Do Iranu wyleciała własnie Dorota Chojnowska i jej bambusowy rower. Dorota sama konstruowała go przez ostatnie miesiące. 

Dlaczego do Iranu?

- Najpierw miały być Orkady. Sprawdziłam – droga jest, promy są, megalityczne budowle, jak stały tak stoją. Weszłam na Google Street View. Patrzę, na drogach żywej duszy, przy drogach żadnych domów. Ale to jeszcze nic! Sprawdziłam opady – za dużo, sprawdziłam temperaturę – do idealnej, czyli 30 stopni Celsjusza bardzo jej daleko. Cóż poradzić, szukałam dalej... - opowiada Dorota. 

W końcu uznała, że najbardziej na świecie, chciałaby zobaczyć świat z filmu "Uniesie nas wiatr" Kiarostamiego i "TAXI Teheran" Panahiego. To Iran okazał się wymarzonym kierunkiem na wypad rowerem. Bambusowym. Tylko, że tu rodzi się kolejne pytanie...

Czy kobiety mogą tam jeździć na rowerze?

W krajach islamskich nie jest to takie oczywiste. - Sprawdzam internet: od kilku lat kobiety uprawiają ten sport. Choć ciągle jest im pod górkę - tłumaczy. - Muszą też stosownie się ubrać. Poszukiwania zdjęć idealnej irańskiej rowerzystki zaniepokoiły Dorotę. - Zjawisko wyglądało jak wielki czarny namiot na dwóch kółkach... Na szczęście policja nie egzekwuje takiej stylizacji.

Podróżniczka skontaktowała się więc z kobietami, które przemierzały Iran rowerem. Scenariusz okazał się nie najgorszy. – Jeśli nosisz chustę i tunikę za pośladki, nikt nie powinien ci robić problemów.

Jak będzie porozumiewać się z Irańczykami?

Zazwyczaj wystarcza kilka najpotrzebniejszych słów – "dziękuję", "proszę", "dzień dobry" i "woda". Tym razem Dorota chciałaby lepiej poznać swoich gospodarzy (nie zabiera ze sobą namiotu, niejednokrotnie będzie zdana na ich łaskę) . Na korepetycje24.pl znalazła więc Małgosię. Korepetytorka nastraszyła ją alfabetem, który nie okazał się taki straszny. -  Po trzech miesiącach nauki coś dukam - mówi z dumą rowerzystka. - "Irańczycy powinni Cię zrozumieć" - w ten sposób Małgosia zaczynała komentarz moich perskich zdań. Tego się trzymamy - powinni zrozumieć.

Jak tyczki rowerem się stały?

 Po godzinach spędzonych w warsztacie carbonbike.pl, dzięki pomocy Jarka Baranowskiego, który rower zaprojektował i pokazał jak robić - udało się! W końcu bambusowe tyczki stały się ramą, a rama stała się rowerem!

Przez ostatnich kilka tygodni bałam się tej chwili, gdy usiądę na moim rowerze, bo może rama jest za słaba, albo za mała? Kiedy spotkałam na ulicy rower o podobnej linii do mojego, odwróciłam się i szłam za nim tak długo, aż przestudiowałam każdy element konstrukcji. I nawet nie wiem, kto go prowadził.

Dziś nikt nie ma wątpliwości - tyczki wyrosły na rower. 

- On jest piękny! - krzyczał w wejściu do warsztatu Piotrek Gilarski - fotograf, który od początku do końca dokumentował prace nad rowerem. Od razu rzucił się do robienia zdjęć. - Jest naprawdę piękny!

Tekst: Dorota Chojnowska www.alepieknyswiat.pl
Opracowanie: hg
Projekt objęty patronatem Travelera.