W maju wiejskie łąki, miejskie trawniki i niemal wszystkie skrawki zieleni z pasami przy autostradach włącznie jak jeden mąż żółkną. Dzieje się tak za sprawą mniszka lekarskiego – czasem mylnie zwanego mleczem – i jego żółtych koszyczków.

To w nich znajdują się kwiaty – w liczbie nawet do stu – z płatkami, słupkami i pręcikami wytwarzającymi pyłek. Męskie i żeńskie komórki rozrodcze mniszka czekają wówczas na połączenie i dalszy etap rozwoju. Masowe kwitnienie trwa przez około dwa tygodnie i następuje między kwietniem a czerwcem, w zależności od temperatur.

Zakwitły mniszek jest jak lep na owady – pszczoły, motyle, muchy. Jego intensywna, żółta barwa wabi je do koszyczka. Ten ostatni zamyka się na noc i niepogodę, a otwiera szeroko jedynie wtedy, gdy świeci słońce. Gdy za sprawą owada dojdzie do zapłodnienia, koszyczek zamyka się na dobre, a kwiaty przekształcają się w nasiona. Po kilku dniach łąka, która jeszcze niedawno była cała żółta, mieni się bielą dmuchawców. Jest nie do poznania.

Dmuchawce są jak małe lotniska – każde nasionko ma swój puchowy latawiec, który niesiony wiatrem (często z pomocą najmłodszych miłośników przyrody próbujących na tej roślinie pojemność swoich płuc) potrafi przemierzać nawet kilometry. Czasem pomaga im w tym woda – mogą w niej spędzić wiele miesięcy, nim znajdą podatny grunt.

Gdy trafią do gleby, zakiełkują i po roku wypuszczą rozetę liści. Zakwitną dopiero na drugi rok, dołączając do wiosennego dywanu żółci.

 

: