Według naukowców jest nadzieja, a kluczem do rozwiązania tego problemu może być badanie i obserwacja wybitnych jednostek, które zadziwiają świat swoimi możliwościami. Nagrodzony w 2015 tytułem mistrzowskim przez  International Association of Memory 26-letni student medycyny to dobry obiekt do badań. Alex Mullen znany jako „atleta pamięci”, startuje między innymi w konkurencji polegającej na zapamiętywaniu największej ilości rzeczy w najkrótszym czasie. W testach na to wykorzystuje się sekwencje kart do gry, twarze, imiona oraz na przykład daty wydarzeń historycznych. 

Osoby takie jak Mullen budzą fascynację naukowców. W świecie, gdy gigantyczne bazy danych zastępują nam biblliotek i pamięć, gdzie zapamiętanie cudzego numeru telefonu dostarcza trudności – ich wyczyny są jeszcze bardziej imponujące, choć nie do końca nowe. Warto pamiętać, że w czasach starożytnych kultury oralne nie dysponując spisaną historią opierały się tylko na możliwości pamięci swoich członków. 

Wyobrażacie sobie nauczyć się „Iliady” albo „Odysei” Homera na pamięć? Dla nas może to być niewykonalne zadanie, ale dla starożytnych – jak najbardziej. Co zatem mieli oni, oraz mistrzowie pamięci, czego brakuje nam? Czy pamięć można wyćwiczyć jak mięśnie?

Wiemy na pewno, że mózg to organ, który można trenować i kształtować. Badanie z 2000 roku pokazało, że bardzo ważny dla utrzymywania wspomnień jest hipokamp. Ta część mózgu, co ciekawe, okazała się znacznie bardziej rozwinięta u... londyńskich taksówkarzy, niż u innych mieszkańców tego miasta. Pomagało im to planować w gąszczu ulic odpowiednie trasy i unikać korków. By to zrobić musieli dobrze pamiętać gdzie można jechać, w jakim kierunku oraz które ulice mogą być aktualnie remontowane. 

Są dowody na to, że trening pamięci przynosi korzyści – mówi Emma Ward, wykładająca psychologię na Uniwersytecie Middlesex. Dodaje, że internet nie jest obecny w naszym życiu jako jego integralna część na tyle długo by móc jasno stwierdzić i ocenić jego długoterminowy wpływ na nasz mózg. Ward przekonuje jednak, że poprzez wielokrotne próby i powtórzenia można usprawnić działanie tego organu. 

- Można rzeczywiście podejrzewać, że im bardziej stajemy się zależni od różnego rodzaju pomocy tym słabszą mamy pamięć. Będzie to naprawdę ciekawe za kilka lat: zbadać ludzi, którzy dorastali mając do dyspozycji taką technologię by sprawdzić jej efekt na pamięć i zdolności poznawcze – dodaje. 

Według autora książek i naukowca zajmującego się neurologią - Deana Burnetta – pamięć można porównać do zdrowia fizycznego i nie da się mieć jej na wysokim poziomie bez ćwiczeń.

- To funkcja biologiczna, jak większość innych, gdy nie jest używana staje się słabsza – tłumaczy – Wspomnienia są w istocie połączeniami nerwowymi, powszechnie wiadomo, że by pozostały w dobry stanie należy ich używać. 

Takim ćwiczeniem jest przypominanie sobie. Jednocześnie naukowiec przekonuje, że jeśli wspomnienia się zacierają, nie znaczy to, że tracimy je na zawsze. Po prostu nasz mózg ze znacznie większą trudnością uruchamia te połączenia w porównaniu do innych. 

Według Warda wpływ technologii to nie tylko wyręczanie się Googlem przy każdej okazji. To także codzienne bombardowanie informacjami i obrazami przez media, sieć, reklamy i tak dalej. Może to prowadzić nie tylko do konfuzji mózgu, ale też do tworzenia się sztucznych wspomnień. 

Zatrzymanie wakacji na karcie pamięci smartfona zwalnia nas z obowiązku pamiętania, a przez to zaniedbujemy trening i z czasem bez tych zdjęć możemy mieć poważny problem ze wspominaniem danego wydarzenia, albo będziemy pamiętać jego zniekształconą wersję.

Jedną z popularnych metod poprawy pamięci jest tak zwany pałac pamięci („memory palace”), nazywany inaczej rzymskim pokojem. Jego wykorzystanie mogliście zobaczyć choćby w popularnym serialu TV „Sherlock”, gdzie grający detektywa Benedict Cumberbatch przypisuje każdej z zapamiętywanych rzeczy obraz. To rodzaj galerii we własnej głowie, gdzie nawet jeśli obrazy będą absurdalne – sami zorientujemy się w swoich skojarzeniach. W ten sposób można „umeblować” umysł wspomnieniami i orientować się w nich jak z pomocą mapy.

Korzysta z niej Katie Kermode, która może pochwalić się dwoma rekordami: zapamiętała 105 i twarzy w 5 minut oraz 318 losowych słów w 15 minut. Imponujące!

- Podróżuje dookoła swojego domu i innych, w których mieszkałam – tłumaczy swoją metodę – Umieszczam dwa słowa w każdym pokoju i wiążę je wizualnie. Następnie chodzę w głowie różnymi ścieżkami i przypominam sobie, które słowa widziałam.

Inna technika pozwala na zapamiętanie długich ciągów liczb. Polega na łączeniu dwóch cyfr z podmiotem, obiektem i czynnością, na przykład: 19 + zwierzę + zupa + gotowanie. W ten sposób w głowie powstaje historia ułatwiająca zapamiętanie i orientację. 

Patrząc na dokonania mistrzów pamięci można odzyskać nadzieję, że i nam w codziennym zabieganiu uda się poprawić zdolności, bez faszerowania się suplementami. Trudna rada, podobnie jak z siłownią – czas zacząć ćwiczyć!

Źródło: The Guardian