Duńczycy to nacja pionierów. To oni jako pierwsi użyli flagi jako symbolu narodowego, szczycą się najstarszą monarchią w Europie, a duńscy wikingowie dotarli do Ameryki na długo przed Kolumbem. W XXI w. stolica Danii nadal jest kolebką pomysłów, z których korzysta cały świat. Innowacyjność potrafi bowiem łączyć z tradycją. Nowoczesność z historią. Postmodernizm z renesansem. Innymi słowy Kopenhaga to nostalgiczna wersja miasta 2.0.

Hygge znaczy ciepło
Pierwsze spotkanie z Kopenhagą to jednak romans z historią. Na mojego czuja powodem jest monarchia, która spełnia w Danii funkcję reprezentacyjną. Ale zauważa się jej obecność w każdym zakątku starego miasta. Nic dziwnego, bo związane z nią zabytki nadal stanowią główne punkty na turystycznej liście „zobacz koniecznie w Kopenhadze” (a właśnie staram się ją całą odhaczyć). Na samej górze wpisane są na nią liczne pałace królewskie. Między innymi Christiansborg, rezydencja, w której urządzane są królewskie przyjęcia, Amalienborg – zimowy pałac, i Rosenborg, który służy głównie jako muzeum.
Zarówno te dystyngowane budowle, jak i portowe magazyny ciągle przypominają przybyszom o dawnej świetności Danii jako monarchii i Kopenhagi jako ważnego portu handlowego w czasach unii hanzeatyckiej. I o tym, jak wspaniałą robotę wykonał biskup Absalon, założyciel Kopenhagi. Jego pozłacana figura, która znajduje się na XVI-wiecznym budynku ratusza, ciągle dogląda miasta.
Z tego miejsca fala turystów i mieszkańców podąża w jednym kierunku – do przecinającego stare miasto najdłuższego deptaku w Europie, Strøget. Faktycznie jego długość imponuje. Ale dla mnie jest tu zbyt tłoczno, dlatego szybko zbaczam z utartego szlaku w boczne, nie mniej bajkowe uliczki. Okna wystawowe urządzone na parterze kolorowych kamienic kuszą tym, z czego słynie Dania: modą doskonałej jakości, dizajnem prostym w formie i wykonanym z najlepszych materiałów oraz cukierkami lukrecjowymi. Nie ma tu wieżowców, a jednym z najwyższych punktów w tej części miasta jest Okrągła Wieża (Rundetårn) przy ulicy Købmagergade – widać z niej całą starówkę. Z tej perspektywy Kopenhaga przypomina klimatem baśń Andersena – ma w sobie to, co Duńczycy nazwyają hygge, czyli harmonię, ciepło i pogodę ducha.

Rowerem do przyszłości
Nad Kopenhagą króluje, oprócz wieży, kopuła kościoła Frederika, zwanego Marmurowym. Jak głosi legenda, w 1642 r. wjechał na nią na koniu sam król Chrystian IV. Duńczycy śmieją się dziś, że gdyby żył w XXI w., zapewne wjechałby tam na rowerze. Na poziomie ulicy to one królują w całym mieście. Dźwięki rowerowych dzwonków, chrzęst pedałów i szum powietrza, gdy setki cyklistów naraz przemierzają skrzyżowania, to w Kopenhadze standardowy obrazek. A jednak jeszcze w latach 50., by wjechać na Strøget, trzeba było przeciskać się między samochodami. A na jazdę na dwóch kółkach decydowały się tylko osoby o najmocniejszych nerwach.
Dziś zamiast nowych felg Duńczycy wolą kupić pięknie zaprojektowany koszyk rowerowy, a posiadanie samochodu stało się po prostu niemodne. I niepotrzebne – miasto przecina 346 km ścieżek rowerowych. W ten sposób porusza się większość mieszkańców, włącznie z członkami parlamentu i... następcą tronu, księciem Fryderykiem. Jak wielu rodziców i on czasami wyciąga z królewskiego garażu rower cargo – specjalną konstrukcję z przyczepą – w której wozi dzieci: Ich Królewskie Wysokości Izabelę, Chrystiana, Wincentego i Józefinę.
Ale rower to nie tylko moda. To jeden z elementów realizacji ambitnego planu miasta zakładającego całkowitą redukcję emisji dwutlenku węgla do 2025 r. Mieszkańcy, którzy bardzo temu kibicują, prześcigają się w pomysłach, by sprawić, żeby wizja ta stała się możliwa. Po Kopenhadze jeżdżą więc rowery-kawiarnie na kółkach, minirestauracje sushi, kioski z gazetami, a nawet cargo-drink-bar: wystarczy napisać SMS-a do właściciela, a mojito przyjedzie na wyznaczone miejsce.

