Oto kolejny wietrzny, wiosenny dzień w australijskim buszu - taki, w którym wydaje się, że deszcz musi być już blisko, choć od miesięcy nie spadła nawet jedna kropla, a ziemia jest brązowa i spieczona. U niektórych zwierząt, na przykład żab, sucha wiosna może opóźnić lub całkowicie zatrzymać normalne, romantyczne zaloty, które są typowe dla tej pory roku. Brak deszczu nie zniechęca jednak męskich przedstawicieli altanników (Ptilonorhynchus maculatus).
 

Pod starymi drzewami pieprzowymi, kolczastymi krzewami i skupiskami oleandrów, stoją już starannie dopracowane altanki w kształcie litery U, wysokie na 30-35 centymetrów i długie na 30-50, skonstruowane z suszonych traw. Ozdobione są stosami wybielonych na słońcu fragmentów owczych kręgosłupów, błyszczącą folią aluminiową, kapslami od butelek po piwie, odłamkami rozbitej szyby samochodowej oraz małymi paskami czerwonego i niebieskiego plastiku. Najbardziej wyrafinowane altany przyozdabiają specjalne, uwodzicielskie artefakty: srebrny widelec, pionek w kształcie buta z gry Monopoly, stare łuski po nabojach, czerwone, niebieskie i fioletowe szkiełka w jak najgłębszych odcieniach. Ptaki ułożyły swoje skarby z myślą o świetle - jak będzie wyglądać ten stos kości w porannym słońcu? - i o symetrii: chociażby, srebrne, metalowe kółka nieznanego pochodzenia zostały umieszczone w równych odległościach od przeciwległych końców altany.
 

Teraz samiec może po prostu stać i czekać. Jeśli zbudował dobrą altanę, to odniesie sukces w ostatecznym konkursie i wygra nagrodę życia: samicę, która wybierze go jako partnera.


Do tego sprowadza się sedno sprawy – mówi Gerry Borgia, biolog ewolucyjny, który bada zachowania godowe altanników od 23 lat. – Czasami łapię się za głowę, gdy widzę słabo wybudowane altany – dodaje, wskazując na jedną w całkowitym nieładzie. – Aż chce się powiedzieć do takiego delikwenta: „Hej! Od tego zależy twój sukcesie reprodukcyjny! Rusz się! Wyprostuj te trawki! Znajdź trochę więcej kości! Dlaczego masz być średniakiem?”


Przedstawienie dla kopulacji
 

Borgia, przysadzisty mężczyzna w średnim wieku, z szerokim uśmiechem okraszonym przerwą w zębach, pochyla się nad kamerą umieszczoną w niewielkiej odległości od altany i zmienia taśmę. Ustawił podobne kamery z mikrofonami przy 22 altankach rozsianych na farmie owiec i bydła w pobliżu sennego miasteczka Nyngan. Wyposażone są w czujniki wykrywania ruchu i nagrywają wszystko, co dzieje się w altanach, niezależnie czy robią to samce, czy odwiedzające ich samice. Później, w laboratorium na Uniwersytecie w Maryland, studenci Borgia będą przeglądać taśmy, wybierając te, które pokazują marzenie każdego samca altannika: samicę wchodzącą do altany, obserwującą śpiewającego samca, który wykonuje dla niej małe przedstawienie i, jeśli jego pokaz spotka się z jej aprobatą, biorącą go za partnera. Borgia nie mówi z sentymentem o tej ostatniej sytuacji, nazywając ją po prostu „kop”, co jest skrótem od kopulacji.
 

Po obejrzeniu tylu „kopów” wiesz dlaczego samice wybierają danego samca, a nie innego – wyjaśnia. – Od razu mogę zgadnąć, że ten facet sobie nie poradzi.

I myślę: to żałosne – dodaje, machając ręką na skromniutki stos kości zebrany przez ptaka. – Rzecz w tym, że ten ptak przejął to miejsce od starszego samca, który zmarł, ale miał znakomitą altanę z dużą ilością kości. I te kości nadal tu są! Ten młody po prostu nie zadał sobie żadnego wysiłku, żeby je przenieść do swojej altanki.

