Na przestrzeni dziejów obce wojska przemierzały Polskę we wszystkich kierunkach, ale raczej burzyły niż budowały, nie licząc koszar i fortów. Na półwyspie Istria pod panowaniem rzymskim, weneckim, a nawet tureckim, nie mówiąc już o imperium Habsburgów, w skład którego wchodziła Chorwacja od 1797 roku do I wojny światowej, a po drodze jeszcze pod napoleońską i włoską okupacją, nawarstwiało się jej architektoniczne i kulturowe bogactwo. Rzymskie budowle i drogi, powiązania handlowe i sieć portów z czasów panowania Najjaśniejszej Republiki Weneckiej, pałace, „galicyjskie” w stylu miasta i wytworne kurorty powstające za czasów austrowęgierskich, jedyna w swoim rodzaju kuchnia, będąca skrzyżowaniem bałkańskiej chłopskiej tradycji i włoskiego polotu. Wszystko to złożyło się na niezwykłą turystyczną atrakcyjność największego półwyspu niewielkiej Chorwacji.
Na 200 tys. mieszkańców 72 proc. to Chorwaci, ok. 7 proc. Włosi, już tylko 3 proc. Serbowie, a co dziesiąty, zapewne pod wpływem historycznych doświadczeń ze stale zmieniającą się władzą, na pytanie o narodowość woli udzielać wymijającej odpowiedzi: „tutejszy” bądź „Istryjczyk”. Wielu z równą łatwością odpowiada po chorwacku jak po włosku lub niemiecku.
Najgorzej w historycznej pamięci mieszkańców Istrii zapisali się urzędnicy weneccy, którzy od XIII wieku łupili ludność wysokimi podatkami i próbowali nawet rozmontować i wywieźć z Puli do Wenecji rzymski amfiteatr Wespazjana. Na szczęście stoi nadal, ma dwie kondygnacje wysokie na 30 m i przypomina Koloseum. Źle też zapisały się w historii półwyspu włoskie władze faszystowskie, których wielu przedstawicieli zginęło po wyzwoleniu w wyniku samosądów.
Na wyobraźnię turystów wyruszających na Istrię musi działać chętnie powtarzana przez przewodników informacja: do początków XX w. tereny nadmorskie oraz pełne zwierzyny góry i lasy półwyspu, ze względu na wyjątkowość przyrody i klimatu, były zarezerwowane jako miejsce wypoczynku i polowań wyłącznie dla europejskich rodzin królewskich.
Dziś Istria to cel setek tysięcy turystów z całej Europy, zwykłych amatorów żeglarstwa i także bogatych właścicieli luksusowych jachtów, które można podziwiać, nie bez ukłucia zazdrości, w ponad 40 portach i przystaniach na wybrzeżach Istrii, ale także Dalmacji, oraz przy kejach pozostałych chorwackich wysp, których w sumie jest 1185.
Po wyruszeniu z włoskiego Triestu przy ostatnich, niegroźnych już majowych podmuchach postrachu rybaków – bory, odwiedzając po drodze pełne zabytków Umag i Novigrad, zawinęliśmy po dwudniowej żegludze skromną łódką, wynajętą we włoskim klubie jachtowym, do portu w Rovinj na Istrii. To miasteczko o bardzo starej architekturze, do którego przybijają dziesiątki jachtów, otacza od strony morza archipelag wysepek. Od lądu – wzgórza porośnięte szmaragdowo-zielonymi lasami. Tu znajduje się największa na Istrii barokowa katedra i kilka innych przepięknych kościołów. Specjalna atrakcja turystyczna Rovinja: zbudowane ponad 100 lat temu akwarium miejskie.
Podróż wokół półwyspu to nie tylko czysta rozkosz dla żeglarzy, którzy mogą uczestniczyć w dziesiątkach względnie tanio skalkulowanych wypraw organizowanych przez miejscowe kluby i organizacje turystyczne, to także fascynująca podróż w czasie. W okresie świetności panującej od XIV stulecia nad basenem Adriatyku Najjaśniejszej Republiki Weneckiej Rovinj, po włosku Rovigno, spełniał rolę ufortyfikowanej bazy handlowej dla weneckiej floty. Ojciec powieści fantastyczno-naukowej Juliusz Verne ze względu na niezwykłość miejsca – działające na wyobraźnię starożytne mury i dziką przyrodę – umieścił tu akcję jednej ze swych 50 książek.
Półwysep Istria, otoczony galaktyką zielonych, górzystych wysp i wysepek z mnóstwem spokojnych, naturalnych zatok, już za czasów prezydenta Josipa Broz-Tito stał się perłą turystyczną Federacyjnej Ludowej Republiki Jugosławii i całych Bałkanów... Szczególnym urokiem odznaczają się Wyspy Briońskie, złożone z 14 wysepek położonych u południowych wybrzeży Istrii. Już starożytni Rzymianie poznali się na ich urodzie, wznosząc tu swoje pałace. Również Tito miał trzy ulubione rezydencje letnie na jednej z wysp archipelagu – Veli Brijun.



