Kair to obłęd, sen szaleńca. Tak chyba najlepiej w jednym zdaniu opisać to miasto. Nie, nie miasto – świat. Masr, jak mówią o nim Egipcjanie, ale dokładnie tak samo nazywają cały Egipt. Umm Dunya – Matka Świata, tak śpiewała o Kairze Umm Kalsoum, najbardziej znana arabska pieśniarka.

Stara biedna dzielnica muzułmańska, pełna meczetów, rozpadających się domów, suków i tanich kafejek. Całkiem niedaleko luksusowe dzielnice Zamalek i Ma’adi z willami i palmowymi ogrodami.

Śpiewy muezinów z tysięcy meczetów i dudniące arabskie techno dobywające się z klubów nad brzegami mulistego Nilu. Plac Tahrir pełen rozgorączkowanych, dyskutujących ludzi. Od brodatych ortodoksów, zanoszących się religijnymi śpiewami, po anarchosyndykalistów z portretami Marksa i Che Guevary.

Śpiewają tu Dylana, cytują Nasera i recytują Koran. Zapach smażonych falafeli, ale i haszyszu. Aromat świeżego mango przemieszany z potwornym smrodem kanałów. Tutaj życie pulsuje dzień i noc od tysiąca lat, bo tyle właśnie liczy sobie Kair. Bóg jest wielki! Kair jest wielki! Niech żyje rewolucja! – krzyczał do mnie taksówkarz, stary, brązowy i suchy jak nubijska mumia.

Jemy koszari i jedziemy do Aleksandrii, drugiego co do wielkości miasta Egiptu, niegdysiejszego miasta gnostyków, filozofów i poetów. Z Kairu najlepiej autobusem z nowego dworca Turgoman. Tylko jeszcze to koszari! Narodowe danie Egiptu przygotowywane jest na wielkiej metalowej konsolecie.

Mieszanka makaronu, soczewicy, ryżu i cieciorki przykrytej grubym kożuchem pomidorowego sosu. Porcja dla dwóch osób kosztuje ok. 4 zł. Możemy polać trzema sosami: diabelnie ostrym czerwonym, czosnkowym albo tahina, czyli sezamowym. Obłęd. Jak Kair.

O Kairze śpiewała Umm Kalsoum, a o Aleksandrii Dalida. Iskanderiyya, il-ahsan nas – Aleksandria, tu mieszkają najlepsi ludzie. Tak zresztą Egipcjanie mówią o każdym swoim mieście. W Aleksandrii jest trochę starożytnych zabytków, ale nic powalającego.

Dajmy sobie spokój. Biblioteka to mus. 12 mln książek z całego świata, z wszystkich epok, we wszystkich językach. W supernowoczesnym gmachu Bibliotheca Alexandrina czuc starego ducha aleksandryjskiej gnosis. Tu tworzył Plotyn, Filon Aleksandryjski, Archimedes, tutaj tez powstało pierwsze tłumaczenie Starego Testamentu dokonane przez aleksandryjskich Zydów.

A potem po prostu spacer nadmorskim bulwarem. 25 km od starej fortecy Qaitbej aż po tropikalny ogród Montaza.

Pieszo, taksówka, dorożka... Zmurszałe od morskiej wilgoci kamienice z wyblakłymi greckimi, francuskimi i hebrajskimi napisami, domy jak w Nicei czy Salonikach, koptyjskie, włoskie, tureckie cmentarze, drogie jachty i kolorowe łódki rybaków. To moje miasto. Tu jest piękniej niż w Szarm asz-Szajch. 

Z Aleksandrii całkiem niedaleko do oazy Siwa – 600 km. Z dworca Moharram Bey autobus do nadmorskiego Marsa Matruh, gdzie dwa tysiące lat temu Marek Antoniusz zażywał kąpieli z Kleopatrą VII, a potem rozklekotanym busem nocą przez pustynię. W oazie Siwa znajdują się cztery groby Aleksandra Wielkiego i 300 tys. palm rodzących najlepsze w Egipcie, długie jak palce i słodkie jak arabskie noce daktyle. 50 tys. poskręcanych od starości i pustynnego wiatru drzew oliwnych, gaje pomarańczowe, ogromne wydmy, źrodła krystalicznie czystej wody i cudowna niezmącona cisza. W Egipcie są dwa miejsca, gdzie panuje cisza: meczety i pustynia. Poza tym nieustanna wibracja.

Odziani w galabije mieszkańcy niespiesznie przesuwają się po piaszczystych uliczkach. Jak się im spodobamy, to poczęstują herbatą z gałązkami mięty.

Siwańczycy to hermetyczna grupa etniczna żyjąca według starych tradycji i posługująca się własnym dialektem, zupełnie niepodobnym do arabskiego.

Naokoło oazy rozciąga się olbrzymia pustynia, nie bez powodu zwana Wielkim Morzem Piasku. Warto kupić miejscową srebrną biżuterię. Nie jest tania, ale i jej jakość i artyzm są warte wydanych funtów.

Potem już tylko szisza i kawa z kardamonem w lokalnej knajpce. Koty będą ocierać się nam o nogi. Tak, inny Egipt.

3 Sposoby na tani Egipt

1. Byle nie latem! Za to Lotem, ktory ma bezpośrednie połączenie Warszawa–Kair dwa razy w tygodniu. Od 900 zł.

2. Wynajęcie auta z kierowcą (inaczej nie radzę, Egipcjanie jeżdżą jak straceńcy) jest drogie. Korzystaj z lokalnej komunikacji.

3. Jedz tam gdzie miejscowi. Knajpa może wyglądać jak dziura w ścianie, ale jeśli jest pełna Egipcjan, zjesz i dobrze, i tanio.