Podobno obecność ski bums świadczy o tym, że dany ośrodek nie jest narciarsko przereklamowany. W takim razie do Mammoth Mountain Ski Area można jechać w ciemno. To największy zimowy kurort w Sierra Nevadzie, pasma ciągnącego się wzdłuż wschodniej granicy Kalifornii. Góry te nie tylko są najmłodsze w całych Stanach Zjednoczonych, ale  i najbardziej niespokojne. Od czasu do czasu zatrzęsie się ziemia, nigdy nie wiadomo, czy nie przebudzą się wulkany. Ale przede wszystkim jest mnóstwo śniegu, którego nie jest w stanie rozpuścić nawet ostre kalifornijskie słońce. Zresztą i tak burze nadciągające znad Pacyfiku regularnie dostarczają sowitych opadów. Ośrodek działa z krótką przerwą na lato. Tradycyjnie zamyka się go 4 lipca, w Święto Niepodległości, choć śniegu bywa jeszcze na tyle dużo, by mogły działać wszystkie wyżej usytuowane wyciągi. Razem jest tu ich 27,  z czego większość to krzesełka.

Szczyt Mammoth Mountain jest nieczynnym wulkanem, wznosi się na 3370 m n.p.m. i przez cały rok pokrywa go śnieg. Kilkumetrowy zjazd jedną z tras prawie z samego szczytu na sam dół zajmuje doświadczonym ponad 20 min. Gdy trenuje tu amerykańska kadra narciarska, dostaje na wyłączność trasę gigantową z przygotowanymi uskokami i innymi elementami technicznymi, które wspomagają szkolenie.

Do Mammoth przyjeżdżają oczywiście nie tylko olimpijczycy i amerykańscy ski bums. Mnóstwo tu turystów z zagranicy, a w czasie weekendu zamożnych mieszkańców Los Angeles. Znajdziemy tu więc rezydencje Ritz-Carlton i ekskluzywne koktajlbary, ale też i budki z meksykańskim burrito.

Niezła szkoła

Ale przecież nie grubość portfela się liczy, ale serce do desek i umiejętności. Mammoth to wspaniałe miejsce dla nowicjuszy. To tu powstają najlepsze i  najbardziej nowatorskie programy szkoleniowe dla początkujących, które z opóźnieniem (albo wcale) docierają do Europy. Snowboardziści już pierwszego dnia na śniegu trenują na specjalnie przygotowanym przez ratraki terenie, który zmusza ich do przybrania właściwej pozycji w trakcie zjazdu. Większość instruktorów to byli zawodnicy z pierwszej ligi. Nic dziwnego, że szkółki narciarska i snowboardowa mają tu kilkadziesiąt tysięcy kursantów rocznie.

A że szybko się człowiek w Mammoth uczy, szusujemy coraz szybciej i coraz dalej. Na teren off-piste, czyli miejsca do jazdy poza wyznaczonymi trasami, gdzie leży nietknięty przez innych śnieg. Niestety przy tej zabawie co roku parę osób traci życie. Sam widziałem, jak narciarz, robiąc zbyt ostry zakręt, podciął płat śniegu, a to uruchomiło lawinę, która zasypała jadącą niżej grupę ludzi. Siedziałem na wyciągu i patrzyłem na to z góry przerażony! Część się szybko wygrzebała, ale… Jednej wciąż brakowało. Sprawca od razu krzyknął do nas, że było pięć osób, a widzi tylko cztery, więc potrzebna jest natychmiastowa pomoc. Na szczęście po chwili na powierzchni pojawiła się i piąta osoba. Zaraz potem przyjechał patrol na nartach i przyleciał helikopter. Tym razem wszystko zakończyło się dobrze, ale na off-piste naprawdę nie ma żartów.

Ale czy znowu tak bezpieczniej jest w przygotowanym przez człowieka od początku do końcu snowparku? To oczywiście zależy, co tam robimy. W Mammoth snow-parków jest aż pięć, o różnej skali trudności: od malutkich hopek dla dzieci aż po monstrualne skocznie tylko dla zawodowców, którzy podczas trwającego prawie 3 s lotu pokonują ponad 30 m, robiąc salta i inne niewyobra żalne dla większości ludzi obroty. W snowparkach zainstalowano także raile, czyli poręcze do ślizgania się, pierwotnie używane przez deskorolkarzy. To jedyny ośrodek na świecie, gdzie są aż trzy half-pipe’y – konstrukcje w kształcie rynny, w której jeździ się od jednej pionowej ściany do drugiej, wykonując w powietrzu ewolucje.

