Wyobraźmy sobie dom z polnych kamieni, parterowy, z wieżyczką, stojący na wzgórzu pośród pól i wiodącą do niego wiejską drogę. Po bokach rząd cyprysów, przy wjeędzie dwie ogromne gliniane wazy. Ciszę przerywa tylko śpiew ptaków... Takie bajkowe wakacje dla osób spragnionych dolce far niente (czyli słodkiego nieróbstwa) i wypoczynku bez stada współplemieńców w najbliższym otoczeniu można sobie zafundować, wynajmując dom w dowolnym miejscu włoskiego „buta”. Może to być zarówno riwiera, jak i równiny czy góry na północy kraju – np. w malowniczym regionie Trydent u stóp Dolomitów. Albo jedna z pięciu urokliwych liguryjskich miejscowości Cinque Terre – Pięciu Ziem, które łączy wykuta w skałach Droga Miłości. Wreszcie słynąca z lazurowych wód Kalabria. Niezależnie od miejsca, procedury są takie same. Pierwszy krok to zajrzenie do internetu. W wyszukiwarce wpisuje-my hasło „agenzie immobiliari” (czyli agencje nieruchomości) lub „annunci immobiliari” (ogłoszenia o nieruchomościach). W ten sposób dotrzemy do portali, które prezentują oferty wynajmu domów. Teraz musimy wybrać konkretną propozycję i skontaktować się z agencją, która ją oferuje (telefonicznie lub mailem). Jedyny szkopuł w tym, że większość ogłoszeń jest wyłącznie po włosku. Mieszkańcy słonecznej Italii nadal mają bowiem spore problemy z porozumiewaniem się językiem innym niż Dantego. Najczęściej oprócz niego władają angielskim i niemieckim (w przypadku regionu północnego Trydent-Górna Adyga).
– Mimo wszystko coraz więcej portali ma oferty po angielsku, niemiecku i francusku – uspokaja Gaetano Stranere z agencji Gruppo Immobilset z Castegnato (prowincja Brescia). Dotyczy to głów-nie miejscowości typowo turystycznych. Wracając do procedur – dzięki naszej obecności w UE skurczyły się one do minimum. Po skontaktowaniu się z agencją ustalamy z jej pracownikiem szczegóły: czas pobytu, cenę i warunki płatności. Przed podjęciem ostatecznej decyzji warto jeszcze przejrzeć inne propozycje agencji – być może któraś będzie nam odpowiadać bardziej niż wcześniejsza. Przede wszystkim jednak należy dokładnie ustalić, co w naszym wakacyjnym domu ma się znaleźć: ile sypialni, jak duża kuchnia – połączona z tzw. livingiem czy osobna, czy życzymy sobie w domu basen i/lub siłownię, czy chcemy mieć ogród i/lub taras. I jeszcze jedno – rozpiętość cen, zależ-nie od regionu, jest ogromna. Najtaniej jest na południu (począwszy od Kalabrii w dół „buta”), najdrożej zaś w znanych regionach centralnych, jak Toskania czy Liguria. Gdy ustalimy szczegóły, przesyłamy do agencji mailem lub pocztą skany dokumentu tożsamości i paszportu, a ta drogą zwrotną przesyła nam kontrakt do podpisania. Zwykle musimy z góry zapłacić 100 proc. sumy, choć czasem agencje zgadzają się na  uiszczenie połowy, resztę inkasując już po przejeździe na miejsce. Agencje jako pośrednicy też zarabiają na tej operacji – zwykle jest to 10 proc. sumy wynajmu. Jeśli więc za wynajęcie willi musimy zapłacić np. 2 tys. euro, to prowizja pośrednika oznacza dodatkowe 200 euro. Tę prowizję płacimy po przyjeździe na miejsce. Wtedy odbieramy klucze z agencji i możemy rozpoczynać wakacje.