W połowie lipca 2009 r. wyjechałyśmy do Kenii. Dlaczego na wolontariat?
Chciałyśmy zobaczyć codzienne życie: Posiłki - ugali, sukuma wiki (kapusta o
gładkich liściach), getheri (gotowana, biała kukurydza plus zielony
groszek), matoke (gotowane banany), liście dyni, sałatki z awokado, gulasz z
*mbuzi* (kozy)...

Szacunek dla mężczyzny, który utrzymuje dom. Codzienne problemy: gdy na
przykład ktoś zachoruje, ale nie ma za co pójść do lekarza. Albo ma za co
pójść, lecz już nie starcza mu na wykupienie leków - jak w przypadku Lidii,
której córka miała tyfus. Rozwiązywanie problemów: jak na przykład projekt
aktywizacji młodzieży w slumsach Kawangware.

Trzy tygodnie spędziłyśmy w Dagoretti Primary School (szkoła podstawowa w
Dagoretti, Nairobi). Prowadziłyśmy zajęcia plastyczne, które cieszyły się
dużym zainteresowaniem, ponieważ plastyka i muzyka zostały wycofane z
programu nauczania. Opowiadałyśmy o życiu w Polsce.

Jeden tydzień spędziłyśmy w sierocińcu dla dziewcząt w Limuru, prowadzonym
przez Córki Serca Jezusowego. Tam też prowadziłyśmy zajęcia plastyczne, ale
byłyśmy przede wszystkim do przytulania.

Miałyśmy szczęście zobaczyć na własne oczy obrazy Sao Gamby i spędzić z nimi
trochę czasu - Ania zajmowała się ich retuszowaniem. Udało nam się też
pojechać na kilka dni na wybrzeże. Jednodniowe wycieczki niedzielne, pobyt w
Mombasie i w Ukunda uświadomił nam, jak dobrym pomysłem jest wolontariat.
Dzięki niemu zawiera się przyjaźnie, dzięki miejscowym przyjaciołom lepiej
rozumie rzeczywistość.