Najpierw cichy bzyk, potem ukłucie, na końcu swędzący bąbel. Spotkanie z komarem może mieć jednak o wiele groźniejszy finał, jeśli wraz z drażniącą śliną owad wpuści do naszej krwi niebezpieczne pasożyty – zarodźce  malarii. Malaryczna gorączka może nie tylko zepsuć urlop. Jej konsekwencje czasem odczuwa się przez resztę życia, a jeśli turysta ma pecha i zarazi się wyjątkowo złośliwą „wersją” pasożyta – grozi mu nawet śmierć.

Najbardziej znane pasożytujące  na człowieku gatunki zarodźca to: Plasmodium falciparum, Plasmodium vivax, Plasmodium malariae i Plasmodium ovale. Każdy rezyduje w nieco innym rejonie geograficznym  (choć  zasięgi  występowania  się  nakładają),  każdy  wywołuje  nieco  inną  postać  choroby  i  każdy w inny sposób reaguje na dostępne medykamenty. Najciężej przebiega zakażenie Plasmodium falciparum. Atakuje największymi watahami i uodpornił się na największą liczbę leków (na pograniczu  Kambodży  i  Tajlandii  spotykano zarażonych, u których był oporny nawet na najnowsze chemoterapeutyki – artemizyniny). Z kolei w Azji z ukłuciem komara można złapać małpią odmianę: Plasmodium knowlesi. Dlatego tak ważne jest, żeby jeszcze przed wyjazdem do potencjalnie malarycznej strefy jak najwięcej dowiedzieć się o lokalnej specyfice zarodźców i przenoszących je komarów. Od  tego  zależy  wybór  najwłaściwszej profilaktyki.

GDZIE MOŻNA JĄ ZŁAPAĆ

Uznaje się, że najwyższe ryzyko zakażenia jest w Afryce Zachodniej i na wyspach Oceanii. W niektórych obszarach choroba występuje endemicznie, przez cały  rok,  w  innych  pojawia  się  tylko w porze deszczowej i ciepłej. Ale malarię  można  złapać  także  w  Tadżykistanie,  Azerbejdżanie,  Meksyku,  a  do niedawna  (2008  r.)  w  Turkmenistanie i Maroku. Zresztą nawet w krajach uznawanych za od niej wolne nie należy czuć się w stu procentach bezpiecznie. Owady nie uznają granic i można się zarazić np. w Egipcie przy granicy z Sudanem czy w Turcji na styku z Iranem i Irakiem.

A nawet nie wyjeżdżając wcale za granicę.  Choć  trudno  w  to  uwierzyć,  w  naszym  kraju  jeszcze  całkiem  niedawno (z ewolucyjnego punktu widzenia,  bo  w  latach  20.  ub.w.)  choroba  ta była endemiczna, lokalna, roznoszona przez  nasze  komary.  W  1921  r.  odnotowano ok. 52 tys. zachorowań. I dziś – przynajmniej teoretycznie – nie można wykluczyć krótkotrwałego roznoszenia  zarodźców  przywleczonych  z  zagranicy (np. w ciele podróżnika).

JAK SIĘ ZABEZPIECZYĆ

Zanim  pognamy  do  apteki  po  zestaw leków  przeciwmalarycznych  (można je dostać tylko na receptę!), warto najpierw realnie ocenić ryzyko zachorowania. Bo choć malaria to choroba groźna,  preparaty  przeciw  niej  też  nie  są bez  wad. Lista możliwych niepożądanych skutków jest długa: zgaga, niestrawność,  nudności, wysypki skórne, uczulenie na słońce (zwłaszcza po doksycyklinie), owrzodzenia w ustach, zawroty głowy, bezsenność i koszmary (po meflochinie także niepokój, podniecenie i depresja). Prymachina jest niebezpieczna głównie dla mężczyzn (może u nich wywołać groźną niedokrwistość), tabletki doksycykliny, jeśli utkną w  dolnej  części  przełyku,  mogą wywołać bolesne nadżerki.