A co po południu i wieczorem? Popularne są wyprawy do oddalonych kilka mil od Mammoth gorących źródeł. Po długim dniu na desce czy nartach nie ma nic równie przyjemnego, jak pod gołym niebem wygrzać się z przyjaciółmi w gorącej wodzie pełnej minerałów, a to wszystko z widokiem na zaśnieżone szczyty. Można też pójść do któregoś z klasycznych barów apres-ski albo nocnego klubu, jeśli ktoś lubi bawić się do późna. Wśród młodzieży popularny jest lokalny skate park, wśród starszych turystów muzeum narciarstwa i muzeum przyrodnicze.

Jeśli zaś chcemy zrobić sobie przerwę, koniecznie trzeba zajrzeć do pobliskiego Parku Narodowego Yosemite. Pobliskiego, czyli oddalonego od Mammoth o kilkadziesiąt kilometrów na północ. Yosemite słynie z ogromnych wodospadów, które robią tyle huku co startujący samolot, a także z sekwoi wysokich jak biurowce czy klifów ze skał granitowych, do krawędzi których podchodzą tylko wariaci (pamiętacie tę okładkę z październikowego National Geographic Polska?!). Po całym parku porozrzucane są gorące źródła i czuć unoszący się w powietrzu siarczany zapach. Jeśli tak ma wyglądać piekło, to ja się na nie piszę!

Fatalne zapatrzenie

Jedziemy drogą 395, która przecina Kalifornię wzdłuż i prowadzi przez kolejne sąsiadujące stany aż do Kanady. Trzy godziny drogi od Mammoth i znajdujemy się w północnej części gór Sierra Nevada przy jeziorze Tahoe. To bez wątpienia jedno z najpiękniejszych jezior na świecie. Głębokie na ponad 400 m, otoczone ze wszystkich stron przez ośnieżone trzytysięczniki. W słoneczny dzień woda jest tak przejrzysta, że z brzegu widać ogromne głazy leżące na dnie. Turyści przybywają tu latem cieszyć się plażą, chodzić po górach, jeździć na rowerze czy uprawiać sporty wodne. Ale najfajniej jest tu zimą! Wyjątkowość tego miejsca polega na tym, że pomimo wielkich opadów śniegu słonecznych dni jest tu średnio 300 w roku. Często w nocy spada pół metra puchu, a wraz ze wschodem słońca chmury się gdzieś rozpływają.

Z niektórych tras widoki na szmaragdowe jezioro są tak piękne, że – jak śmieją się lekarze z lokalnych szpitali – jednym z najczęstszych rozpoznań przyczyny kontuzji bywa „zapatrzenie się w Tahoe podczas jazdy”. Ja najbardziej „przestrzegałbym” przed ośrodkiem Diamond Peak. Trasy co prawda są tam łatwe, ale widoki dosłownie zwalają z nóg. Słowo daję, gdy przez cały czas w miałem w zasięgu wzroku jezioro otoczone ośnieżonymi górami, trudno mi się było skupić na jeździe. Ośrodków narciarskich jest w okolicy kilkanaście. Część z nich to de facto tylko wyciągi i kilka knajpek, bez noclegów, inne to luksusowe ośrodki wypoczynkowe.

Jednym z bardziej znanych jest Squaw Valley USA, który w 1960 r. był gospodarzem zimowej olimpiady. Podobnie jak Mammoth, Squaw słynie z trudnego technicznie terenu znajdującego się poza wyznaczonymi trasami. Krzesełkami K-22 można dostać się na teren uważany powszechnie za najbardziej wymagający spośród wszystkich dostępnych  z wyciągów terenów w Ameryce Północnej. Robb Gaffney, ikona narciarstwa ekstremalnego lat 90. napisał nawet kilkusetstronicową książkę  Squallywood. Jej główną treścią są szczegółowe opisy różnych kombinacji zjazdów  w okolicy. Tylko dla prawdziwych zapaleńców!

Szczerze mówiąc, nigdy i nigdzie nie spotkałem się z tak wysokim poziomem snowboardzistów i narciarzy co tu. Czasami miałem wrażenie, że tutaj wciąż trwa olimpiada i zjechali najlepsi z najlepszych. Sam też nigdy nie próbowałem się popisywać, wiedząc, że te stoki widziały dużo więcej.

W Squaw panuje odrębna narciarska subkultura, do której szybko dołączają kolejni przyjezdni. Tu liczy się tylko śnieg! I snowboard lub narty. Już o szóstej rano uzbrojeni  w batony energetyczne przepychamy się w kolejce. Wszystko po to, żeby być jednym z pierwszym na wyciągu i zjechać po dziewiczym puchu! W Squaw mieszka na stałe kilkaset osób.  W większości są to ludzie pracujący w najbliższym miasteczku Truckee, zatrudnieni w sektorze turystycznym albo prowadzący własne firmy usługowe. Łączy ich jedno: wielka miłość do Squaw Valley, a także do sportów zimowych. To ich styl życia, dla którego są gotowi poświęcić wszystko inne. I to oni właśnie nadają ton temu miejscu.



