Podstawowa sprawa to budowa gniazdka elektrycznego. Właśnie z tego powodu na całym świecie w użyciu jest kilkanaście różnego rodzaju wtyczek. Standardowa wtyczka stosowana do tej pory w Polsce (i w wielu innych krajach) to taka z dwoma okrągłymi bolcami i ewentualnie otworem na bolec uziemienia. Teraz jednak, zgodnie ze standardami Unii Europejskiej, wprowadza się inne uziemienie – w postaci blaszek z dołu i u góry wtyczki. Nie zdziwmy się jednak, jeśli np. we Włoszech i Szwajcarii do  gniazdka pasować będzie jedynie wtyczka z trzema cienkim bolcami (we Włoszech ustawionymi poziomo w jednej linii, w Szwajcarii – w trójkąt). Na szczęście w obu tych krajach stosuje się też „normalne” gniazdka, w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, gdzie niezbędne są wtyczki z trzema bolcami, jakich w kontynentalnej Europie nie ma. Z „brytyjskimi” wtyczkami będziemy też mieli do czynienia w byłych brytyjskich koloniach. Inny niż w Europie układ bolców spotkamy w Azji czy w USA i Kanadzie. Nie sposób opisać, gdzie na jakie wtyczki możemy trafić. Dość powiedzieć, że np. w Laosie czy na Kubie występuje 5 ich rodzajów, a na Malediwach i w Nigrze 6!

Przezorny zabezpieczony
Nic nie wskazuje na to, aby świat wtyczki szybko się ujednolicił. Na szczęście jest na to rada. Wystarczy zaopatrzyć się w tzw. adapter, czyli  przejściówkę. W hotelach kilka dyżurnych przejściówek jest zwykle na stanie i po prostu się je wypożycza. Jeśli jednak dużo podróżujemy, najlepiej mieć własną. Na lotniskach i w sklepach podróżniczych można kupić od razu zestaw wtyczek –  „universal adapter kit”.

Ach te wolty!
Poza wtyczką jest jeszcze inny problem – napięcie. W większości krajów wynosi 220–240 woltów (norma UE to 230 V). Wahania o 10–20 V nie mają w sumie znaczenia, ale np. w Kanadzie czy Kostaryce napięcie wynosi 120 V, w USA, na Dominikanie, Jamajce czy w Kolumbii 110 V, a w Japonii tylko 100 V. Niektóre urządzenia, np. żelazka turystyczne, mają specjalne przełączniki na napięcie występujące w danym miejscu. A co jeśli żadnych guziczków do przestawiania nie mamy? Wtedy niezbędne jest nabycie transformatora, który będzie zmieniał napięcie na odpowiednią wartość. A gdy kupujemy np.  w USA czy Japonii urządzenia  elektryczne, które chcemy  przywieźć do Europy,  od razu zapytajmy, czy jest w sprzedaży wersja z przeznaczeniem na rynek europejski (często jest taka opcja).