A więc jesteśmy w Rosji. Dokładniej w Rostowie, w południowo-zachodniej części federacji. Miasto leży nad Donem, tym „cichym”. Stąd już zupełnie niedaleko do Morza Azowskiego. Pociąg do Rostowa dojeżdża o czwartej nad ranem. Zdrastwujtie! Ciężar odpowiedzialności za pierwsze wrażenie spoczywa na dworcu kolejowym. Znosi to godnie - jest nowoczesny, nawet futurystyczny, delikatnie kosmiczny.

Chociaż dopiero świta, ruszamy w miasto. Po opuszczeniu dworca rozpoczyna się prawdziwa podróż w czasie. Powrót do przeszłości funduje przejście podziemne. Uwagę przyciągają socrealistyczne "polichromie" - kafelki z Armią Czerwoną w akcji.

Kilometry od centrum można zacząć przeliczać na kolejne lata wstecz. Niedaleko bulwaru nad Donem znajdują się opuszczone budynki. Mowa o  magazynach Paramonowskiech – ruinach XIX-wiecznych magazynów. Czerwona cegła, jakieś drzewo wyrastające ze ściany, na murach namalowane prawosławne krzyże. Dachu brak. Wszystko opuszczone, zniszczone. Postindustrialny klimat, atmosfera jak w niskobudżetowym, ambitnym rosyjskim filmie. Iść dalej, czy cofnąć się?

Ze szpar w ścianach wypływa woda. Chlup! Jedno z pomieszczeń starego magazynu wypełnia czysta woda. A więc basen w ruinach! Otwarty basen z czystą, chłodną wodą wybijającą prosto z naturalnego źródła, znajdującego gdzieś pod budynkiem. Tu bije źródło Rostowa. Ktoś nawet napisał na ścianie „Ludzie! Dbajcie o źródło”.

Około południa "dziki" basen przyciąga „dzikie” tłumy. Trzeba jednak pamiętać, że to nie jest legalna pływalnia. Skoro miejsce cieszy się dużym zainteresowaniem, zainteresowały się nim również lokalne władze. Pomysł jest taki: przywrócić kompleksowi świeżość, kosztem dzikiego basenu. Pojawiły się plany przekształcenia ruin w galerię sztuki nowoczesnej, „magazyny offu”. Choć projekt został zatwierdzony w 2013 roku, na razie nie rozpoczęto prac. „Ludzie! Dbajcie o źródło”... - I tak zupełnie przypadkiem dotarłam do źródła. Przypadkiem, bo nie wspominał o tym żaden przewodnik, milczał Internet. A to taki wyjątkowy dziwoląg! Basen w ruinach.