Poranna kawa? Wiadomo – na Kazimierzu. Problem, że taki sam pomysł jak my ma połowa turystów, którzy przyjechali do Krakowa. Szukamy wolnego miejsca w kawiarniach. W końcu jest, udało się, i to w samej Alchemii, najbardziej chyba znanej kazimierzowskiej knajpce (na ul. Estery 5). Przypomina pracownię alchemika: szklane próbówki, zeschnięty krokodyl, stara szafa, przez którą przechodzi się do kolejnej sali. Przy stoliku obok siedzą młodzi Hiszpanie, trochę dalej Amerykanie, Francuzi. Wertują przewodniki, wczytują się w historię Kazimierza. Całkiem zresztą romantyczną. Miasto powołał do życia w 1335 r. król Kazimierz Wielki. Chciał w ten sposób dać schronienie swojej żydowskiej kochance, której obecność oburzyła krakowian. Piękna Esterka urodziła władcy dwie córki, ale romans nie skończył się dobrze. Kazimierz nie potrafi ł być wierny, a kobieta z żalu wyskoczyła przez okno. Ich związek symbolicznie przetrwał do dziś. Miastu nadano imię króla, a jednej z jego najważniejszych ulic – Estery. W XV w. do Kazimierza masowo emigrowali krakowscy i europejscy Żydzi, wypędzani z Niemiec i Hiszpanii. W 1800 r. Austriacy włączyli miasteczko do Krakowa. Do wybuchu II wojny światowej mieszkała tu większość krakowskich Żydów.
Zwiedzanie zaczynamy od synagogi Remuh przy Szerokiej 40, najszerszej zresztą ulicy w całym Krakowie. Kiedyś stały tu jatki rzeźnicze i kramy sukienników, a przy zamykającej plac Starej Synagodze urzędował kahał (zarząd gminy) i sąd żydowski. Dziś mnóstwo tu stylowych restauracji i hoteli. Piękna renesansowa świątynia powstała w 1557 r. To jedyna w Krakowie synagoga, w której regularnie odbywają się nabożeństwa. Nazwę zawdzięcza rabinowi Mojżeszowi Isserlesowi (1525–1572), zwanemu Remuh. Był słynnym talmudystą i rektorem krakowskiej jesziwy, która nie tylko założył, ale także rozsławił na świecie. Dziś do jego grobu pielgrzymują Żydzi z całego świata. Pozostawiają przy nim setki karteczek z prośbami o wstawiennictwo. My również składamy karteczkę i wychodzimy z powrotem na Szeroką.  
Jest pora lunchu. Z restauracyjnych ogródków docierają zapachy pieczonego mięsa, czosnku, cebuli, cynamonu i rozmarynu. Podobnie pachniało tu pewnie 100 lat temu. Restauracje na Szerokiej, choćby Klezmer Hois (ul. Szeroka 1), Ariel (ul. Szeroka 18) i Arki Noego (ul. Szeroka 2) stawiają na tradycyjną kuchnię żydowską. W menu znajdziemy czulent, kugel, pierog żydowski, gęsi pipek, czy zupę berdyczowską z wołowiną, miodem i cynamonem. My wolimy jednak bardziej współczesną żydowską przekąskę. W barze Bajgelmamma (ul. Dajwor 16) w przytulnym lofcie serwowane są kultowe nowojorskie specjały – bajgle. Mało kto wie, że za ocean przywieźli je emigranci z Polski. Bułki są okrągłe jak obwarzanki, z tą różnicą, że wypieka się je z gotowanego ciasta. Wedle tradycji każdej ciężarnej Żydówce rodzina dawała taką bułeczkę, aby nigdy nie zabrakło jej pożywienia dla dziecka. Stąd nazwa baru – Bajgelmamma. Z ciepłym bajglem wracamy na Szeroką, zwiedzić Muzeum Historyczne w najstarszej krakowskiej synagodze zwanej Starą (ul. Szeroka 24).
