Ptaki, które przelatują tysiące kilometrów aby uciec przed europejską zimą do Afryki często spędzają tam czas śpiewając.
 

To zachowanie zastanawiało naukowców – śpiew wymaga wiele energii, może przyciągnąć drapieżniki i zabiera czas, który można by wykorzystać na poszukiwanie pokarmu. Wydawałoby się, że ptaki nie powinny śpiewać poza sezonem godowym.
 

Marjorie Sorensen z University of Cambridge pojechała do Zambii, aby przetestować różne wyjaśnienia tych zagranicznych koncertów. Istnieją trzy najważniejsze hipotezy. Po pierwsze ptaki mogłyby w ten sposób oznaczać swoje zimowe terytorium. Po drugie śpiew mógłby mieć związek z podwyższonym poziomem testosteronu. Trzecie wyjaśnienie zakłada, że chodzi o ćwiczenia, dzięki którym samiec podnosi swoje zdolności uwodzicielskie.
 

Zespół Sorensen badał zachowanie trzciniaka zwyczajnego (Acrocephalus arundinaceus), którego pieśń jest dość skomplikowana. Im lepszy wykonawca, tym większe ma szanse u samic po powrocie do Europy.
 

Jak wykazały badania, terytoria trzciniaków zachodzą na siebie, a samce nie są wobec siebie agresywnie, co przeczyłoby pierwszej hipotezie. Także poziom testosteronu nie miał związku z zimowym śpiewem.
 

Natomiast porównanie zachowań 57 gatunków ptaków wykazało, że te, które śpiewają w Afryce mają najbardziej złożone piosenki. Ponadto gatunki o efektownym upierzeniu raczej nie śpiewały na obcej ziemi, podczas gdy skromnie ubarwione, u których śpiew odgrywa większą rolę w zalotach – śpiewały.
 

Sugeruje to, że zimowy śpiew jest rodzajem treningu i pozwala wykonywać bardziej złożone piosenki w sezonie lęgowym. O ile w przypadku gatunków wydających z siebie jedną- dwie nuty doskonałość nie ma większego znaczenia, to w przypadku rozbudowanych pieśni bez ćwiczeń nie ma mowy o udanych zalotach.
 

W przypadku spokrewnionej z trzciniakiem łozówki (Acrocephalus palustris) zaobserwowano nawet włączenie zasłyszanych u afrykańskich ptaków dźwięków do własnego repertuaru godowego.
 

Źródło: PAP