Choć z reguły nie myślimy o kościołach w kategoriach wypadania z biznesu, to się zdarza. W marcu 2016 brytyjscy menonici, poruszeni śmiercią jednego parafianina i brakiem zainteresowania, odbyli ostatnie wspólne nabożeństwo.
 

Niby łatwo można przewidzieć, że prosto ubierający się anabaptyści, którzy pod względem wiary zbliżeni są do amiszów, w dobie smartfonów staną się nieistotni, ale to tylko część większej tendencji. Na całym świecie ludzie, pytani o osobisty stosunek do wiary, coraz częściej wzruszają ramionami.
 

Z kolei osób nie należących do żadnej religii, tzw. bezwyznaniowców, jest coraz więcej. Są największą grupą religijną w Ameryce Północnej i większości krajów europejskich. W Stanach Zjednoczonych stanowią prawie 25 procent populacji. W ciągu ostatnich dziesięciu lat bezwyznaniowcy w Stanach przewyższyli pod względem liczebności katolików, główny odłam protestantów i wszystkich wyznaniowców religii nie chrześcijańskich.
 

Brak przynależności religijnej ma ogromny wpływ na to, co ludzie myślą o śmierci, jak uczą swoje dzieci, a nawet jak głosują. (Obejrzyj The Story of God z Morganem Freemanem, żeby zobaczyć, jak różne religie widzą Boga i stworzenie świata).
 

Od dłuższego czasu przewidywano, że wraz z postępem technologicznym na świecie religia przestanie odgrywać kluczową rolę. Jednak wszystkie najnowsze analizy pokazują, że dzieje się to w niebywale szybkim tempie. We Francji już wkrótce większość narodu będzie bezwyznaniowa. Podobnie Holandia i Nowa Zelandia. W Wielkiej Brytanii i Australii już niebawem chrześcijanie stracą przewagę. Religia w szybkim tempie staje się mniej istotna niż kiedykolwiek, nawet w krajach, w których do tej pory miała wpływ na wszystko, od władców po granice i architekturę.
 

Bezwyznaniowcy nie przejmują jednak Ziemi już w tym momencie. W wielu częściach świata, zwłaszcza w Afryce Subsaharyjskiej, liczba wierzących rośnie tak szybko, że w skali światowej liczba bezwyznaniowców zmniejszy się za 25 lat. Jak określił to jeden z naukowców, świat zaczyna dzielić się na “laicyzujący się Zachód i szybko powiększającą się resztę”. (Innym mocno świeckim krajem są Chiny, gdzie rewolucja kulturalna tłumiła religię przez dziesiątki lat, podczas gdy w niektórych byłych krajach komunistycznych religia staje się bardziej popularna).
 

I nawet na laicyzującym się Zachodzie lawina projektów ustaw dotyczących wolności religijnej – które w gruncie rzeczy dekryminalizują dyskryminację – to najnowsze działania w amerykańskiej wojnie kulturowej o zabarwieniu religijnym, które na razie nikogo nie przekonują.
 

Wśród bezwyznaniowców istnieją głębokie podziały. Niektórzy to zagorzali ateiści. Inni agnostycy. A wielu innym po prostu nie zależy na wybraniu preferencji. Zorganizowani wokół sceptycyzmu do organizacji i zjednoczeni wspólnym przekonaniem, że nie wierzą, bezwyznaniowcy jako grupa mają tak samo złożoną strukturę wewnętrzną jak wiele religii. I tak jak w przypadku religii, te wewnętrzne sprzeczności mogą odstraszać nowych członków.
 

Milenialsi do Boga: Nie, dzięki
 

Jeśli świat znajduje się nad religijną przepaścią, to trzeba wiedzieć, że powoli zmierzaliśmy w tym kierunku od kilkudziesięciu lat. Pięćdziesiąt lat temu magazyn Time zadał pytanie w słynnym nagłówku: Czy Bóg umarł?”. W artykule zastanawiano się, czy religia ma znaczenie we współczesnym życiu - po zakończeniu ery nuklearnej, kiedy komunizm się rozprzestrzeniał, a naukowcy potrafili wytłumaczyć więcej zjawisk niż kiedykolwiek wcześniej.
 

Dzisiaj nadal zadajemy sobie to samo pytanie. Jednak odpowiedź nie ogranicza się do tak lub nie. Część populacji urodzona po ukazaniu się tego artykułu na prowokujące pytanie może odpowiedzieć: “Jaki Bóg”? W Europie i Ameryce Północnej bezwyznaniowcy z reguły są o kilka lat młodsi od średniej populacyjnej. A 11 procent Amerykanów urodzonych po 1970 roku dorastało w świeckich domach.
 

Postęp nauki nie tylko sprawia, że ludzie zaczynają wątpić w Boga, ale też łączy tych, którzy wątpią. Łatwo znaleźć w sieci grupy dyskusyjne ateistów czy agnostyków, nawet dla kogoś pochodzącego z religijnej społeczności czy rodziny. I każdy kto szuka towarzystwa , którym w przeciwnym wypadku byłby kościół, może się wybrać na niedzielne świeckie spotkanie albo na tysiąc innych spotkań dla humanistów, ateistów, agnostyków czy sceptyków.
 

Grupy z for internetowych i spotkań na żywo robią więcej niż tylko dają dowcipne odpowiedzi dla religijnych krewnych, którzy zmuszają do chodzenia do kościoła. Oni dają im odczuć, że nie są sami.
 

Jednak nie jest łatwo zjednoczyć ludzi wokół idei niewierzenia w coś.