Klasyka nowoczesności
Obok zabytków architektury wyrastają prawdziwe perły nowoczesnego dizajnu. Należy do nich zbudowany w 1960 r. hotel SAS Royal (obecnie Radisson Blu) projektu legendarnego Arne Jacobsena. Stalowo-szklana elewacja i wszechobecne słynne jajka, czyli kultowe fotele, wskazują na kierunek, jaki obrała Dania w sztuce projektowania, nieustannie wyprzedzając swoją epokę. Kolejnym dowodem na to jest oddany do użytku w 2005 r. gmach Opery Królewskiej, którego lekka konstrukcja projektu Henninga Larsena pięknie komponuje się z nadmorskim otoczeniem.

Za to zupełnie inny charakter ma zbudowana z czarnego granitu i przyciemnianego szkła Biblioteka Królewska, słusznie nazywana Czarnym Diamentem. Mimo że tuż obok znajduje się zabytkowy budynek giełdy, to właśnie biblioteka urosła do rangi nowego symbolu miasta, którym chwalą się mieszkańcy Kopenhagi. W tym nowoczesnym wnętrzu przechowywane są takie skarby jak rękopisy Hansa Christiana Andersena, pierwsze notatki Karen Blixen czy traktaty filozoficzne Sørena Kierkegaarda.
Intelektualne rozrywki zostawiam sobie jednak na później i wybieram się na piknik na nabrzeżu Langelinie. Obok na kamieniu siedzi kopenhaska Syrenka. Kolejny symbol miasta. Wznoszę toast piwem Carlsberg na cześć syna założyciela tego browaru – to on w 1905 r. ufundował posąg upamiętniający tytułową bohaterkę baśni Andersena. Wokół spaceruje mnóstwo turystów i mieszkańców – to jeden z dowodów na to, jak wielki wpływ miało „oddanie” przestrzeni mieszkańcom metropolii.

Innym świetnym przykładem jest transformacja modnego dziś nabrzeża Nyhamn, do którego wybieram się wieczorem. Zresztą tak jak większość młodych mieszkańców Kopenhagi, którzy uwielbiają przesiadywać tu do białego rana. Ta dzielnica portowa, niegdyś serce handlu, z czasem podupadła do tego stopnia, że można było tam spotkać tylko prostytutki i złodziei. Dziś to jeden z najmodniejszych adresów w mieście z nabrzeżem ciągle pełnym ludzi i taką liczbą kawiarni i restauracji, że miejscowi przekonują, że jest to „najdłuższy bar w Kopenhadze”. – Jakość wspólnej przestrzeni jest bardzo ważna. To właśnie w niej współobywatele mają szansę się spotkać, cieszyć się życiem i zobaczyć, co się dzieje – podkreśla architekt Jan Gehl, z którego rad w zagospodarowaniu przestrzeni korzystały władze miast na całym świecie – od Sydney po Nowy Jork. I dodaje, że przestrzeń publiczna jest według niego kluczowa dla demokracji.

Umiłowanie dziwności
Trudno się z nim nie zgodzić, obserwując tętniący życiem, niedawno oddany do użytku plac Czerwony w wielokulturowej dzielnicy Superkilen, którego projekt zdobył wiele nagród i z miejsca stał się turystyczną atrakcją. Przedstawiciele prawie 60 nacji zamieszkujący dzielnicę mogą się tu poczuć jak u siebie: są tu japoński ogród, chińskie formacje skalne, ławki z Kuwejtu i hiszpańskie stoły do ping-ponga. Brzmi jak science fiction? Nie dla mieszkańców Kopenhagi, którzy przyzwyczaili się, że mogą realizować w swoim mieście nawet najśmielsze wizje.
 
Nie dziwi tu nikogo utworzone prawie 40 lat temu Wolne Państwo Christiania, czyli społeczność związana z ruchem kontrkulturowym lat 70. nadal kultywująca ideały hipisów: prawo do wolności, równości i ekologicznego życia. Ani to, że w środku metropolii wybudowano stok narciarski zasilany energią ze spalanych śmieci. Podoba im się projekt samowystarczalnego domu wspólnoty, Ørestad, gdzie na 10. piętro można wjechać rowerem, każde mieszkanie ma widok na miasto w perspektywie 180 stopni, a z parkingu na piętro dostaje się kolejką linową. Uwielbiają prawdziwego kopenhaskiego maestro dziwnych połączeń, czyli René Redzepiego. Jest on najlepszym szefem kuchni na świecie, który prowadzi w duńskiej stolicy restaurację Noma. Jest tak popularny, że stolik w jego knajpie trzeba zarezerwować z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Znany jest on z wykorzystania w swoich potrawach m.in. lokalnych jadalnych kwiatów i mrówek. Tubylcy zajadają się tymi przysmakami bez cienia zdumienia.

Zrozumiałe jest więc, że Duńczycy w 2013 r. po raz kolejny byli numerem jeden w rankingu najszczęśliwszych narodów stworzonym przez ONZ. Bo kiedy inni mówią o recyklingu, oni po prostu go robią. Kiedy inni planują wybudowanie ścieżek rowerowych, oni już na nich jeżdżą. Kiedy inni mówią o przyszłości, oni już w niej żyją.

Wiktoria Michalkiewicz