Borgia kręci głową jak nauczyciel, który nie może zrozumieć, dlaczego jakiś dzieciak, który ma wszystko podane gotowe na talerzu, skazuje się mimo wszystko na porażkę. – Nie będzie miał żadnych „kopów” w tym roku – stwierdza profesor, przewidując, że tego ptaka potencjalnie czeka ewolucyjne zapomnienie.
 

Jakby na znak protestu, samiec, beżowo-brązowo upierzony ptak wielkości sójki błękitnej, skrzeczy na nas z pobliskiego eukaliptusa. Wydaje z siebie długą serię zachrypłych „kra kra”, które następnie zmieniają się w pomruk, podobny do dźwięku wydawanego przez osaczonego kota, a całość kończy się śmiechem jak australijskiej kukabury.
 

Próbuje nas przestraszyć – ocenia Borgia. – Są znakomitymi naśladowcami kotów, jastrzębi, płaczących dzieci. Takie „kra kra” pojawia się również w ich zalotach, więc musi w tym być coś, co pozwala samicom wybrać genetycznie lepszych samców. Ale przed nim jeszcze wiele nauki, nim dowie się jak zbudować altanę, która będzie przyciągnąć samice i zagwarantuje mu trochę ich uwagi.

Najbardziej zaradne samce mają około dziesięciu lat i spędziły mniej więcej pięć samotnych, kawalerskich lat na doskonaleniu swoich umiejętności. U tego gatunku (jak u większości ptaków), samiec nie może zmusić samicy do kopulacji. Jak gwiazda rocka działająca w pojedynkę, musi przygotować altanę, piosenkę i taniec, które zachwycą dziewczęta. Wśród altanników i większości innych zwierząt wybór należy do samic.
 

Od muszek owocowych po słonie, samice wybierają samca (lub samców), z którym chcą obcować. Ci drudzy z kolei konkurują między sobą, aby zdobyć uwagę samicy. Każdy z nich walczy, aby pokazać, że to on będzie najlepszym dawcą spermy dla jej dzieci. Zdaniem biologów ewolucyjnych to z tego powodu samce są najczęściej bardziej ozdobną płcią. To dlatego samiec pawia obnosi się z swoim olśniewającym ogonem, samce gupików zdobią jaskrawe pomarańczowe i niebieskie plamki, samce żab rechoczą, a kanarków śpiewają. To również tłumaczy, dlaczego genitalia wielu samców, zwłaszcza owadów, są tak wyszukane jak ozdobne aborygeńskie osłony na penisa z akcesoriami daleko wykraczającymi poza to, co niezbędne, aby spełniły swoją pierwotną funkcję.


Teoria doboru płciowego


Zasadniczo, samiec chce dostępu do jajeczek samicy – wyjaśnia William Eberhard, biolog ewolucyjny z Uniwersytetu w Kostaryce – i zrobi wszystko, żeby ją zadowolić. Ale to jej gra; ona ustala reguły. Ona dokonuje wyboru.
 

Karol Darwin był pierwszym naukowcem, który opracował teorię doboru płciowego i uznał, że to samice częściej wybierają partnerów. Zaczął rozwijać to pojęcie pisząc „O powstawaniu gatunków”, w którym twierdził, że teoria doboru naturalnego jest główną siłą w ewolucji wszystkich organizmów.
 

Dobór naturalny w prosty sposób wyjaśnia, dlaczego jeden osobnik przeżyje i przekaże swoje geny następnemu pokoleniu, a inny umrze, nie pozostawiając potomków. Z tego powodu samice ptaków są często ponuro ubarwione (aby móc ukryć się przed drapieżnikami podczas wysiadywania jaj), a budowa fizyczna gazeli jest przystosowana do osiągania znacznych prędkości (aby prześcignąć drapieżników). Sam dobór naturalny nie wyjaśnia jednak cech, które zdają się utrudniać przeżycie zwierzęcia, takich jak ekstrawaganckie upierzenie samca pawia lub nieporęczne i ciężkie poroże łosia. Skąd pojawiły się te nietypowe cechy - wszystkie, które wydają się być sprzeczne z każdym aspektem darwinowskiej zasady przetrwania? Nawet Darwinowi trudno było znaleźć powód gdy pisał do przyjaciela „na widok piór w pawim ogonie robi mi się niedobrze!”
 