Rodzaj profilaktyki zależy też od tego, co zamierzamy robić i gdzie będziemy  mieszkać na egzotycznych wakacjach. Biznesmenowi udającemu się na kilka dni do afrykańskiej stolicy, nocującemu w dobrym hotelu i spędzającemu większość czasu w klimatyzowanych salach konferencyjnych wystarczy zakrywające ciało ubranie, najlepiej spryskane repelentem (ewentualnie preparatem zawierający  DEET, czyli dietylotoluamid lub pikardynę – związki dezorientujące insekty). Z kolei globtroter wybierający się na tramping po południowej Azji powinien zaopatrzyć się w impregnowaną insektycydem moskitierę, repelenty i spory zapas leków, nie tylko profilaktycznych, ale też potrzebnych do leczenia. Na wszelki wypadek. Obecnie stosuje się m.in. atowakwon z proguanilem, pirymetaminę z sulfadoksyną albo artemeter z lumefantryną/halofantryną.

Im dokładniej określisz miejsce wyjazdu, tym lepiej. Ryzyko może być bowiem bardzo różne w obrębie jednego kraju,  a  nawet  prowincji,  nie  mówiąc  o porze roku. Krok pierwszy: sprawdź, czy kraj znajduje się na liście endemicznych obszarów malarii WHO www.who.int/malaria/publications/ country-profiles. Krok drugi: jeśli po takiej  wirtualnej  podróży  dojdziesz  do wniosku, że ryzyko zakażenia jest realne, skonsultuj się ze specjalistą medycyny tropikalnej. Jeśli w okolicy nie ma takowego,  idź  do  lekarza  rodzinnego. Warunek: trzeba mu jak najszczegółowiej opowiedzieć o wszystkich swoich dolegliwościach. Wybór preparatu zależy m.in. od stanu zdrowia podróżnika (chore nerki, łuszczyca), od tego, czy jest  w ciąży, jakie leki przyjmuje na co dzień (z niektórymi może dochodzić do groźnych  interakcji), a także w jakim jest wieku. W miarę możliwości przed podróżą powinniśmy się zaopatrzyć w zalecane preparaty i lekarstwa.


Jeśli w trakcie wyprawy poczujesz się źle, koniecznie zgłoś się do miejscowego medyka. Może nie dysponuje europejskim sprzętem, ale doświadczenie  w leczeniu tej choroby ma z pewnością ogromne. Bywa, że objawy pojawiają się dopiero po powrocie. Warto o tym pamiętać i nie zrzucać winy za złe samopoczucie, na przykład na grypę. Wizyta u lekarza obowiązkowa.

ŚPIJ SPOKOJNIE

Roznoszące pasożyty komary są aktywne głównie nocą. Ryzyko rośnie więc, jeśli zamierzamy spędzać sporo czasu na  otwartej  przestrzeni  po  zachodzie słońca. Pora największej aktywności różni się u poszczególnych gatunków. Większość wylatuje na łowy o zmroku, ale  niektóre  pożywiają  się  powtórnie około północy (i wtedy najczęściej dochodzi do zakażenia pasożytem), inne – tuż przed świtem, a te południowoamerykańskie – także w ciągu dnia. Nie ma co panikować. Nie każdy komar zaraża. W ostatniej dekadzie w niektórych krajach afrykańskich populacja komarów  spadła  ponadstukrotnie. Część zakażonych insektów wybiera teraz zamiast człowieka inną „restaurację”, np. bydło albo szczury, co również przerywa łańcuch zakażeń.

MALARIA. HISTORIA CHOROBY

Pierwsze objawy pojawiają się 10–15 dni po ukłuciu przez zakażonego komara  i przypominają grypę. Chorego męczą bóle mięśni, ból głowy (czasami z łzawieniem), nie ma apetytu i czuje się non stop zmęczony. typowy obraz malarii to pojawiające się co 2–3 dni (w zależności od odmiany pasożyta) oraz trwające 4–8 godzin napady wysokiej gorączki z dreszczami, potami i osłabieniem. W zakażeniu najgroźniejszym Plasmodium falciparum napady mogą występować codziennie albo powtarzać się  w nieregularnych odstępach.

