zagrożenie dla morskiej fauny. Już zresztą od dawna w żołądkach martwych ryb, ptaków i ssaków odnajdywane są plastykowe przedmioty. W konsekwencji ich chemiczne substancje mogą przedostać się do łańcucha pokarmowego człowieka! Znawcy przedmiotu twierdzą, że śmieciowa góra jest już zbyt duża, by można było ją zlikwidować. Jednak grupa obrońców środowiska postanowiła działać. Wymyślono projekt pt. Kaisei , czyli „oceaniczna planeta”, który zakłada utylizację tych sześciu milionów ton plastyku, bo na tyle oszacowano ową „górę”, zgromadzonego wśród wirujących prądów. Ekipy sprzątające złożone z naukowców, wynalazców, ekologów, marynarzy i innych ochotników, zamieszkają na statku zakotwiczonym w pobliżu wiru, który będzie pływającym „zakładem przetwórczym”, przerabiającym przynajmniej część plastyku na olej napędowy. Idea jest więc taka, by statek był całkowicie zasilany paliwem odzyskiwanym z wydobywanych sukcesywnie śmieci, bezpośrednio na nim przetwarzanych. Problemem mogą stać się niestabilne warunki pogodowe, panujące w rejonie „wysypiska”, a zwłaszcza wyjątkowo silne wiatry. – Jesteśmy pełni nadziei, że obecna technologia pozwoli rozpocząć likwidację tych śmieci, gdyż mamy świadomość, że na ich znaczącą redukcję potrzeba wielu lat - mówi pomysłodawca projektu, ekolog Doug Woodring – Mamy jednocześnie nadzieję, że problem ten uzmysłowi mieszkańcom Ziemi niebezpieczeństwa, wynikające ze zbyt swobodnego wykorzystywania tworzyw sztucznych. Tekst: Agnieszka Budo