Teraz te powiązania okazywały się zabójcze. Jednym z podejrzewanych przez Zetas o donosicielstwo – jak się okazuje niesłusznie – był José Luis Garza junior, członek kartelu o stosunkowo niskiej randze. Gdy ciężarówki pełne zbirów przybyły do Allende, jednym z ich pierwszych punktów docelowych było ranczo należące do ojca Garzy, Luisa, leżące jakieś 5 km od miasteczka. Po zapadnięciu zmroku z jednej z dużych, zbudowanych z pustaków wiat magazynowych na ranczu zaczęły unosić się płomienie. To kartel palił ciała zmarłych.

Sarah Angelita Lira, farmaceutka i żona Rodolfa Garzy juniora, ofiary: Przyszedł mój mąż, Rodolfo. Powiedział: „Głowa mi pęka. Wezmę prysznic”. Był cały pokryty pyłem, bo otwierał właśnie nowe wyrobisko węgla. Po chwili zaczął dzwonić jego telefon. Myślałam, że Rodolfo poszedł się położyć, ale on wyszedł z sypialni w pełni ubrany i spojrzał mi w oczy w sposób, jakiego dotąd nie widziałam. „Nie wychodź z domu”, powiedział.

„Coś się dzieje. Nie wiem, co to jest, ale nie wychodź z domu. Wrócę”.

Po jakimś czasie Rodolfo do mnie zadzwonił. „Wyjdź z domu” – powiedział. Kazał mi poprosić mojego kuzyna, żeby zabrał naszą córkę Sofię i mnie do domu mojej matki.

Ranczo jego wuja, Luisa, paliło się. A przed bramą stało mnóstwo uzbrojonych mężczyzn. Jego siostra nie odbierała telefonu. Jego ojciec też nie. Posłał zatem jednego ze swych pracowników, Pilo, by ten sprawdził, co się dzieje. Bandyci otworzyli bramę. Pilo wszedł do środka. Ale nigdy nie wyszedł.

Rodolfo był wystraszony. Nie mógł znaleźć swoich rodziców. Nie mógł znaleźć swojej siostry. A teraz zniknął jego najlepszy pracownik. Postanowił, że spróbuje zakraść się na ranczo od tyłu. Kilka minut później zadzwonił ponownie. „Każ swemu kuzynowi, żeby zawiózł cię do Eagle Pass. Nie pakuj się. Po prostu jedź!” – nakazał.

Evaristo Treviño (żadnych powiązań z Zetas), były komendant straży pożarnej: Podlegli mi funkcjonariusze odebrali zgłoszenie pożaru na jednym z rancz Garzów, niecałe 3 km od Allende. Wyglądało na to, że rodzina Garzów odbywa tam jakiś zjazd. Jako jedni z pierwszych na zgłoszenie zareagowali strażacy z wozem zapasowym. Zauważyli tam ludzi powiązanych z organizacjami przestępczymi, którzy w wulgarny sposób, celując do nich z broni, zmusili ich do wycofania się. Powiedzieli, że będzie jeszcze wiele incydentów. Mieliśmy odebrać wiele zgłoszeń mówiących
o strzałach, pożarach i tego typu sprawach. Przykazali nam, byśmy nie ważyli się na nie reagować.