Biolodzy nazwali nawet ten podgatunek komarem z londyńskiego metra (Culex pipiens f. molestus). To właśnie w stolicy Wielkiej Brytanii, której mieszkańcy podczas niemieckich nalotów kryli się na stacjach podziemnej kolejki, wyewoluowała nowa forma fizjologiczna krwiopijcy.

Pod koniec lat 90. stwierdzono, że izolowana w metrze populacja tego komara ma zmieniony genotyp w porównaniu z formami naziemnymi. Różni się m.in. behawioryzmem i sposobem rozmnażania. Komar f. molestus kąsa ssaki, ale do produkcji jaj w zasadzie nie potrzebuje krwi. Jest bardziej żarłoczny i w przeciwieństwie do swoich naziemnych kuzynów nie zapada w diapauzę zimową.

– Zmiana tych zachowań związana jest ściśle z miejscem występowania – mówi dr hab. Jacek Twardowski z Zakładu Entomologii Rolniczej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. – Istnieją podejrzenia, że również w Polsce komar brzęczący występuje w różnych formach. Nie wiadomo, czy różnią się one genetycznie, bo nikt nie przeprowadzał takich badań, ale śmiało można postawić taką hipotezę.

Ostatnie doniesienia wskazują zresztą na możliwość znacznego rozprzestrzenienia się f. molestus w Europie i na świecie lub skrzyżowane form molestus i pipiens. A to oznacza jeszcze większą uciążliwość dla człowieka. Tym bardziej, że podziemny mutant zdolny jest również do przenoszenia groźnych chorób takich jak gorączka zachodniego Nilu.