Wszystko zaczęło się od sierści psa. I to psa Ronalda Reagana.
 

Przez krótki okres w połowie lat 80. ubiegłego wieku Claire McLean była odpowiedzialna za strzyżenie psa prezydenta Reagana rasy Bouvier des Flandres o imieniu Lucky. Po przycięciu sierści, McLean zachowała ją dla siebie. Jej matka później namalowała portret Lucky i użyła do tego jej prawdziwej sierści.
 

Z tego obrazu zrodziła się u McLean pasja do zbierania pamiątek związanych ze zwierzętami prezydentów. Zaczęła kolekcjonować i tworzyć inne przedmioty do kolekcji i w 1999 roku otworzyła Presidential Pet Museum w stodole w Maryland, oddalone o około 50 kilometrów od Waszyngtonu.
 

83-letnia McLean nie jest już w stanie sama prowadzić muzeum, ale ma nadzieję, że znajdzie następcę. Wraz z prowadzącym stronę muzeum Davidem Bakerem wystawiła na aukcję stronę internetową muzeum oraz kolekcję w nadziei, że przyszły kupiec otworzy muzeum na nowo. Jak dotąd trwająca do wtorku anonimowa aukcja otrzymała 19 ofert, a najwyższa wynosi 5600 dolarów.
 

Kolekcja zawiera zbiory sztuki, artefaktów, listów i drobiazgów związanych z ulubieńcami prezydentów. W skład zbiorów wchodzą:

Jednym z najstarszych przedmiotów w kolekcji jest krowi dzwonek rzekomo noszony przez zwierzę prezydenta Williama Tafta Pauline Wayne – ostatnią krowę, jaka pasła się na trawniku Białego Domu.
 

- Nie poświadczono autentyczności tego przedmiotu – ostrzega Baker, który również jest redaktorem naczelnym Petful – strony o zwierzętach domowych i ich pielęgnacji. – [McLean] twierdzi, że podarował go bratanek strażnika Białego Domu – któremu wydawało się, że dzwonek przypomina ten ze zdjęcia krowy Pauline Wayne.
 

Mimo wszystko dla współczesnych gości muzeum autentyczność krowiego dzwonka może nie być aż tak interesująca jak fakt, że niegdyś po trawniku Białego Domu przechadzały się krowy (owce i inne zwierzęta). W rzeczywistości nie zawsze chodzi o same przedmioty, ale o interesujące historie z nimi związane.
 

Muzeum nigdy nie było w stanie przekazywać tych historii w jednym miejscu przez dłuższy czas. Po stodole Presidential Pet Museum kilkakrotnie zmieniało miejsce aż do 2010 roku. McLean miała nadzieję, że w tym roku również przeniesie kolekcję w inne miejsce. Plan się jednak nie powiódł, a eksponaty zostawiono na przechowanie.
 

Kilka lat później Baker zadzwonił do McLean, by sprawdzić godziny otwarcia muzeum. Dowiedział się wówczas, że muzeum zostało zamknięte i niespodziewanie otrzymał od niej propozycję kupna strony internetowej muzeum.
 

- Od razu zacząłem pracować nad zmianą strony – mówi. – Wyglądała jak strony z późnych lat 90.
 

Choć Baker pomógł w modernizacji strony, twierdzi, że nie jest odpowiednią osobą do przejęcia i prowadzenia całego muzeum.
 

- Zawsze zależało mi na tym, by całość trafiła do osoby potrafiącej kontynuować jej spuściznę – wyjaśnia.
 

Czym dokładnie jest ta spuścizna? Może chodzi o niezaspokojoną ciekawość na temat zwierząt połączoną z pragnieniem dzielenia się najmniej znanymi aspektami życia prezydentów. Niektórzy odwiedzający mogą wiedzieć, że Clintonowie mieli kota o imieniu Socks, ale pewnie zaciekawi ich fakt, że Calvin Coolidge trzymał w Białym Domu 30 domowych zwierzaków, w tym dwa szopy pracze i hipopotama karłowatego. Albo że papuga Andrew Jacksona podczas pogrzebu prezydenta przeklinała tak bardzo, że trzeba było ją wynieść.
 

Nawet osoba oferująca najwyższą cenę może nie dostać muzeum, jeśli jej oferta będzie dużo niższa od ceny minimalnej. Baker twierdzi, że będą musieli zadecydować z McLean, czy wolą sprzedać tanio, czy zorganizować kolejną aukcję. Z całą pewnością można jednak stwierdzić, że muzeum na pewno nie zostanie otwarte przed rozpoczęciem kadencji kolejnego prezydenckiego zwierzaka.
 

Tekst: Becky Little
 

Źródło: National Geographic News