Przewodnik informuje, że jedzony przez nas specjał nie jest jedynym kultowym produktem Kazimierza. Przy Szerokiej 14 urodziła się kosmetykowa potentatka Helena Rubinstein. Osiadły na Kazimierzu chemik doktor Jacob Lykusky stworzył recepturę kremu, którym emigrantka oczarowała kobiety na całym świecie. W muzeum podziwiamy zabytki sztuki obrzędowej: srebra, szaty, naczynia. Wiemy już, jak wygląda chałat oraz w co stroiły się w szabat Żydówki.   O ile ulica Szeroka jest centrum kulinarnym Kazimierza, kawiarnie i puby zlokalizowane są przy placu Nowym. Mamy szczęście! Jest niedziela, odbywa się tu pchli targ. Wzdłuż ulicy Estery stoją rzędy stołów ze starociami: obrazy, porcelana, figurki mosiężne, przedwojenne fotografie i piękne stare lalki. Przy placu usadowili się sprzedawcy odzieży. W pobliskich kafejkach tłoczno, więc miejsca na kawę szukamy na sąsiedniej ulicy Jozefa.
Trafiamy idealnie. Pod numerem 36 mieści się Cheder Café. Nowoczesna klubokawiarnia, promująca kulturę izraelską. Pijemy pyszną kawę z kardamonem, cynamonem i orientalnymi przyprawami. W wypełnionym księgami wnętrzu (cheder znaczy szkoła) mieści się także czytelnia i kino. Odbywają się tu koncerty muzyki arabskiej lub klezmersko-bałkańskiej, można zobaczyć filmy w jidysz z lat 20. i współczesne kino izraelskie (kawiarnia czynna prócz poniedziałków, w godzinach od 11.00 do 22.00).
W Chederze dowiadujemy się, że niedaleko, w potężnej, barokowej synagodze Izaaka (ul. Kupa) wyświetlane są dwa archiwalne filmy dokumentalne, o życiu kazimierskich Żydów: Krakowski Kazimierz Juliena Bryana z 1936 r. oraz materiały operacyjne III Rzeszy z 1940 r. Przeprowadzka do getta na Podgórzu. Filmy nie są długie, więc mamy jeszcze czas, by wstąpić do Żydowskiego Muzeum Galicja. Mieści się ono w postindustrialnej przestrzeni dawnej żydowskiej fabryki (ul. Dajwor 18). Inicjatorem muzeum był brytyjski fotografik Chris Schwarz. Przyjechał do Polski w 1981 r. fotografować Solidarność, ale bardziej zainteresował się śladami żydowskiej przeszłości w miasteczkach Małopolski i Podkarpacia. Sfotografował je i uczynił jednym z elementów wielkiej wystawy Śladami pamięci, prezentowanej na stałe w muzeum. Ale ponieważ placówka łączy historię z nowoczesnością, można tu także obejrzeć wystawy Styl międzynarodowy w architekturze Tel Avivu.
Wieczorem ruszamy na clubbing. Zaczynamy w Mleczarni (ul. Meiselesa 20). Ściany kawiarenki wypełniają przedwojenne fotografie mieszkańców Kazimierza. Mleczarnia jako jedyna knajpka Kazimierza posiada prawdziwy letni ogród. Mieści się na typowym starym żydowskim podwórku z amfiladą balkonów. Wracamy do Alchemii. Wieczorem grają tu jazz, rocka, elektro i oczywiście muzykę klezmerską, która od kilkunastu lat przeżywa w Krakowie prawdziwy renesans. Najsłynniejsze zespoły to Kroke i The Cracow Klezmer Band (dzisiaj pod nazwą Bester Quartet). Poza tym można tu posłuchać Di Galitzyaner Klezmorim i założonego przez studentów Krakowskiej Akademii Muzycznej zespołu Klezzmates. Po północy zaglądamy do Singera (ul. Estery, róg Izaaka). To najstarszy klub na Kazimierzu. Popękane lustra, skrzypiące kredensy i stoliki z maszyny Singer. Specjalność tego lokalu spodobała nam się bardzo – śpiewy, swawole i tańce na stole. Do rana

KAZIMIERZ