Nieleczona choroba niszczy czerwone krwinki, wątrobę, śledzionę i nerki, uszkadza serce, a niekiedy prowadzi do powstania nowotworu. Gatunki Plasmodium vivax i Plasmodium ovale mogą się przyczaić w organizmie i zaatakować nawet kilka lat później. Podatność na chorobę zależy od odziedziczonych po rodzicach genów. one determinują też prawdopodobieństwo powikłań.

W krajach, gdzie malaria występuje endemicznie, co roku choruje ok. 225 mln ludzi, a prawie 800 tys. umiera. Szczególnie uważać powinny kobiety w ciąży, gdyż podwyższona temperatura ciała i zmieniony skład potu dodatkowo przyciągają komary. Szacuje się, że w afryce z powodu tej choroby umiera co roku blisko 10 tys. ciężarnych  i 200 tys. niemowląt. komary zakażają ok. 30 tys. turystów odwiedzających malaryczne rejony.

LEKI  PRZECIWMALARYCZNE

ATOWAKWON-PROKWANIL (Malarone)

Zalety: Dobry na niespodziewane  i krótkie podróże. Wystarczy zacząć go brać 1–2 dni przed wyjazdem i 7 dni po powrocie. Bezpieczny. efekty uboczne tylko u 1 proc. turystów.

Wady: trzeba go brać codziennie (i pamiętać o tym). Drogi, zwłaszcza jeśli podróż trwa długo. Nie mogą go brać kobiety w ciąży i karmiące oraz osoby z uszkodzonymi nerkami.

CHLOROCHINA

Zalety: Dobra na długie podróże,  bo wystarczy ją łykać raz  w tygodniu. Bezpieczna dla ciężarnych. osoby, które  z powodu reumatyzmu przyjmują pochodne chlorochiny, nie muszą stosować dodatkowej profilaktyki.

Wady: coraz częściej pasożyty  są oporne na lek. Może on nasilać objawy łuszczycy. trzeba zacząć go brać na tydzień przed wyjazdem i 4 tygodnie po powrocie.

DOKSYCYKLINA

Zalety: Polecana na nieplanowane  i krótkie podróże. Wystarczy zacząć ją brać 1–2 dni przed wyjazdem. Jeden  z najtańszych tego typu leków na rynku. osoby, które już przyjmują ten antybiotyk  z powodu trądziku, nie muszą stosować dodatkowej profilaktyki. Zapobiega także innym infekcjom (riketsjami czy krętkami), co może być korzystne, jeśli planujemy noclegi pod namiotem czy pływanie w rzece.

Wady: Konieczność przyjmowania leku codziennie. często wywołuje kłopoty żołądkowe. Nie mogą go brać kobiety  w ciąży i dzieci do 8. roku życia. Nasila wrażliwość skóry na słońce. trzeba go zażywać jeszcze 4 tygodnie po powrocie. U kobiet może zwiększać ryzyko grzybicy pochwy.

MEFLOCHINA (lariam)

Zalety: Wygodna przy dłuższych wyjazdach, wystarczy ją brać raz w tygodniu. Może być stosowana w ciąży.

Wady: coraz częściej spotyka się oporne zarodźce. Nie może być podawana w niektórych chorobach psychicznych ani epilepsji, niezalecana przy arytmii. trzeba zacząć ją brać przynajmniej 2 tygodnie przed wyjazdem i 4 tygodnie po powrocie.

PRYMACHINA

Zalety: Najskuteczniej zapobiega malarii wywoływanej przez Plasmodium vivax, dobry wybór przy podróży w rejony zasiedlone głównie przez ten gatunek zarodźca. Dobra na niespodziewane i krótkie wyjazdy. Wystarczy zacząć ją brać 1–2 dni przed wyjazdem  i 7 dni po powrocie.

Wady: trzeba ją brać codziennie. Przed zapisaniem trzeba zrobić test na poziom tzw. G-6-pD, a to wydłuża procedurę otrzymania leku. Niewskazany dla kobiet  w ciąży ani karmiących. często wywołuje kłopoty żołądkowe.