Ostatecznie Darwin wymyślił rozwiązanie, wyjaśniając w książce „O pochodzeniu człowieka i doborze w odniesieniu do płci” z 1871 roku, że jaskrawe kolory samców, barokowe wręcz ozdoby i rozbudowane arie są wynikiem procesu, który nazwał doborem płciowym. Według Darwina, dobór płciowy kształtuje gatunki na dwa sposoby - motywując samce do konkurencji i pozostawiając wybór samca w gestii samicy.
 

Koledzy ewolucjoniści Darwina łatwo zaakceptowali tę część teorii doboru płciowego, która sugeruje, że konkurencja wśród samców odgrywa rolę w ewolucji. Wielu samców jest wyposażonych w rogi i poroża lub inne rodzaje broni, a samice nie, a jak łatwo zauważyć, samiec łosia z dużym porożem może mieć przewagę nad rywalami. Może z jego pomocą pokonać swoich konkurentów i zdobyć większą liczbę partnerek. To z kolei da mu szansę na synów, którzy odziedziczą jego geny odpowiedzialne za duże poroże oraz jego umiejętności, zarówno w pokonywaniu innych samców, jak i zapładnianiu wielu samic.
 

Jednak część teorii, która sugerowała, że samice wybierają partnerów - kształtując tym samym męską fizjologię i zachowania oraz wpływając na ewolucję gatunku - została natychmiast zaatakowana ze wszystkich stron. Inny zwolennik teorii ewolucji, Alfred Russel Wallace, szczególnie nią gardził i aktywnie lobbował przeciwko niej. Twierdził, że samce mają jaskrawe kolory i potrafią śpiewać ze względu na „nieposkromioną energię” podczas godów. Dla Wallace'a, pojęcie doboru naturalnego zawierało w sobie wszystko, w tym męską rywalizację. Jednocześnie myśl, że samice dokonują wyboru partnerów na podstawie preferencji dla określonego koloru lub ozdoby, wydawała mu się niedorzeczną, ponieważ sugerowała, iż kieruje nimi poczucie smaku i zdolność do odrzucenia, co jego zdaniem wykraczało poza możliwości większości zwierząt. Przez większość XX wieku dominowała opinia Wallace'a, a darwinowska teoria doboru płciowego, z uwzględnieniem koncepcji wyboru dokonywanego przez samice, była w dużej mierze ignorowana.


Aż do lat siedemdziesiątych XX wieku ludzie nadal śmieli się z idei żeńskiego wyboru – mówi Michael Ryan, biolog ewolucyjny z Uniwersytetu stanowego Texas w Austin. – Pewien pisarz powiedział nawet, że wystarczyło spojrzeć na własny gatunek, żeby się przekonać, że kobiety w ogóle nie mają wpływu na decyzje godowe. Teraz, oczywiście, mamy mnóstwo przykładów, potwierdzających stanowisko Darwina: najczęściej to kobiety dokonują wyboru.

Ocenić jakość spermy
 

Rzeczywiście, w dzisiejszych czasach czasopisma naukowe pełne są artykułów poświęconych doborowi płciowemu i wyborowi partnerów. Poszukując odpowiedzi na to jak i co wybierają samice, naukowcy odkryli zupełnie nowy świat niespodzianek i namiętności: muszki owocowe dysponujące jednymi z największych plemników w królestwie zwierząt (w stosunku do ich małych ciał); samce stonóg i ich specjalne nogi istniejące wyłącznie po to, by rytmicznie masować układ rozrodczy samicy, najwyraźniej potrzebującej stymulacji nim pozwoli się zapłodnić; białko w ślinie samców myszy, które wskazuje samicy właściwego partnera.
 

