Obaj panowie zdołali nawet przespać pełne 7 godzin (a Hurley nabił sobie w nieznanych okolicznościach guza na czole) nim ich kolega z NASA Chris Cassidy oraz kosmonauci Anatoilij Iwaniszyn i Iwan Wagner (na ISS od 10 kwietnia) otworzyli im śluzę na pokład i przywitali w środku.

Zdjęcie: NASA TV

Na pokładzie pojazdu zbudowanego przez SpaceX, firmę należącą do miliardera Elona Muska, znalazł się pasażer na gapę. Ale o nim za chwilę. Być może symbolicznie, ale raczej przypadkowo, w niedzielę 31 maja kapsuła Dragon Crew dokując do ISS na wysokości 422 km nad Ziemią przelatywała akurat nad Chinami. W Polsce dochodziła właśnie godzina 19.00.

 

 

Po sprawdzeniu czy połączenie między stacją a kapsułą jest szczelne, otworzono drzwi i nastąpił historyczny moment. To pierwszy raz dla NASA gdy Agencja skorzystała ze zbudowanego dla celów komercyjnych pojazdu kosmicznego by wynieść załogę astronautów w przestrzeń kosmiczną.

Tym samym przestała być konieczna pomoc Rosjan i zniknęła potrzeba płacenia im za dowożenie sprzętu i ludzi. Oczywiście do etapu, gdy kapsuła Dragon stanie się ”kosmiczną taksówką” zostało jeszcze trochę czasu.

Najpewniej aż do sierpnia tego roku potrwają testy nowego pojazdu, który zgodnie z zasadami przyświecającymi amerykańskim lotom w kosmos dostał od NASA własną nazwę ”Endeavour” (ang. dążenie), a właściwie własny człon w pełnej nazwie, czyli Dragon Endeavour

Taki jest bowiem podstawowy cel i sens tej misji kosmicznej. Hurley i Behnkenem to doświadczeni piloci i astronauci z dużą wiedzą praktyczną. Zanim kolejne załogi będą regularnie powtarzać tę samą trasę, którą oni wykonali na sprzęcie Muska, wszystko musi być sumiennie sprawdzone.

Dla NASA ta przygoda z prywatnym sektorem to nowy początek. Dla pracowników firmy Muska to zwieńczenie wielu lat pracy. Symbolicznym gestem znaczącym koniec pewnej ery i początek następnej było przekazanie sobie flagi Stanów Zjednoczonych towarzyszącej od lat amerykańskim misjom załogowym w kosmos.

 

 

Flaga ta widoczna jest na filmie z powitania Hurley’a i Behnkenem’a na drzwiach śluzy. Pozostawiła ją tam 9 lat temu załoga misji STS-135, która na pokładzie Atlantis wykonała ostatni lot w historii programu promów kosmicznych. Misją dowodził wówczas Christopher Ferguson, a prom pilotował (jego drugi lot w kosmos) ten sam Doug Hurley, który teraz z Bobem Behnkenem zabierze ją na Ziemię. 

Elon Musk przypomniał z tego powodu wpis na Twitterze swojej firmy z 2011 roku. – SpaceX zaczyna procedurę zdobywania flagi – napisano 9 lat temu.

 

 

Gdy za kilka miesięcy astronauci Hurley i Behnkenem wrócą na Ziemię przywiozą ze sobą flagę, którą w kosmos ponownie wróci już z inną amerykańską załogą. NASA zapowiada, że zapewne będzie to misja Artemis II, czyli próba powrotu USA na Księżyc.

Na pokładzie kapsuły Dragon Endeavour będzie jeszcze jeden niezwykły przedmiot, tzw. wskaźnik grawitacyjny (zero-g indicator). W tym przypadku będzie to pluszowa zabawka w kształcie naszej planety.  Dostępna w sprzedaży (i szybko wyprzedana) ”Earthy” poleciała na ISS rok temu w pierwszej testowej misji kapsuły SpaceX Dragon (DM-1).

 

 

Tradycja tych dziecięcych przedmiotów w kosmosie jest tak stara jak historia lotów załogowych. Pierwszym wskaźnikiem braku przyciągania ziemskiego była mała laleczka zabrana na do kapsuły Vostok przez Jurija Gagarina. Należała zapewne do starszej z jego dwóch córek, dwuletniej w 1961 roku, Jeleny.

Obok tych przedmiotów, za których zabranie w kosmos NASA każe sobie płacić (jak np. zegarki marki Omega) drobne przedmioty należące do dzieci astronautów, kosmonautów i tajkonautów są traktowane jako talizmany i mają przede wszystkim wartość sentymentalną. Kto z nas jako dziecko nie chciałby mieć zabawki, która była z tatą czy mamą w kosmosie.

