Jedna z moich ciotek, urocza zresztą osoba, była głęboko przekonana, że Zaduszki to czas niezwykle aktywnych kontaktów z mieszkańcami zaświatów. Pamiętam jak snuła opowieści o duszach potępionych, które w tę właśnie noc, z chwilą wybicia godziny dwunastej, zbierają się w kościele, a duch zmarłego księdza odprawia dla nich mszę. Właśnie dlatego wszystkie kościoły powinny być otwarte przez całą noc, a żaden człowiek nie ma prawa przekroczyć progu świątyni. Zwykła również mawiać, że 1 listopada poświęcony jest zmarłym, którzy zostali zbawieni, 2 listopada zaś duszom tych, którzy mogą być zbawieni dzięki modlitwie i jałmużnie.
Kult zmarłych występuje we wszystkich kulturach, a jego ślady sięgają epoki paleolitu. Chrześcijański obrzęd Zaduszek narodził się w 988 r. z inicjatywy opata Odilona z Cluny, który zarządził, by w klasztorach odprawiano oficjum za zmarłych. Była to udana próba usankcjonowania przez Kościół praktykowanych od dawna przez prosty lud zwyczajów i obrzędów pogańskich i nadania im chrześcijańskiego charakteru. Jednak jeszcze w XIX- wiecznej Polsce, zgodnie z prastarym obyczajem, rzucano na mogiły świeżo ułamane z drzew gałązki, które miały symbolizować dorzucanie drewna do ognia, podczas palenia zwłok w czasach pogańskich. Dzisiaj często jeszcze przystrajamy groby bliskich świeżymi, iglastymi gałązkami, choć nie bardzo wiemy, dlaczego.  
Do najważniejszych obrzędów zaduszkowych należy „karmienie dusz” i „palenie ogni”. „Karmienie dusz” było mocno związane z przekonaniem, że w te, owiane mistycyzmem, dni, zmarli odwiedzają swoich bliskich, a w Dzień Zaduszny przychodzą do własnych grobów. W tym dniu, w wielu zakątkach świata, urządza się na grobach uczty, dzieląc się jadłem ze zmarłymi. W Polsce znana była starosłowiańska Radunica – obrzęd polegający na składaniu na grobach sutych ofiar z jadła i napoju, oraz Dziady, wspaniale opisane przez Mickiewicza: „pospólstwo więc święci Dziady tajemnie w kaplicach lub pustych domach niedaleko cmentarza. Zastawia się tam pospolicie ucztę z rozmaitego jadła, trunków, owoców i wywołuje się dusze nieboszczyków … Dziady nasze mają to szczególnie, iż obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześcijańskiej, zwłaszcza, iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewem przynosi ulgę duszom czyścowym.” Bardzo zbliżony charakter do naszych polskich Dziadów mają panichidy – nabożeństwa żałobne odprawiane w kościołach obrządku greckiego i prawosławnego, w których modlitwy za zmarłych łączy się z ucztami na cmentarzach i z paleniem świec. Jeszcze na początku XX w. polskie gospodynie piekły na Zaduszki specjalne „zaduszne bułki” lub małe chlebki nazywane na Lubelszczyźnie powałkami, a w Ciechanowskim peretyczkami. Wszystkie były długie i udekorowane znakiem krzyża, odciśniętym pośrodku. Każda gospodyni zanosiła na cmentarz tyle zadusznych bułek, ilu bliskich na nim spoczywało. Piekło się również bułki „puste” za dusze bezimienne, o których nikt nie pamiętał. Po ich poświęceniu, rozdawano je żebrakom, odmawiającym za owe dusze „Wieczny odpoczynek” – po jednej modlitwie za każdy chlebek. Dzisiaj zwyczaj ten jest w Polsce zapomniany w przeciwieństwie do Hiszpanii, w której na Wszystkich Świętych piecze się katalońskie słodkie kulki panellets.
Drugą bardzo ważną tradycją Wszystkich Świętych i Zaduszek było i jest nadal palenie ogni. W dawnych czasach ogień rozpalano na rozstajach dróg, aby wędrujące dusze mogły się ogrzać i aby oświetlić im drogę. Na przełomie XV i XVI wieku rozpalanie ognisk przeniesiono w pobliże mogił, a obecnie znicze zapalamy na samych grobach. Ogień jest dla chrześcijan symbolem wiary. Dlatego pierwszego i drugiego listopada groby rozbłyskują wieloma światełkami, a cmentarze, spowite pomarańczowo-czerwoną łuną, najpiękniej wyglądają nocą.

Tekst: Agnieszka Budo