Z Arkadym spotykamy się w jednej z warszawskich kawiarni. O swojej przyszłej wyprawie mówi spokojnie, ale w jego oczach widać już zapał. Ale jeszcze chwila cierpliwości – start wyprawy przewidziano na luty. Afryka to według niego miejsce, które najlepiej sprawdzi możliwości samochodu... oraz kierowcy.

Wyprawy “Maluchem” nigdy nie były w pojedynkę, towarzyszy im ekipa filmowa, tym razem Fiedler pojedzie sam wraz z dokumentującym drogę fotografem. Żadnych towarzyszących samochodów. Żadnego sztabu, zaplecza w odwodzie. Jak sam mówi – wyprawa ma charakter “pionierski”.

Błażej Grygiel: Czy samochód zostanie specjalnie wyposażony do podróży? Na przykład w dodatkowe akumulatory?

Arkady Fiedler: Nie, idea jest taka by był to zwykły seryjny Leaf, jakie można spotkać w całej Europie, jakie znajdziesz w salonach. Nie będzie podniesiony, nie będzie miał wzmocnionego podwozia, czy specjalnych kół.

Nie będzie stacji, jak sobie poradzisz?

Będą ludzie, na których liczę. To oni muszą mi pomóc i bez nich nie dam sobie rady.

Poprzednie wyprawy dały Ci powody by na to liczyć?

Tak, zdecydowanie. Zarówno w Afryce jak i w Azji ludzie z miast i miasteczek, ci najbardziej prości są najbardziej pomocni. Zresztą nie tylko oni, pomoc przychodzi z różnych stron. Oczywiście nie wszędzie wygląda to identycznie, na przykład Egipt jest trudny jeśli chodzi o pomoc, a sąsiedni Sudan wręcz przeciwnie – tam punktem honoru jest pomóc przybyszowi.

Testowałeś już samochód?

Tak, odbyłem nim już nawet dłuższą podróż testową, z nastawieniem na sprawdzenie tego, co może mnie spotkać. Przejechałem 2500 kilometrów w tydzień, drogami nieasfaltowymi, przez las, miejsca, gdzie musiałem liczyć na życzliwość ludzi, którzy pozwolą mi naładować samochód.

Ludzie byli zdziwieni, że przychodzi ktoś z kablem i pyta “czy mogę naładować samochód”?

Nie, bo o elektrycznych samochodach dużo się mówi. Temat nie jest obcy, ale wielu zobaczyło taki na żywo po raz pierwszy, więc rozmawialiśmy o wyglądzie, dźwięku, jak się sprawdza i tak dalej. Wzbudza zainteresowanie.

Jaki jest główny cel Twojej wyprawy? Promocja elektrycznych samochodów? Rekord? Spełnienie marzenia?

Na pewno nie podróżuję dla rekordów. Podróż jest elementem szerszego doświadczenia i ja robię to dla pasji poznawania i docierania do miejsc, w których nie byłem. Także poznawać naprawdę miejsca, które znam z książek, filmów czy relacji. Zobaczyć je, poczuć temperaturę, klimat, kurz, zapach – to zupełnie inne wymiar niż czytać o tym czy oglądać w TV.

Ta konkretna podróż ma swój cel – to przejechanie. Chcę przebyć kontynent samochodem elektrycznym, który tego kontynentu jeszcze nie przejechał.

Mam już zarys trasy, która będzie się zmieniać w zależności od tego jak będę sobie radził. Ruszam w lutym z Kapsztadu, a potem jadę przez Afrykę Zachodnią: Republika Południowej Afryki, Namibia, Angola, Demokratyczna republika Konga, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigeria, dalej Benin, chciałbym pojechać do Togo i Gany, ale to zależy od tego czy się wyrobię. Jak nie to od razu jadę z Beninu do Burkina Faso. Jeśli starczy czasu odwiedzę także Gwineę i Senegal, a jeśli nie to jadę od razu Mali, potem Mauretania, Sahara zachodnia i Maroko.

W Afryce cały czas coś się dzieje. Twoja trasa wiedzie przez spokojne rejony, ale czy nie obawiasz się, że nagle coś może się odmienić?

Nie obawiam się, że nagle zaiskrzy jakiś konflikt, choć jest tam wiele kwestii, które mogą zaognić demonstracje czy spory. Raczej się tego nie obawiam, podróżuję świadomie, unikam miejsc gdzie może mi coś grozić, wiem kiedy się wycofać.

Bardziej się obawiam, że nagle przed nosem zostanie mi zamknięta jakaś granica i nie będę mógł dalej jechać. Taki kraj jak Demokratyczna Republika Kongo – nie jestem w stanie go objechać samochodem, jest gigantyczny. To może mnie spowolnić, czy zatrzymać, a czas mam ograniczony. Nie mogę sobie ot tak znikać w świecie, mam dom, rodzinę, oni są najważniejsi.


O swojej wyprawie Arkady Fiedler chce informować na mediach społecznościowych, w internecie, pisać relacje. Będziecie mogli je śledzić także u nas! Redakcja National-Geographic.pl będzie śledzić wyprawę i już teraz trzyma za nią kciuki!