Obok Krainy Wygasłych Wulkanów, bo tak nazywane są te tereny, przejeżdżaliśmy wiele razy. Mające na horyzoncie łagodne wzniesienia dawnych kraterów przyciągały nasz wzrok, intrygowały i zapadały w pamięć. W końcu postanowiliśmy sprawdzić, jakie tajemnice kryją nasze polskie wulkany. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na kilka dni w Góry Kaczawskie. Na miejscu zatrzymaliśmy się w Pensjonacie W Cieniu Słońca.

Niemalże z każdego miejsca w tych górach widać stożkowaty szczyt górujący nad całą okolicą. To Ostrzyca Proboszczowicka. Z powodu regularnego kształtu bywa nazywana także śląską Fudżijamą. Tak naprawdę jest jednym z tzw. neków wulkanicznych, czyli pozostałością skał, które kiedyś wypełniały komin wulkaniczny i oparły się erozji. Ostrzyca ma 501 m n.p.m., ale szacuje się, że w czasach swej aktywności była co najmniej dwa razy wyższa.

Na szczycie Ostrzycy stajemy na skałach bazaltowych – czarnych graniastosłupach o idealnych, „złotych” proporcjach. Choć Góry Kaczawskie słyną z wydobycia złota, to właśnie bazalt jest tu obecnie najcenniejszym kruszcem.

Czasem podczas prac wydobywczych natrafia się na prawdziwe cuda. Tak było w przypadku Organów Wielisławskich – nasłynniejszej tu słupowej formacji skalnej. Odkryto ją przez przypadek w trakcie poszukiwań surowców do eksploatacji. Wysadzono w powietrze zbocze góry Wielisławki, a kiedy pył opadł, ukazały się imponujące kamienne organy. Nie są one bazaltowe, lecz zbudowane z porfiru kwarcowego – jednego z kruszców występujących w Krainie Wygasłych Wulkanów.

– Idźcie na poszukiwania agatów – doradził nam właściciel stacji benzynowej, na której tankowaliśmy naszego SEATa. Umówiliśmy się więc na wycieczkę, nie spodziewając się jednak wielkich znalezisk. Agaty są oczywiście pochodzenia wulkanicznego, ale nie sądziliśmy, że tak łatwo można je tu znaleźć: w strumieniu czy na łące. – Trzeba po prostu wiedzieć, gdzie i kiedy ich szukać – podsumował Piotr Sarul, z którym wyruszyliśmy na poszukiwania. Najwięcej agatów ukazuje się po intensywnych deszczach, na bardzo ciekawe i cenne okazy można także natrafić podczas wykopalisk. Znaleźliśmy w sumie pięć agatów, które następnie przecięliśmy w niewielkim sklepie pana Piotra. Jak odróżnić agat od zwykłego kamienia? Najczęściej na jego wierzchu widać charakterystyczną strukturę, może mieć ona przeróżne kolory i kształty. Warto zwracać także uwagę na okrągłe kawałki skał, bo mogą to być nienaruszone buły agatowe.

Im dłużej jeździliśmy pomiędzy wygasłymi wulkanami, tym bardziej nam się podobało i tym smutniej robiło nam się na myśl o zbliżającym się powrocie. W szczycie sezonu nie ma tu tłumów ani turystycznej komercji. Jest za to cisza, spokój, piękna natura i nieprzypadkowi, świadomi ludzie. Jest także co robić. Warto odwiedzić chociażby Zamek Grodziec zbudowany na wulkanicznym kominie, Wilczą Górę z czynną kopalnią bazaltu i tzw. różą bazaltową. Są także Małe Organy Myśliborskie i piękny widok z Przełęczy Komarnickiej obok Skopca, najwyższego szczytu Gór Kaczawskich.

Z Górami Kaczawskimi rozstawać nam się było ciężko jeszcze z jednego powodu. Do Krainy Wygasłych Wulkanów pojechaliśmy SEATem Alhambra, który okazał się niezwykle przyjemnym towarzyszem naszej podróży. Na początku zastanawialiśmy, czy duży rodzinny samochód nie będzie dla nas zbyt mało dynamiczny, jednak prawie 190 KM pod maską w dieslu i automatyczna siedmiobiegowa skrzynia DSG miło nas zaskoczyła. Jak na swoje gabaryty palił mało, okazał się niezwykle dynamiczny, ekonomiczny i pojemny. Wnętrze oferuje spory komfort podróży. Bez problemu zmieściliśmy nasz bagaż, aparat z obiektywami, drona, statywy, krzesła i koce piknikowe, a tak naprawdę wygodnie podróżowałyby z nami jeszcze co najmniej dwie osoby. Napęd 4Drive bezpiecznie prowadził nas przez lokalne szutrowe drogi, a kiedy poruszaliśmy się nocą, światła adaptacyjne niemalże skanowały teren, oświetlając całą drogę. Ale najważniejsze jest to, że jadąc tym SEATem po prostu odpoczywaliśmy. Czy właśnie nie tak powinna wyglądać idealna podróż?

zlotaproporcja.pl - Natalia Malec i Łukasz Burda


Wulkaniczny test LG Q6

Podczas podróży do Krainy Wygasłych Wulkanów mieliśmy możliwość przetestowania nowego telefonu LG Q6. Pierwszą rzeczą, która zwróciła naszą uwagę, to prawie bezramkowy ekran. Telefon o relatywnie niewielkich gabarytach bez problemu mieści się w dłoni, wygodnie obsługuje jedną ręką oraz zapewnia komfort wyświetlania na dużym ekranie.

Druga ciekawa rzecz to aparat robiący zdjęcia także w kwadratowym formacie, co pozwala od razu skadrować zdjęcie osobom korzystającym z Instagrama. Jeżeli ktoś lubi robić selfie, to spodoba mu się szerokokątna przednia kamerka 5 Mpix, która obejmuje naprawdę spory kawałek krajobrazu za Tobą.