Odkryli też, że samice licznych bezkręgowców są wyposażone w organy do przechowywania spermy, specjalne kieszenie na nasienie, być może służące do oceny jego jakości. Naukowcy przypuszczają, że samice mogą dbać o spermę, jeśli zdecydują się ją przyjąć lub, w przeciwnym wypadku, zniszczyć.
 

Największy wpływ na teorię wyboru dokonywanego przez samice wywarła przełomowa praca napisana przez ewolucjonistę Roberta Triversa w 1972 roku. Rozmnażanie to nie równanie, stwierdził Trivers. Samce i samice inwestują różne ilości energii i zasobów w uzyskanie potomstwa. Mężczyźni produkują stosunkowo dużo taniej spermy, a kobiety określoną liczbę drogich jaj. Więc ma sens, by to samce rywalizowały o dostęp do samic, a one były wybredne w stosunku do samca czy samców, którym pozwalają się zapłodnić.
 

Najważniejsze pytanie przed jakim stajemy: Czego chcą kobiety?
 

Niektórzy naukowcy spekulują, że ozdoby i kunszt wokalny niosą informację o jakości genów właściciela, jego układzie odpornościowym lub umiejętnościach rodzicielskich. Inni sugerują, że w tych drugorzędnych cechach płciowych jest zawartych mało informacji: istnieją wyłącznie w celu przyciągnięcia uwagi samicy. Jeśli wybiera partnera, którego inne uznają za przystojnego, będzie mieć atrakcyjnych, seksownych synów, a ci z kolei będą mieć większe szanse zostać wybrani na partnerów i przekazać jej geny dalej.
 

Michael Ryan twierdzi, że chociaż sama cecha samca - kolory czy dźwięki jakie może zaprezentować - może być dowolna, na pewno wpływa na decyzję samicy. – To na ogół coś, co posiada samiec i co pobudza neurony samicy – tłumaczy Ryan, który poddał wiele gatunków eksperymentom pod kątem wyboru partnera, by odkryć wszystkie sekrety decyzji samic.


Ryan wskazuje drogę do laboratorium, gdzie samica żaby Tungara, wielkości orzecha włoskiego, cała napuchnięta od jajeczek, ma właśnie przejść taki test. Jak tłumaczy, w rodzimej dżungli żaby Tungara w Panamie samce zbierają się w małych jeziorach i wydają z siebie dwa rodzaje odgłosów: jeden głęboki pomruk, a drugi wysoki jęk. Samice słyszą potencjalnych partnerów i podpływają do tych, z którymi chcą mieć potomstwo. Wybrany samiec wspina się na grzbiet samicy, a ona odpływa z nim do miejsca, gdzie złoży jajeczka do zapłodnienia.
 

Drugi odgłos, ten jęk, określa gatunek – wyjaśnia Ryan. W istocie mówi samicy „Jestem samcem Physalaemus pustulosus”. Pierwszy dźwięk wskazuje na wielkość samca. – Większe osobniki wydają niższe dźwięki – dodaje. – Samice wolą samców wydających najgłębsze pomruki. Najniższy głos, największy partner, najwięcej spermy: wybierając go, samica ma największą szansę, że wszystkie jej jaja będą zapłodnione.
 

Ale to nie koniec historii. Samotny osobnik bez konkurencji nie musi wydawać żadnego pomruku; może tylko jęknąć i mimo to znaleźć partnerkę. Dopóki nie pojawią się inne samce, nie wysila się na głębokie, romantyczne tony. Powodem jest to, że są dwie strony medalu tej miłosnej piosenki: nie tylko samice żaby przysłuchują się dużym samcom. Nietoperze, oposy i inne drapieżniki również.
 

To dobry przykład dylematu, przed jakim stają samce – mówi Ryan. – Jeśli dany osobnik chce konkurować z innymi o partnerkę, musi wydać z siebie dźwięk. Ale tym samym wystawia się na ryzyko bycia zjedzonym i zupełnie usuniętym z puli genów.