W ciągu niewielu lat, jakie upłynęły od uzyskania przez Chorwację niepodległości, większość z tego, co zbudowano dawniej, bardzo unowocześniono. Miejscowości turystyczne nabrały europejskiego sznytu. Powstały też dziesiątki znakomitych hoteli i hotelików różnych kategorii.
Druga w historii, tym razem turystyczna „italianizacja” Istrii przez tłumy średnio lub niezbyt zamożnych turystów z pobliskich Włoch, przyciągniętych cenami co najmniej trzykrotnie niższymi niż w ich ojczyźnie, nie pod każdym względem wychodzi półwyspowi na dobre. Zbyt hałaśliwa masowa turystyka z Italii daje się jednak we znaki tylko w lipcu i sierpniu. Chorwaci chwalą się, że w całej Europie nie ma tak dużej koncentracji hoteli, kempingów, przystani jachtowych, jak na niewielkiej Istrii. Nie popełnili oni przy tym jednego z grzechów głównych w turystyce, których najbardziej szkaradnymi wykwitami są hiszpański Benidorm nad Morzem Śródziemnym i bułgarskie Złote Piaski pod Warną. Prawie nigdzie, może tylko poza Poreczem, nie zniszczyli naturalnego piękna miejscowego krajobrazu, bo powstrzymali się od budowania „turystycznych Manhattanów”, czyli złowrogo spiętrzonych przy plażach blichtrowatych, wysokich budynków hotelowych.
Kończymy podróż, zawijając do wygodnego portu w Puli na południowym cyplu Istrii. Amfiteatr, którego budowę Rzymianie zakończyli 2000 lat temu, i późniejsza o 300 lat świątynia ku czci cesarza Augusta to wystarczające powody, aby tam zajrzeć. Transport rozmontowanego potężnego amfiteatru okazał się zbyt kosztowny. I choć Wenecjanie grabili mniejsze pamiątki po Rzymianach, pozostawiali po sobie wspaniały zabytek – Fortecę Wenecką i przekazali miejscowym wyjątkową smykałkę do handlu. No, ale jak się ma szczęście...

No to w drogę - Istria

U brzegów Adriatyku Błękitne morze, poszarpana linia brzegowa z górzystymi wyspami i cichymi zatoczkami, miasteczka z zabytkami sięgającymi czasów rzymskich – to sceneria udanych wakacji. Samolotem – bilet na trasie Warszawa-Zagrzeb-Pula kosztuje ok. 1300 zł.
Pociągiem przez Budapeszt, Zagrzeb do Puli (ok. 25 godzin, od 520 zł w jedną stronę), krócej, ale drożej – połączeniami EuroCity przez Wiedeń (ok. 780 zł z miejscówkami, 18 godzin).
Autokarem – z Warszawy do Puli (od 340/540 zł w jedną/ dwie strony).
Samochodem – najbardziej korzystne warianty trasy przez Czechy/Austrię lub Słowację/Węgry, od granic Polski ok. 830 km.
www.lot.com, www.pkp.com.pl, www.jordan.pl, www.polbus.pl Porty lotnicze: w Puli, na wyspach Krk i Brac, z Puli promem można popłynąć do Mali Losinj, Zadaru i do Wenecji, świetnie rozwinięta komunikacja autobusowa.
www.airport-pula.com, www.hznet.hr,www.akz.hr Wbrew pozorom nie jest to tani kraj: chleb – 6 kn, mandarynki, brzoskwinie – 15 kn/kg, piwo 12-15 kn, butelka wina – 30 kn, obiad w restauracji – 50 kn, dwójka w hotelu klasy turystycznej – 80-120 kn, Youth Hostel – od 35 kn/osoba,  kemping – 30-50/osoba; przy zakupie powyżej 500 kn można postarać się o zwrot podatku przy wyjeździe, szczegóły: www.carina.hr www.portal-croatia.com, www.chorwacja-apartamenty.pl Peterokutna Kula – wyśmienita kuchnia, wspaniale widoki z tarasu, Porecz, ul. Decumenus 1. Związek Turystyczny Regionu Istrii, Tourismusverband Istrien, HR-52440 Porecz, tel. 00385/52/452797, e-mail: info@istra.hr, www.istra.hr