Wyczynowy samochód do rywalizacji na pustyni różni się oczywiście od pickupa, którego da się zamówić w każdym salonie Toyoty. Nie może być inaczej – sport ma swoje prawa, a ściganie w ekstremalnie wymagających od konstrukcji warunkach wymaga specyficznego podejścia inżynierów. Hilux, którym w „Dakarze 2019” triumfował Nasser Al Attiyah, ma np. niezależne zawieszenie tylnych kół i ich stały napęd oraz 8-cylindrowy silnik widlasty bez sprężarki (tzw. wolnossący), który zamontowano centralnie – za plecami załogi. Samochód zespołu Toyota Gazoo Racing powstał specjalnie z myślą o nietypowym wykorzystaniu, ale ma wiele tych samych podzespołów, co Hiluksy produkowane seryjnie – takie są ogólnie obowiązujące zasady. Toyota nie znalazła się w „Dakarze” przypadkowo, bo przecież ten model jest produkowany – rzecz jasna w kolejnych, coraz bardziej udoskonalanych generacjach – od ponad pół wieku! Pierwsza tak nazwana Toyota debiutowała 21 marca 1968 roku w Japonii, żeby na Stary Kontynent trafić już rok później. Od tamtego czasu japoński koncern wyprodukował osiem generacji Hiluksa, który na całym świecie sprzedał się w liczbie grubo ponad 18 milionów sztuk. Dlaczego? Pytanie nie jest na miejscu – ten samochód słynie z legendarnej wręcz wytrzymałości. Udowadniano to pół żartem-pół serio, gdy w słynnym telewizyjnym magazynie BBC „Top Gear” pickupa Toyoty podpalono i zrzucano z dachu wysokościowca, a silnik samochodu i tak dawał się uruchomić. Wiadomo, że ekipa Clarksona dla potrzeb telewizji musiała wymyślić coś widowiskowego, ale Hilux swoją przydatność udowadnia codziennie, w dodatku pod każdą szerokością i długością geograficzną, bez znaczenia jakiej jest generacji, ani nie skupiając na roli, którą ten samochód ma przypisaną – Toyoty służą do pracy, ale też do rekreacji. Można je spotkać na budowach, w lesie, jeżdżą nawet w kopalniach. Hiluksy bardzo chętnie wykorzystuje wojsko, sprawdziły się również na wyprawach po Antarktydzie, na Biegun Północny czy wulkany Islandii.

 

 


Produkowana w 6 krajach Toyota Hilux jest dostępna w 180 krajach świata. Najnowsza ma ramę podłużnicową, która – w porównaniu z poprzednią wersją pickupa – jest sztywniejsza o 20 procent. Dzięki temu mniej wibracji przenosi się na konstrukcję, samochód jest jeszcze bardziej wytrzymały i odporny na jazdę po szczególnie złych nawierzchniach czy w terenie.


Japończycy skupili się na tym, żeby Toyoya lepiej manewrowała, była cichsza i bezpieczniejsza. Samochód ma napęd na wszystkie koła (w normalnych warunkach jest przekazywany na tył, ale można też dołączyć napęd osi przedniej; skrzynia rozdzielcza umożliwia wybór przełożeń szosowych lub terenowych – 4H lub 4L). Tylny mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu jest przystosowany do przenoszenia większego momentu obrotowego. Do tego aktywna kontrola trakcji, funkcja wspomagania podczas zjazdu ze wzniesienia oraz ruszania pod górę.


Silnik? Do dużego i solidnego pickupa najlepiej pasuje 4-cylindrowy diesel D-4D, o pojemności 2,4 l. Dzięki turbosprężarce o zmiennej geometrii łopatek generuje  150 koni i aż 400 niutonometrów momentu obrotowego. Sporo! Moment odpowiada przede wszystkim za przyspieszenie, ale w tej Toyocie – przeznaczonej do ciężkiej pracy i szczególnego zastosowania – przydaje się również przy holowaniu przyczepy czy wożeniu ciężkich ładunków. Maksymalna masa przyczepy, z którą poradzi sobie Toyota to nawet 3,5 tony. W praktyce nie będzie problemu z dużą łodzią motorową czy przyczepą kempingową. Ten samochód jest nie do zdarcia, co nie znaczy, że jest surowy. Jeśli ktoś chce mieć komfort jak w osobówce, można mieć choćby skórzaną tapicerkę. Ekstremalnie mocny nie musi znaczyć „ekstremalnie spartański”. Takie mamy czasy.