Miłosna piosenka


Choć miłosna piosenka wiąże się z poważnym dylematem, wiadomo przynajmniej czego samice żab Tungara szukają: największego samca, który może zapłodnić jak najwięcej jajeczek. Czasami jednak naukowcy są mniej pewni tego, jaką informację przekazuje samicy dana cecha samca. Ryan i studentka Molly Cummings zbadali meksykańskie ryby mieczyki, Xiphophorus multilineatus, i okazało się, że samice wolą partnerów z lśniącymi ogonami.
 

Jeszcze nie wiemy, co dokładnie ten połysk mówi im o samcach – mówi Cummings – ale zdają się wybierać jak najjaśniejsze osobniki.

Jedną z korzyści z połysku jest ominięcie problemu drapieżników, z którym borykają się samce żab Tungara. – To widzimy ja i ty – wyjaśnia Cummings wskazując na fotografię szaro-czarnej ryby na stole – a to jest mniej więcej to, co widzi samica X. multilineatus – dodaje, kładąc obok pierwszej fotografii drugą, zrobioną w świetle UV. Na ogonie błyszczą srebrne krążki i smugi.


Okazuje się, że mieczyki widzą w zakresie światła UV, ale drapieżniki, podobnie jak my, nie. Wygląda na to, że samice mieczyków wyewoluowały mniej ryzykowny sposób na powiedzenie swoim samicom: „Spójrz na mnie. Jestem najlepszy.”
 

W innych przypadkach, naukowcy mają klarowniejszy obraz przekazu męskiego ubarwienia. U gupików Poeecilia reticulate zwycięskie samce mają zazwyczaj intensywne pomarańczowo-czerwone plamki i paski po bokach, tłumaczy Greg Grether, biolog ewolucyjny z Uniwersytetu Kalifornii w Los Angeles. – Mogą uzyskać ten kolor jedynie poprzez jedzenie konkretnego rodzaju pomarańczowych owoców, które są pożądane, ale dość rzadkie w ich rodzimych strumieniach w Trynidadzie – wyjaśnia – więc pomarańczowe ubarwienie może wskazywać, które samce są najlepsze w znajdywaniu owoców lub pokonywaniu konkurentów, aby dostać się do nich w pierwszej kolejności.
 

Naukowcom udało się nawet rozszyfrować wiadomość, jaką samica odbiera patrząc na pawi ogon. W badaniu, które z pewnością wyleczyłoby Darwina z jego wstrętu do pawich piór, biolog Marion Petrie wykazała, że najlepsi ojcowie faktycznie mieli najbardziej wyrafinowane upierzenie. Ich pisklęta w chwili narodzin ważyły więcej niż pozostałych i sprawniej unikały drapieżników.


Darwin postulował, że wybory dokonywane przez samice mogły nie tylko zmienić cechy danego gatunku, ale także doprowadzić do powstania całkowicie nowych. Badania takich gatunków jak wyposażone w gigantyczne plemniki muszki owocowe Drosophila mojavensis, może wyjaśnić, jak do tego dochodzi.
 

W laboratorium Uniwersytetu Arizony w Tucson, Therese Markow odkorkowuje szklaną fiolkę zawierającą dziesiątki samców muszek owocowych żyjących na niewielkiej laboratoryjnej pożywce. Wsuwa malutką gumową pipetę, celuje, zasysa kilka muszek i przekłada je do innej fiolki zawierającej samice.


Niewzruszona samica
 

Przez kilka sekund samce po prostu siedzą i się pysznią. Następnie jeden z nich zbliża się do samicy i przesuwa swoje skrzydła na bok cicho brzęcząc.
 

Dobrze, zaczyna swoją godową piosenkę – mówi Markow. – Jeśli ona go polubi, to też zaśpiewa.Jak podglądacze, przypatrujemy się z uwagą parze w szklanej fiolce.
 

Niestety, nie spodobał się jej – śmieje się Markow. – Nie śpiewa dla niego.

Samiec łatwo nie ustępuje i energicznie pociera oba skrzydła; samica pozostaje niewzruszona. – A teraz ona śpiewa swoją piosenkę „Nie chcę cię” – mówi Markow. – Biedak, a tak otworzył przed nią swoje serce.
 

Za nimi, bliżej końca fiolki, inna samica pociera skrzydła na dowód akceptacji, a samiec na nią wchodzi.
 

