Według legendy do pierwszej alkoholowej libacji, zakrapianej zresztą winem ryżowym, doszło przez przypadek i zapominalstwo. Dawno, dawno temu, pewien kucharz namoczył w garnku ryż. Przykrył go pokrywką i odstawił na kilka minut, które zamieniły się, z racji tego zapominalstwa, w całe godziny a nawet dni. Po tygodniu kucharz przypomniał sobie jednak o ryżu i zajrzał do środka garnka. Dziwny, nieznany zapach i kolor wody skłoniły go do skosztowania płynu. Wesołym chichotem zwabił na zaplecze kuchenne pozostałych pracowników, którzy także spróbowali interesującej mikstury. I tak to się wszystko zaczęło. Wino ryżowe podbiło serca Chińczyków.
Znalezione podczas wykopalisk w Longshan, w prowincji Shandong, kielichy do wina, pucharki na smukłych nóżkach i inne naczynia dowodzą, że tradycja picia alkoholu w Chinach znana była już w trzecim tysiącleciu przed Chrystusem. Alkohol destylowano wówczas przede wszystkim z ryżu, owsa i innych zbóż. Dopiero w pierwszym stuleciu naszej ery winogrona przywędrowały do Chin z Persji. Produkcja wina z winogron była jednak zależna od upodobań aktualnie panującego cesarza. Jeśli lubił takie wino, chłopi zachęcani byli do sadzenia winorośli, jeśli mu się znudziło lub nie smakowało - winną roślinność należało całkowicie usunąć z pola.
Chińczycy najchętniej jednak piją wino ryżowe, które produkuje się z klejącego ryżu i pije  w zasadzie na ciepło. Wino to świetnie służy do gaszenia pragnienia, do leczenia różnych dolegliwości lub polepszania smaku potraw podczas gotowania.
Najlepsze wino ryżowe produkuje się w mieście Shaoxhing, w którym panuje zwyczaj, że  po przyjściu na świat córki każda rodzina zakłada magazyn win, z którego aż do wesela dziewczyny nie można spróbować ani kropelki. Wino leżakuje i w uroczystym dniu jest go wystarczająco dużo, aby ugościć wszystkich licznych gości.
Chińczycy piją przede wszystkim do jedzenia. Tradycja zabrania picia na pusty żołądek lub w samotności. W trakcie wszystkich dużych uroczystości częstuje się gości ogromną ilością alkoholu, a  pan domu nigdy nie jest zmęczony nalewaniem go.

Tekst: Agnieszka Budo