Zagraj o deskę

Ale jest i druga grupa narciarzy, która przyjeżdża nad Tahoe. To miłośnicy hazardu, a ten po wschodniej stronie jeziora, czyli już w stanie Nevada, jest legalny. W Heavenly można wygrać w ruletkę deskę, narty, kurtkę czy skipass. Po czym od razu wjechać na samą górę, bo dolna stacja gondoli znajduje się wewnątrz kasyna. O przechowalniach na sprzęt narciarski nie muszę chyba wspominać. Są wszędzie.

Część South Lake Tahoe po stronie Nevady, w której leży Heavenly, to jeden wielki kurort z kasynami. Regularnie przyjeżdżają tu na występy światowej sławy muzycy, komicy i aktorzy. Sam miałem okazję wysłuchać koncertów Boba Dylana i Eltona Johna.

A jeśli komu mało ekstremalnych przeżyć i emocji, może poćwiczyć następnego dnia jazdę po muldach, z których słynie Heavenly. Ośrodek ma najdłuższą tego typu trasę na świecie. Zjazd jest tak długi, że nie słyszałem o tym, by ktoś pokonał cały ten stok na raz. Oczywiście i tu są doskonale snowparki. W Northstar at Tahoe (na północy jeziora) ciągnie się on od szczytu aż do samej podstawy góry. W czasie jednego zjazdu można zaliczyć kilkadziesiąt przeszkód, a na samym dole – jeśli ktoś ma jeszcze siłę – wjechać do half-pipe’u.

Dużą popularnością cieszy się też stacja Boreal. Leży tuż przy autostradzie nr 80 przecinającej Stany Zjednoczone od San Francisco aż do New Jersey. Boreal to w istocie nic innego jak ośla łączka dla początkujących. I być może dlatego jest tak popularna! Wystarczy zjechać z autostrady, przypiąć deskę lub narty i zacząć szusować. Albo wskoczyć do tutejszego genialnego snowparku. Z racji tego, że góra jest mała, a wyciągi takie szybkie, szybko można robić bardzo intensywny trening.

Odkrywcy Ameryki

Tahoe jest znane ze swojego backcountry, czyli dzikich terenów, do których dostać się można tylko na skuterach śnieżnych. Tam jazda na nartach w puchu, choć często niebezpieczna, daje najwięcej radości. Co roku profesjonalni narciarze i snowboardziści przyjeżdżają do Tahoe kręcić swoje filmowe i fotograficzne reklamówki właśnie tu.

No tak, ale zanim zaczną szusować, muszą się tam dostać. Dla początkujących jazda na skuterze to koszmar. Pamiętam, jak kupiłem swoją pierwszą yamahę i co chwilę utykałem  w puchu. W takiej sytuacji nie ma innego wyjścia, jak wyjąć rozkładaną łopatę i kopać przez kwadrans albo i dłużej aż do ubitej spodniej warstwy. Dopiero wtedy ważący 200 kg skuter ruszał dalej. Za to przecinanie bezdroży  w poszukiwaniu miejsc do jazdy na desce jest już arcyprzyjemne. Tu, w puściutkich górach, czujesz się jak prawdziwy odkrywca. Masz swój ekwipunek, prowiant i skuter. I tak naprawdę w razie niebezpieczeństwa może ci pomóc jedynie ten, kto  z tobą wjechał w las.

Niestety odkrywanie Sierra Nevady nie jest dla nas, Europejczyków, tanią przygodą. Sam bilet na Zachodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych to wydatek porównywalny z tygodniowym pobytem w drogim szwajcarskim kurorcie. A sporty zimowe są w Stanach bardziej elitarną zabawą niż  w Europie. Większość ośrodków nie oferuje łączonych karnetów, tak jak jest to w Alpach; trzeba więc kupować je osobno. Skipass kosztuje 50–90 dol. za dzień, a nocleg też jest zazwyczaj znacząco droższy niż w Europie. W internecie można szukać specjalnych promocji i tanich pakietów... Ale najlepiej po prostu wyjechać tam na dłużej, zatrudnić się jako wyciągowy czy instruktor w Squaw Valley albo Mammoth. Spać z półrocznym karnetem na szyi, wcześnie wstawać i cieszyć się tym wszystkim, co przygotowała dla nas matka natura. Innymi słowy – zostać rasowym ski-bum, narciarskim włóczęgą.

