Taiyo, ośmioletni syn mojej japońskiej przyjaciółki, nie przestaje kręcić głową, kiedy opowiadam mu o pierogach z truskawkami. Z truskawkami? Ze śmietaną? I jeszcze z cukrem? Dla Taiyo to profanacja – wiadomo, że pierogi gotuje się i przysmaża z jednej strony. W środku są: mielona wołowina, olej sezamowy, posiekany szczypiorek, imbir i czosnek, a nie truskawki, które przecież je się na surowo, nigdy gotowane! Pierogi (w Japonii nazywane gyoza) macza się nie w śmietanie z cukrem, ani nawet nie w maśle, tylko w sosie sojowym zmieszanym w równych proporcjach z octem, czasem z dodatkiem kropli oleju z chili. W pierogowym świecie czeka na Taiyo więcej zaskoczeń.
 

To jedno z najbardziej uniwersalnych dań. Niewielki kawałek ciasta w sam raz na dwa, trzy gryzy, z farszem w środku. Prosta definicja, pod którą każdy widzi coś innego. Bo przecież ciasto może być z mąki pszennej, ryżowej czy kukurydzianej, a czasem na bazie ziemniaków albo chleba. Gotowane na parze albo we wrzątku. Smażone na patelni albo na głębokim oleju. Pieczone. Nadzienie mięsne, z kaszy, warzywne, owocowe. Słodkie albo wytrawne.
 

Moje ulubione to te, które oprócz farszu zawierają trochę płynu – czy będzie to roztopione masło, czy rosół. Kiedy je rozgryzam, wypełniają całe usta bogatym smakiem, tak jak gruzińskie chinkali albo chińskie xiao long bao. Co kraj, to pierogi. Włoch ze smakiem pomyśli o ravioli nadziewanych ricottą posypanych parmezanem i podanych z palonym masłem szałwiowym. Dla Hindusa pieróg to smażona na głębokim tłuszczu samosa w kształcie piramidki. Chrupiące ciasto kryje mocno doprawione warzywa, smak uzupełnia miętowy sos. Ale jeśli ten Hindus pochodzi z północy kraju, to na pewno zna jeszcze farę – pszeniczne ciasto nadziewane soczewicą. A jeśli jest z południa, to jako przekąskę je kadabu, czyli gotowane na parze ciasto z klejącego się ryżu wypełnione wiórkami kokosowymi i cukrem palmowym. Z kolei Argentyńczyk, myśląc o pierogach, zobaczy smażone empanady faszerowane mięsem doprawionym kminkiem i ostrą papryką. Meksykanin te same empanady napełniłby czymś lekko słodkim, np. dynią albo patatem z domieszką śmietany, a Kolumbijczyk zrobiłby je z mąki kukurydzianej i do środka oprócz mięsa dorzuciłby gotowany ryż. Szwed pomyśli o kroppkaka: pierogach z mąki ziemniaczanej z nadzieniem z cebuli, wieprzowiny i bekonu podawanych z masłem, śmietaną i borówkowym dżemem, a Brytyjczyk o pożywnym pierogu kornwalijskim zapiekanym z ziemniakami, mięsem i warzywami. A to dopiero początek pierogowej góry lodowej. Bo przecież są jeszcze tamale (Ameryka Środkowa), momo (Tybet i Nepal) czy kołduny (Litwa). I całe bogactwo pierogów z Chin, w tym najpopularniejsze – jiaozi, których nazwa znaczy tyle co „delikatne uszy”.
 

W naszej kulturze o pierogach wspomina już Arystoteles (według niego to pożywienie tytanów!), a najstarsze przepisy pochodzą z Rzymu. Polskie pierogowe tradycje korzeniami sięgają XIII w., kiedy biskup Jacek Odrowąż, nazywany „św. Jackiem z pierogami”, przywiózł je do nas z Rusi. Jeszcze do niedawna podawaliśmy inne pierogi z okazji wesela (kurniki), inne na stypach (knysze), a inne na zimowy czas kolędowanie (koladki).
 

Ale czemu by nie zrobić pierogów z nadzieniem z jabłek i cynamonu – na wzór amerykański? Albo naśladując Indonezyjczyków, podawać je z sosem z orzechów? Środek wypełnić krewetkami z masłem czosnkowym? Pierogi faszerowane wątróbką, wędzoną rybą, słodkim ziemniakiem zapieczonym z majerankiem? Zamiast białego dodać ser zgliwiały? Przecież do środka można włożyć wszystko! Następnym razem zaskoczę Taiyo pierogami z syropem klonowym i borówkami. Mała wariacja na temat naszych pierogów z jagodami. Ciekawe, jaką zrobi minę. 
 

Tekst: Katarzyna Boni