Nie inaczej jest w przypadku misji DM-2 NASA i SpaceX. W czasie transmisji na żywo ze startu rakiety Falcon 9 na ujęciu z kapsuły Dragon Enedavour kilka razy pojawiał się cekinowy dinozaur. Gdy astronauci uwolnili się z więzów przyciągania ziemskiego, błyszcząca zabawka zaczęła swobodnie lewitować w kapsule.

zdjęcie: NASA TV

Formalnie przedstawienie trzeciego członka załogi odbyło się już kilka godzin później. – Załapał się z nami jeden pasażer na gapę. Nie tylko Doug i ja zdołaliśmy polecieć dziś w kosmos. Mamy na pokładzie apatozaura – wyjaśnił Behnken.

150 milionów lat po tym jak te długoszyje olbrzymy chodziły po powierzchni Ziemi, jednemu udało się osiągnąć stan nieważkości.

- Obaj mamy synów mocno zainteresowanych dinozaurami. Zebraliśmy się w dwie rodziny i spośród dinozaurów w kolekcji naszych chłopaków wybraliśmy jednego. Poleciał z nami ”Tremor” (ang. wstrząs) – dodał Behnken. Stworzona przez firmę Ty w 2018 roku zabawka nie jest pierwszym dinozaurem-zabawką w kosmosie.

Behnken i Hurley jak sami wyjaśnili, mają synów lubiących dinozaury. Obaj mają też żony astronautki.  Behnken i Megan McArthur są rodzicami 6-letniego Theodora a Hurley i Karen Nyberg mają 10-letniego Jacka.

Zdjęcie: NASA

Gdy Nyberg ostatni raz poleciała w kosmos na pokładzie ISS sama uszyła ze skrawków materiału dinozaura-zabawkę dla trzyletniego wówczas Jacka. Teraz była kolej dzieci, by zdecydować jaki dinozaur trafi w kosmos.

- Strasznie się cieszymy, że mogliśmy zrobić to dla naszych synów. Mam nadzieję, że będą się cieszyć widokiem ich zabawki unoszącej się w kapsule i na stacji. Pewnie woleliby sami tu być, zamiast dinozaura, ale pewnie i tak podoba się im ta alternatywa – wyjaśnił tata Theodora.

O ile zabawki i flaga USA to zwyczaje, które podtrzymano, misja DM-2 złamała jedną, wyjątkowo kolorową i długą tradycję. Z nieznanych bliżej powodów SpaceX projektując skafandry kosmiczne dla załogi kapsuły Dragon nie zdecydowała się umieścić na ramionach astronautów wyszywanego logo misji

Zdjęcie: NASA

Naszywki z logo powstały (i to w dwóch wersjach, bo jedną dla NASA zaprojektował z wujkiem-astronautą artysta-plastyk Andrew Nyberg, drugą grafik dla SpaceX), ale nie doczepiono jej do skafandrów. Tysiąc naszywek poleciało jednak w luku bagażowym kapsuły Dragon i wróci z nią na Ziemię. Zostaną potem rozprowadzone jako pamiątki wśród osób odpowiedzialnych za przygotowanie DM-2.

- Wszyscy widzieli wasze dokonania. Dziękuję za wszystko, co zrobiliście dla naszego kraju. Jestem dumny, że staliście się inspiracją dla świata – powiedział astronautom szef NASA Jim Bridenstine.

Dokonania załogi misji DM-2 i wszystkich, którzy współtworzyli ten sukces, ciężko jeszcze zmierzyć. Po pierwsze dlatego, że sama misja nadal trwa. Po drugie, wpływ tak powszechnie transmitowanego wydarzenia oceniać można na wiele sposobów. Także jako szok dla ”płaskoziemców” 

Choć dziwić może fakt, że w 2020 roku są jeszcze ludzie podważający kulisty kształt Ziemi, oni faktycznie istnieją i znaleźli w internecie swoją niszę. Oglądając relacje na kanale NASA czy w telewizji za wszelką cenę chcieli dostrzec długa płaską linię.

 

 

- W zależności od ujęcia SpaceX potwierdza i zaprzecza teorii o płaskiej Ziemi - @LovelyAndyUK

 

 

Choć najbardziej zagorzali zwolennicy spiskowej teorii o ”ukrywaniu prawdziwego kształtu Ziemi” przez naukowców próbowali dyskredytować obrazy nadawane z kamer zewnętrznych kapsuły Dragon, większość pewnie przeżywała trudne chwile.

”Płaskoziemcy” są łatwym celem do wyśmiewania, nie dziwi więc, że popularność hasztagu #FlatEarth na mediach społecznościowych wystrzeliła w górę.

 

 

- Płaskoziemcy oglądający relację ze startu i odkrywający, że Ziemia jednak nie jest płaska - @ ChildOfMamba.

 

 

Choć grono osób zaprzeczających naukowym faktom o kształcie globu zapewne się przerzedzi, wątpimy by start Falcon9 czy jakiejkolwiek innej rakiety był w stanie kompletnie zlikwidować takie postrzeganie świata.

 

Tekst: Jan Sochaczewski