CZAS: 12 dni

KOSZT: 10 tys. zł (w tym bilet lotniczy)

SIERRA NEVADA - NO TO W DROGĘ

INFO:

Powierzchnia:
63 tys. km2  (w stanach Kalifornia i Nevada), Pasmo Sierra Nevada ma długość ok. 700 km i wchodzi w skład kordylierów. najwyższy szczyt: Mount Whitney 4421 m n.p.m. (najwyższy szczyt USA, poza Alaską).

Język: angielski.

Religia: protestantyzm, katolicyzm.

Waluta: dolar amerykański, 1 USD = 3,3 zł.


Na narty najlepiej jechać tu w lutym i marcu. Dzień jest wtedy dłuższy i cieplejszy niż w grudniu, a śniegu i słońca mnóstwo. Ceny za to niższe niż w okresie bożonarodzeniowym.

Latem nie ma ucieczki przed tłumami. Z końcem maja, gdy jezioro Tahoe zaczyna się nagrzewać i  drogi w Yosemite stają się przejezdne, do Sierra Nevady przyjeżdżają turyści z całego świata. Ale – jak zawsze w górach – im dalej od szlaków, tym intymniej. wczesna jesień to okres najniższych cen. Zazwyczaj świetna pogoda utrzymuje się do końca września. 

Potrzebna! A jej załatwienie wciąż dość uciążliwe (więcej http://poradnik.poland.gov.pl). koszt ok. 150 dol.

Najbliżej położone lotnisko jest w Reno w  Nevadzie. Z lotniska  w Reno do Incline Village nad jeziorem Tahoe można dojechać  w godzinę górską drogą.

Z lotniska w San Francisco drogą międzystanową I-80 do północnego wybrzeża Lake Tahoe jest  ok. 300 km.

Można też do Sierra Nevady wjechać od południa. Podróż z los Angeles do Mammoth trwa, w zależności od korków, ok. 5 godz.

Jedyny sposób na udane wakacje to wypożyczyć auto. Ceny  trochę niższe niż w Europie. Można szukać specjalnych okazji w internecie. Dla kierowców poniżej 25. roku życia dużo droższe obowiązkowe ubezpieczenie.

Zdecydowanie warto brać auto z napędem na cztery koła. W zimę wszystkie z napędem na jedną oś muszą mieć na wyposażeniu łańcuchy. Koniecznie kupić albo przywieźć z domu GPS.

Koniecznie trzeba wykupić ubezpieczenie. Ceny usług medycznych w Stanach Zjednoczonych są najdroższe na świecie.

NIEPEŁNOSPRAWNI

Wszystkie ośrodki narciarskie są przystosowane do przyjęcia gości niepełnosprawnych. Dotyczy to zarówno hoteli, jak i wyciągów czy wypożyczalni sprzętu.  W Stanach Zjednoczonych brak takich udogodnień po prostu dyskwalifikuje dziś ośrodek.

Nie należy zostawiać śmieci albo jedzenia na zewnątrz domu. niedźwiedzie od razu wywęszą pokarm. Nierzadko się zdarza,  że sprytne misie włamią się do domu czy auta.

Polecam dowolny materiał wideo z YouTube. Po prostu wpisz "Skiing Tahoe".

www.visitinglaketahoe.com – oficjalne biuro dla turystów odwiedzających Lake Tahoe, www.mammothmountain.com www.squaw.com www.gotahoenorth.com www.skiheavenly.com

Konsulat generalny RP w los Angeles, 12400 Wilshire Boulevard Suite 555, California, 90025-1055, tel. +13 104 428 500, tel. dyżurny: +13 106 998 092, sangeles.polish-consulate@msz.gov.pl

3 SPOSOBY NA SIERRA NEVADĘ

Przydrożne motele. Nocleg w dwójce kosztuje zwykle 90 dol.

Apartamenty i studia do wynajęcia przez lokalnych pośredników. Szukaj na www.tahoerentals.com. Średnio 250 dol. za apartament dla 5 os.

Ritz Carlton w ośrodku Northstar at Tahoe. Atrakcji mnóstwo: od spa po łowienie na sztuczną muchę. www.ritzcarlton.com

Małe meksykańskie knajpki i fast foody. Za burrito zapłacimy 6 dol.

Kalifornijskie wina są tu tańsze niż gdziekolwiek indziej na świecie. Butelkę dobrego trunku dostaniemy już za 10 dol.

Nad jeziorem Tahoe jest kilka bardzo drogich restauracji fusion. Cena za posiłek dla jednej osoby do 150 dol. bez alkoholu.

ROZRYWKA

Gry w kasynach zaczynają się już od 1 centa. Może być interesująco! Choć oczywiście do hazardu nie namawiamy.

Diamond Peak Ski Resort – jedna z najładniejszych narciarskich tras na świecie. Skipass od 50 dol. za dzień.

Zimą skutery śnieżne, latem wodne. Wypożyczenie kosztuje od 300 dol. za dobę