Wiele osób w Usa – o wiele większy odsetek niż w innych krajach – nadal uważa, że aktywiści klimatyczni wykorzystują zagrożenie globalnym ociepleniem do ataku na wolny rynek i społeczeństwo przemysłowe. I nie zmienił tego fakt, że minionej jesieni międzyrządowy panel ds. zmiany klimatu, składający się z setek naukowców działających pod auspicjami ONZ, wydał piąty już raport w ciągu minionych 25 lat. Tym razem powtórzono głośniej i dobitniej niż kiedykolwiek stanowisko badaczy z całego świata: temperatura powierzchni naszej planety wzrosła o mniej więcej 0,8OC w ciągu ostatnich 130 lat, a działania człowieka, w tym spalanie paliw kopalnych, z dużym prawdopodobieństwem były główną przyczyną ocieplenia od połowy XX w.

Sam pomysł, że setki naukowców z całego świata współpracowałyby przy takim szeroko zakrojonym spisku, jest śmieszny – naukowcy uwielbiają wytykać sobie błędy. Jest jednak jasne, że organizacje finansowane częściowo przez branżę paliw kopalnych celowo starają się osłabić publiczną akceptację dla stanowiska naukowego poprzez promowanie nielicznych sceptyków.

Media poświęcają dużo uwagi takim krytykantom. Przekonują, że nauka jest pełna szokujących odkryć dokonanych przez szalonych geniuszy. To nieprawda. Postęp dokonuje się zwykle stopniowo, przez mozolne gromadzenie danych i odkryć dokonywanych przez wiele osób na przestrzeni lat. Tak też było ze stanowiskiem na temat zmiany klimatu.

Ale PR kół przemysłowych, choć zwodniczy, nie wystarczy, by wyjaśnić, dlaczego tylko 40 proc. Amerykanów (wg sondażu Pew Research Center) wierzy, że działanie człowieka to główna przyczyna globalnego ocieplenia. (Z badań Global Challenges Foundation wynika, że jest o tym przekonanych 65 proc. Polaków).

„Problem komunikacji naukowej” przyczynił się do wielu badań nad tym, jak ludzie wybierają to, w co wierzą – i dlaczego tak często nie przyjmują stanowiska naukowego. Według Dana Kahana z Uniwersytetu Yale nie chodzi o to, że nie potrafią go zrozumieć. W jednym badaniu Kahan poprosił 1540 Amerykanów, reprezentatywną próbkę, o ocenę zagrożenia zmianą klimatu w skali od zera do dziesięciu. Następnie skorelował wyniki z wiedzą badanych. Odkrył, że większa wiedza wiązała się z silniejszymi poglądami. Według Kahana dzieje się tak dlatego, że ludzie mają skłonność do wykorzystywania wiedzy naukowej do wzmacniania wierzeń ukształtowanych przez ich pogląd na świat.

Amerykanie dzielą się na dwa obozy – twierdzi Kahan. Ci z bardziej „egalitarnym” i „komunitarnym” nastawieniem są generalnie podejrzliwi względem przemysłu i skłonni wierzyć, że regulacji rządowych wymagają tylko niebezpieczne rzeczy. Z dużym prawdopodobieństwem dostrzegą oni ryzyko zmiany klimatu. W przeciwieństwie do nich osobom z „hierarchicznymi” i „indywidualistycznymi” poglądami nie podoba się, że rząd wtrąca się w ich sprawy. Ci skłonni są odrzucić ostrzeżenia dotyczące zmiany klimatu, bo wiedzą, że ich akceptacja może doprowadzić do nowych podatków lub regulacji.