Nie od dziś wiadomo, że alkohol nie pomaga przy wysiłku intelektualnym, no chyba, że jesteś Hemingwayem czy Pilchem. Wiele badań potwierdza, że napoje wyskokowe upośledzają zdolność zapamiętywania, funkcje motoryczne; natomiast zwiększają odwagę i pewność siebie. Ale to chyba zbadaliśmy wszyscy empirycznie.

Mogłoby się wydawać, że umiejętność mówienia w języku obcym, która przecież wymaga wysiłku intelektualnego, nie idzie w parze z kuflem pszenicznego czy lagera. Zwroty takie jak I feel train to you, czy thank you from the mountain mogą trafić do Muzeum Internetu. Z drugiej zaś strony, czynność ta wymaga odwagi i sporych pokładów pewności siebie, zwłaszcza w większym towarzystwie.

Nad tym filozoficznym problemem pochylili się naukowcy z Uniwersytetu w Liverpoolu, Królewskiego College’u Londyńskiego i Uniwersytetu w Maastricht. Swoją drogą, ciekawe w jakich okolicznościach postanowili zbadać tę kwestię? Sprawdzili wpływ małych ilości alkoholu na umiejętność mówienia po holendersku młodzieży z Niemiec studiującej w Maastricht.

Pięćdziesięciu studentów, którym prawdopodobnie oczy zaświeciły się na wieść o darmowym piwku, podzielono na dwie grupy. Szczęśliwcy dostali kufel piwa odpowiedni do masy ciała, a ilość wynosiła około 460ml pięcioprocentowego trunku. Reszta otrzymała bezalkoholowy odpowiednik. Następnie odbyli rozmowę po holendersku, która została nagrana. Zdolności językowe były oceniane przez dwóch Holendrów, którzy nie mieli pojęcia, kto trafił na chmielową ambrozję, a kto czuł tylko gorzki smak rozczarowania.

Badania pokazały, że studenci po alkoholu mówili znacznie sprawniej niż ich trzeźwi koledzy. Co ciekawe, alkohol nie miał wpływu na samoocenę zdolności językowych. Naukowcy podkreślają, że zjawisko dotyczy tylko niewielkich ilości alkoholu. Warto wierzyć im na słowo, nawet jeśli bełkot waszego znajomego na imprezie bardzo przypomina orędzie w języku perskim.

Paweł Sadowski