Osobniki te na tyle zdołały zafrapować dwóch naukowców, że podjęli oni wspólne badania. Dr Piotra Jabłońskiego z Centrum Badań Ekologicznych PAN w Dziekanowie Leśnym oraz dr Changa Hana z Uniwersytetu w Seulu zaintrygował zwłaszcza Gerris  gracilicornis, czyli nartnik azjatycki, zamieszkujący stawy Chin, Japonii i Korei.
 

Nie dość, że biega taki po wodzie suchą nogą, wykorzystując jedynie jej napięcie powierzchniowe, to jeszcze, by mieć potomstwo, musi „muzykować” swej wybrance. Robi to wytwarzając nogami drgania wody, lecz uwaga! Aby uzyskać akceptację samicy musi tak „tańczyć” co najmniej przez 15 minut! Jeśli zaloty zostaną zaakceptowane, to samiczka otwiera swój „ pas cnoty” i hulaj dusza, piekła nie ma, dzieci w drodze.
 

Jeśli jednak nie ma na niego (tego samca, oczywiści) ochoty, to może swobodnie obronić się przed męską natarczywością, pozostawiając swój brzuszny segment odwłoka zamknięty na cztery spusty. Jest to bardzo nietypowa cecha, charakteryzująca wyłącznie samiczki Gerris gracilicornis. Panie innych gatunków nartników nie mają takiego zabezpieczenia i dlatego ich samce nie bawią się w żadne zaloty, przystępując bez ceregieli do aktu płciowego.

Tekst: Małgorzata Sienkiewicz