Stoję w supermarkecie i uważnie przyglądam się sklepowym półkom. Idealnie okrągłe, błyszczące
i podejrzanie podobne do siebie jabłka aż proszą, żeby je kupić. Pani stojąca obok mnie ogląda każdego pomidora pod światło mni wkłada do koszyka tylko te najpiękniejsze. Mandarynki tego samego kształtu
i wielkości eksponowane są niczym dzieła sztuki – każde zagłębienie plastikowej palety jest przewidziane tylko dla jednego idealnego owocu. A co z tymi, które były krzywe albo miały przebarwienia? Nie zasłużyły na to, żeby trafić do sklepu.
 

W Polsce marnujemy ponad 9 mln ton żywności, często tylko dlatego, że nie spełnia norm i standardów wizualnych. Czy zatem jedzenie musi być idealne, żebyśmy chcieli je jeść? Badania dowodzą, że tak. Dajemy się uwieść, kupujemy za dużo, a kilka dni później i tak część zawartości koszyka ląduje w śmietniku. W skali całego świata co sekundę wyrzucamy 40 ton jedzenia. Aż 1,3 mld ton rocznie! Liczba niewyobrażalna i może właśnie dlatego trudno sprawić, by ktoś konkretny poczuł się za to odpowiedzialny. „To nie ja” – powie większość z nas, bo przecież jeden spleśniały ziemniak nie wydaje się znaczący w takiej skali. Tymczasem to, co wyrzucamy, mogłoby wykarmić cały świat. Co trzeci człowiek na ziemi cierpi z powodu niedożywienia, co kilka sekund z głodu umiera dziecko. Nie zamierzam brać udziału w wyborach najpiękniejszej marchewki. Wybieram te najbardziej koślawe i podejmuję wyzwanie, że od dziś nie marnuję jedzenia.
 

A Ty? Przyłącz się do naszej akcji na Facebooku i podziel się z nami swoimi patentami na niewyrzucanie!

red. nacz. Martyna Wojciechowska