Te muchy są z tej samej populacji D. mojavensis więc właśnie tego można było po nich spodziewać: nawet jeśli jedna samica mówi nie, zaraz szybko się znajdzie inna, która powie tak – stwierdza Markow.

Jednak kiedy samce i samice pochodzą z różnych geograficznie populacji D. mojavensis, te ostatnie rzadko akceptują samców z drugiej grupy, mimo że należą do tego samego gatunku. W naturze, D. mojavensis mieszka w gnijących kaktusach zarówno w kontynentalnej części Meksyku, jak i w Baja California, części oddzielonej Zatoką Kalifornijską. – Obie grupy mogą łączyć się w pary i posiadać udane potomstwo – mówi Markow – ale samice wolą tego nie robić. Więc myślę, że to, co widzimy, to tworzący się nowy gatunek. Wstępna separacja mogła być wywołana przez Zatokę Kalifornijską, naturalną barierę, która trzyma dwie populacje z dala od siebie, ale wybór samic utrzymuje i pogłębia ten podział.
 

Takie proste preferencje ze strony samic - dla osobników męskich o pewnym kolorze lub kształcie, bądź z danej populacji - są obecnie uważane za główną przyczynę różnorodności fantazyjnie zdobionych skaczących pająków w górach Sky Island w pobliżu Tucson, w stanie Arizona, czy też jeszcze większej różnorodności ryb pielęgnic w jeziorze Malawi w Afryce.
 

Nie ma wątpliwości. Darwin miał rację, co do siły kobiecego wyboru – mówi Markow. – To może kształtować samców i przyczyniać się do tworzenia nowych gatunków.

A jak to jest być oczekującym samcem, Panem Samotne Serce? Aby się o tym przekonać, ustawiłam skrytkę blisko altany jednego z altanników badanych przez Borgia - samca, o którym naukowiec mówi, że był „wielkim szczęściarzem” rok wcześniej. Borgia nazwał każdego ptaka na podstawie lokalizacji jego altany. Ten najlepszy ptak zbudował swoją w cieniu dwóch starych drzew pieprzowych na farmie Gerar, więc jest „Altannikiem Gerar Pieprzowym”. Ja nazwałam go „G.P.”
 

W przeciwieństwie do altany średniaka, ta należąca do G.P. jest wytrzymała, estetyczna, o właściwej strukturze, jego ozdoby misternie ułożone, ściany ze słomy grube i symetryczne. W centrum ułożył kawałki rozbitej przedniej szyby, każdy kawałek o około 1,2 centymetra średnicy. Gdy pada na nie słońce, błyszczą jak diamenty. Wzdłuż ścian altany zawiesił kawałki drutu oraz pasek czerwonego plastiku i ułożył długi, gruby mur z owczych kręgów tuż przy jednym końcu. Na przeciwległym znajduje się równie duży stos bezbarwnego i kolorowego szkła, posypany kilkoma łuskami i aluminiowymi kapslami. Inne mniejsze kopczyki ze szkła oraz dziwnych kawałków folii aluminiowej i plastikowej leżą rozrzucone, tworząc mozaikę wokół altany, niektóre tak nawet 1,2 metra od niej.
 

Sztuka zdobienia
 

Tak, wszystko jest częścią jego aranżacji – mówi Borgia, gdy pytam o niektóre pozornie przypadkowe kawałki szkła. – W tym miejscu wszystko, co nie jest naturalne, jest częścią jego altany.


Samiec może zbudować altanę ze słomy w ciągu kilku dni. Na dekorowanie potrzeba jednak kilku dodatkowych dni, a ułożenie ozdób w odpowiednich miejscach może trwać latami. Altanniki budują altany na nowo każdego roku, zwykle umieszczając je blisko tych z poprzedniego okresu godowego, a kiedy umiera starszy ptak, młodszy - być może jego syn lub inny bliski krewny - przejmuje jego lokalizację i skarby.
 

Wszystkie ozdoby wybrane przez samców i sposób ich ułożenia zależą od preferencji samic – mówi Borgia. – W jakimś stopniu, są jak my: ozdoby samców nie są koniecznie elementem jego ciała, ale bardziej rzeczami, które uda mu się zdobyć.

