Tematem ”Afryki Nowaka” jest sztafeta, która ruszyła śladami przedwojennego polskiego podróżnika Kazimierza Nowaka. Wzięło w niej udział 149 rowerzystów, którzy w sumie przejechali 33 tys. km, a w trasie byli przez 813 dni.   - Chciałem złamać konwencję książki podróżniczej – przyznaje autor. I tak powstała książka nietypowa. Nie o przygodach i krajobrazach, ale postrzeganiu świata, które zmienia się w czasie drogi.

Wyd. WAB

- Odkąd pamiętam - piszę, a od kilkunastu lat publikuję - mówi o sobie Piotr Tomza. - Głównie teksty o podróżowaniu, chociaż nie tylko. Staram się przy tym robić, co w mojej mocy, by się z pisania utrzymywać. Wychodzi to raz lepiej, raz gorzej, ale, nawet kiedy jest kiepsko, mam tę satysfakcję, że zajmuję się czymś, co mi dostarcza emocji i wymaga myślenia.

Co zainspirowało Cię do napisania książki „Afryka Nowaka”?

Wyprawie śladami Kazimierza Nowaka, o której opowiada moja książka, poświęciłem spory kawałek życia . Mnóstwo czasu i energii. Przeżyłem w związku z nią chwile bardzo dobre, szczęśliwe, ale i ciężkie, nawet tragiczne.

Było tego tak dużo, że trudno mi jednoznacznie powiedzieć, co mnie zainspirowało do spisania tej historii. Jestem jednak pewien, że gdybym tego nie zrobił, już zawsze nosiłbym w sobie jakiś brak, pewnie do końca życia.

Czym jest dla Ciebie nominacja do TRAVELERÓW?

Potwierdzeniem, że warto było zaryzykować. Przystępując do pisania, chciałem złamać konwencję książki podróżniczej. Opowiedzieć nie tyle o samej podróży (w tym przypadku przez Afrykę), przygodach i zmieniających się krajobrazach, ale o tym, co dzieje się z naszym postrzeganiem świata pod wpływem bycia w drodze. Zależało mi też na pokazaniu, że podróżowanie nie zawsze jest „fajne”.

Nominację odczytuję tak, że udało mi się to nie najgorzej. Jest to też, nie ma co ukrywać, pieszczota dla ego.

Dlaczego to Ty powinieneś wygrać?

A powinienem?

Marzę o podróży do...

Innych czasów. Przyszłość, przeszłość – bez znaczenia. Chodzi mi o radykalną, przynajmniej na chwilę, zmianę perspektywy.

W podróżach najbardziej lubię....

Intensywność.  Tak dużo różnorodnych rzeczy może wydarzyć się w krótkim czasie. Niekiedy to jest wręcz niewiarygodne! Rano byliśmy tu, po południu tam, a śpimy jeszcze gdzie indziej. Inne scenerie, inne okoliczności, inni ludzie, inne emocje. Wszystko w jeden dzień.

Poza tym lubię ten moment na samym początku, gdy wszystko jest jeszcze przed nami, nie wiemy, co to będzie, a to, co było, powoli, coraz szybciej, przestaje mieć znaczenie. I zaczyna się podróż.

Moje miejsce w Polsce to...

Jestem z Krakowa. Tu się urodziłem, tu się wychowałem i tu mieszkam. Bardzo lubię to miejsce i dobrze się w nim czuję, a czułbym się jeszcze lepiej, gdyby tak okropnie nie śmierdziało tutaj powietrze. Co najmniej tak samo podoba mi się w Warszawie. Uwielbiam tam przyjeżdżać – szczególnie na wiosnę lub latem, wcześnie rano. Wychodzę z dworca, jest świeżo, rześko, świeci słońce, miasto – takie z prawdziwego zdarzenia – budzi się do życia. Ja patrzę z boku. No i jeszcze – żeby oddać też coś naturze – Pustynia Błędowska. Ryzykownie byłoby twierdzić, że to namiastka Afryki w Polsce, ale jednak, co pustynia, to pustynia.

Więcej o Travelerach przeczytacie tutaj.