Pośrednio odżywczym składnikom tego procentowego napoju zawdzięczamy wprowadzenie pisma i budowę pierwszych dużych miast dorzecza Tygrysu i Eufratu. Adelheid Otto, archeolożka z Uniwersytetu Ludwika Maksymiliana w Monachium, która współprowadziła wykopaliska w Tall Bazi, uważa, że substancje odżywcze uzyskiwane podczas fermentacji podstawowych zbóż sprawiły, że mezopotamskie cywilizacje przetrwały. Zwłaszcza dzięki diecie bogatej w witaminy, co w tamtejszych czasach było rzadkością. – Jedli mało zróżnicowane produkty – wyłącznie chleb, jęczmień i sporadycznie mięso – wyjaśnia archeolożka. – Pijąc piwo, otrzymywali wszelkie substancje niezbędne do rozwoju organizmu. Jestem przekonana, że to dzięki temu narodziły się największe kultury starożytnego Bliskiego Wschodu – przekonuje Otto.
 

O jeden krok za daleko
 

Jest też druga strona tej opowieści. Gdy starożytni nauczyli się już produkować wyskokowe trunki, szybko odkryli, że można spożywać je w nadmiarze. Nim celtyccy przodkowie Francuzów stworzyli pierwsze winiarnie, alkohol importowali od Greków, Etrusków i Rzymian. Na stanowisku archeologicznym Corent, w centralnej Francji, 5O ludzi pod kierunkiem szwajcarskiego naukowca Matthieu Poux odkopuje fundamenty celtyckiej osady będącej stolicą regionu. W I i II w. p.n.e. zamieszkiwało ją 10 tys. ludzi. Mieli wszystko – targowisko, świątynie, gospody i teatr. Do szczęścia brakowało im tylko napitku.
 

– Alkohol odgrywał istotną rolę w życiu miasteczka – wyjaśnia Poux. – Był symbolem statusu, spoiwem łączącym ludzi, stałym elementem biesiad i ceremonii, ale też czynnikiem wzmacniającym pieniactwo czy przemoc. Niespełna 100 lat przed najazdem Juliusza Cezara, w roku 140 p.n.e., ulice Corentu wręcz spływały winem. Dowodem na to jest korytarz rozgniecionych amfor i dzbanów, których skorupy chrzęszczą pod nogami, gdy przemierza się ulice odkopanego miasta. Archeologowie zebrali już 50 ton popękanych naczyń. – 10 razy więcej znajduje się wciąż na wzgórzu nieopodal miasta – mówi Poux i pochyla się, sięgając po kawałek czerwonej gliny zdobiony drobinkami czarnej lawy wulkanicznej. – Znalezione tu naczynia sprowadzano z Włoch. Wiem, że obsydian, którym je udekorowano, pochodzi z rejonów Wezuwiusza – wyjaśnia Poux.
 

Rzymscy winiarze, których klienci w centrum imperium gustowali w białych odmianach trunku, rynek Galów zasilali winami czerwonymi. Wytwarzane na rozległych plantacjach alkohole nalewano do ogromnych amfor. Te (w ilości do 10 tys. sztuk) ładowano na statki, które transportowały trunki przez Morze Śródziemne. Następnie wino przenoszono na barki, rozwożące je rzekami na północ. Nim ładunek zawitał do portu Corent, jego cena rosła stukrotnie. Jak podają źródła, spragnieni Celtowie za jeden słój napoju skłonni byli oddać nawet niewolnika.
 

Wino było istotną częścią lokalnych rytuałów. Sama obecność trunku na stole wzmacniała status plemiennych przywódców, ale sprawiała też, że ceremonia nierzadko przemieniała się
w pijacką burdę. – Uroczystości były pompatyczne i wzniosłe, ale też brutalne. Pełne ofiar, pojedynków, które co i rusz wybuchały nad kielichem i talerzem mięsiwa – opowiada Poux. – Zwłaszcza przed bitwami woje tankowali na umór. Amfory, które zamiast otwierać, ścinano mieczami i wyrzucano na ulice, były dowodem bogactwa, prosperity i potęgi miasta – tłumaczy Poux.
 

Archeolodzy obliczyli, że mieszkańcy Corentu na przełomie stulecia przepili jakieś 50–100 tys. dzbanów wina, co daje 28 tys. butelek czerwonego trunku rocznie. – Wino początkowo było napojem elit. Przeciętni obywatele musieli zadowolić się piwem i pitnym miodem – wyjaśnia Poux.
 

Według dzisiejszych standardów liczby te nie robią wrażenia, bo współczesny świat jest wprost skąpany w alkoholu. Od czasów udoskonalenia metod destylacji w średniowieczu spożywamy coraz więcej trunków w stężonej postaci. Przyjmuje się, że na świecie każdy człowiek powyżej 15 lat średnio sięga po drinka raz dziennie, a nawet dwa, biorąc pod uwagę fakt, że połowa ziemskiej populacji nie pije w ogóle. W USA, według danych Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom, aż 88 tys. obywateli umiera z powodu nadużywania alkoholu. W Polsce – 10 tys.
 

Miliony lat temu, gdy jedzenie było trudne do zdobycia, słabość do etanolu i przyjemne bodźce w mózgu towarzyszące odkryciu sfermentowanego pożywienia zapewniły naszym przodkom przeżycie i przewagę nad innym gatunkami. Dzisiaj jednak to genetyczne dziedzictwo i neurochemiczne procesy przekazane przez naczelnych praojców leżą u źródeł naszego nałogowego picia – mówi fizjolog Robert Dudley, którego ojciec był alkoholikiem.
 

Z biegiem czasu odurzająca moc etanolu stawała się przedmiotem coraz większej troski, a czasem ostrego zakazu. – Obserwując historię, większość społeczeństw podczas spożywania alkoholowych napojów starała się zachować zdrowy rozsądek i równowagę. W imię zasady: „Pozwól ludziom pić boski napój, ale nie daj im się upić” – pisał Rod Phillips, autor książki Historia alkoholu.