Rzeczywiście, męskie i żeńskie ptaki wyglądają bardzo podobnie – mają brązowawe upierzenie ze złotymi kropkami i z pękiem różowych jak guma balonowa piór z tyłu szyi. Te kolorowe pióra zazwyczaj są niewidoczne, ale ptaki demonstrują je w akcie agresji, a samce mogą również nimi falować podczas zalotów lub przygotowywania swojego pokazu.
 

Przez kolejne cztery dni widziałam wiele takich prób i ćwiczeń. Czasami G.P. siadał na gałęzi obok swojej altanki i pracował nad swoimi skrzekliwymi pieśniami miłosnymi, które przypominały szorstki dźwięk buchnięcia pary z ekspresu do kawy. Czasami obchodził całą swoją słomianą altanę i oblizywał każdą indywidualną trawkę, żeby zostawić na niej ślady śliny. Albo przełożył kapsel tu, plastikowy pierścień tam, upuścił łuskę na stos szkła, a następnie nadstawił ucha, żeby posłuchać z jakim pięknym dźwiękiem upadła. Pomyślałam, że pewnie chciałby móc wydobyć taki dźwięk dla samicy.
 

Czasami jeden lub dwa inne samce przyleciały, aby sprawdzić konkurencję lub spróbować ukraść jedno z dzieł sztuki G.P., ale on dzielnie bronił swojego dorobku i rzucał się na nich z wysuniętym do przodu dziobem i językiem oraz pazurami gotowymi do ataku.
 

Pewnego popołudnia, po kolejnym długim i samotnym dniu, G.P. podniósł kilka zielonych pieprzowych jagód, nastroszył swoje fantazyjne różowe piórka, a potem biegał wokół i przez altanę, skrzecząc, gdacząc i wyglądając raczej śmieszne, jak każdy nieszczęśnik czekający na dzwonek telefonu. Niestety, byłam jedyną kobietą w okolicy.
 

Ale może już nie. Być może jeszcze jedna - z jego własnego gatunku - obserwowała go z bezpiecznej odległości, z pobliskiego eukaliptusa. Młode samice potrafią odwiedzić kilka altanek, wielokrotnie, badając je i samców, ucząc się zdaniem Borgii, w jaki sposób dokonywać wyboru. Nie dostaną od samca niczego oprócz jego genów. Nie pomaga wychowywać piskląt. Wydaje się też, że nie mają więcej niż jednego partnera w sezonie. – Studiuje ich i dokonuje wyboru – mówi Borgia – a jeśli jest szczęśliwa, wróci do tego samego partnera w przyszłym roku.
 

Czyżby żadna z samic oglądających G.P. nie była usatysfakcjonowana? A może to tylko gorszy okres w sezonie? Wiatr wiał ciągle przez większość popołudni, a G.P. często odlatywał, gdy tylko zaczynała się wietrzna pogoda, najwyraźniej decydując, że nie warto marnować czasu na czekanie.


Jednak czwartego poranka, pojawiła się samica. Siedziała na gałęzi obok altany przez minutę, a następnie od razu wskoczyła do środka. G.P. wpadł w szał, skrzeczał, puszył się i biegał wokół altany. Zatrzymał się na jednym końcu i podniósł kapsel, aby jej go pokazać, a następnie rzucił go i zrobił kolejne okrążenie wokół altany. Ona po prostu patrzyła. Potem zaczęła się obniżać, lekko podnosząc ogon i przechylając głowę do przodu. Borgia powiedział mi, że to znak „wyboru”, a ja wstrzymałam oddech.
 

G.P. zapiszczał jeszcze głośniej i podskoczył do niej. I dokładnie w tym momencie pojawił się inny samiec. Romans ustąpił miejsca bójce, a samica odleciała.


Byłam jednak pewna, że dokonała już wyboru. Wróci do niego, a G.P. dostanie jeszcze jedną szansę, aby przekazać swoje geny w grze życia. 

Tekst: Virginia Morell