I nie myślcie, że to mężczyźni najbardziej gorliwie pilnują przestrzegania wspomnianych zasad. To raczej matki, ciotki, siostry czy nawet zupełnie obce kobiety uważają za swój obowiązek zbesztać każdą przedstawicielkę swojej płci, która ich zdaniem tym zasadom się sprzeniewierza. – „Dlaczego próbujesz uwodzić mężczyzn? Zakryj się!” – 25-letnia mieszkanka Rijadu z frustracją naśladuje oskarżycielski ton besztających kobiet. – Okrywają się od stóp do głów i wymagają od innych, żeby zachowywały się tak samo jak one.
 

Co nosić wolno, a czego nie
 

Szata, którą okrywają się Saudyjki, to abaja, nie czador (tradycyjnie używany w Iranie) czy burka (w Afganistanie). Wprawdzie najbardziej konserwatywne kobiety noszą czasami ubiór zakrywający także głowę, lecz w najczęstszej odmianie abaja jest szatą od szyi w dół, przypominającą trochę sędziowską togę. W miejscach publicznych kobiety mogą zdjąć abaję tylko w szpitalu, w ogrodzonych dzielnicach mieszkalnych dla cudzoziemców i w pomieszczeniach przeznaczonych wyłącznie dla kobiet (jedna z najmodniejszych galerii handlowych w Rijadzie ma na przykład jedno piętro, gdzie wstęp mają wyłącznie kobiety). Poza wymienionymi miejscami: wykluczone. Mężczyźni chodzą w dżinsach lub w garniturach albo w białych arabskich szatach zwanych thobe. Natomiast dorosłe kobiety (po okresie pokwitania), w tym także cudzoziemki pracujące w Arabii Saudyjskiej na kierowniczych stanowiskach w korporacjach czy przyjezdne dziennikarki, noszą abaje.
 

Dlaczego w czarnym kolorze, który pochłania ciepło, skoro to najgorętszy obszar kuli ziemskiej? Wyjaśnień jest mnóstwo, a wszystkie opierają się na domysłach: bo czarny kolor jest nieatrakcyjny dla mężczyzn albo z powodu wzmianki w świętych tekstach muzułmańskich, że kobiety w czasach proroka Mahometa nosiły się na czarno i przypominały wrony. Żadne prawo nie określa koloru abai. Nie ma też żadnego formalnego przepisu, który nakazywałby jej noszenie. Pewna starsza Saudyjka opowiadała mi, że 40 lat temu obyczaje w sprawach ubioru nie były w królestwie zunifikowane i różniły się w zależności od regionu, klasy społecznej, rodu, plemienia. Monarchia była wtedy młodym państwem – powstała w 1932 r., cieszyła się nowym bogactwem związanym z ropą naftową, ale wciąż była mozaiką różnych arabskich społeczności, od plemion z głębi pustyni, ściśle kultywujących dawne tradycje, po kosmopolityczne miasta na wybrzeżu. Wprawdzie wszędzie wyznawano islam w jego postaci szczególnie konserwatywnej i ogarniającej wszystkie sfery życia, lecz wyrażało się to w różnych miejscach rozmaicie.
 

Jak wspominają starsze kobiety, w pewnych rejonach Arabii Saudyjskiej nie było niczym szokującym mieć na sobie krótką, swobodną abaję albo ubrać się skromnie, jednak w ogóle bez wierzchniej, okrywającej szaty. – Większość z nas wychodziła bez zasłony na twarz – wspomina 70-letnia lekarka pediatra z Rijadu. – Usiąść w restauracji z mężczyzną, który nie był twoim mężem? Żaden problem, póki oboje zachowywaliście się przyzwoicie. A potem nastąpiła zdecydowana zmiana.
 

Skręt konserwatywny
 

Dokładnie w latach 80. XX w., gdy na całym Bliskim Wschodzie rodziły się i nabierały siły konserwatywne prądy w islamie. Rząd saudyjski, którego autorytetowi owe ruchy zagrażały, wykorzystał policję religijną do ogólnokrajowej rozprawy z wszelkimi objawami nieprawomyślności i narzucił Saudyjczykom szariat w najbardziej wstecznej i sztywnej postaci. Zmieniono programy szkolne. Uciszono muzykę jako zjawisko niemuzułmańskie. Pary chodzące ulicą czy jadące samochodem musiały na żądanie okazywać akt ślubu.
 

A najważniejszym elementem tej konserwatywnej kampanii była krytyka kobiet: za uleganie zachodnim wpływom, za pokazywanie się poza domem bez męskiego opiekuna, za mówienie uwodzicielskim głosem, za uwłaczanie boskiej czci przez nieosłanianie całego ciała czernią. Muzułmanie używają arabskiego słowa awra na określenie tych części ciała, których nie należy pokazywać publicznie, jeśli jest się osobą dbającą o szacunek innych. Każde społeczeństwo na świecie ma własną wersję awra, ale w Arabii Saudyjskiej w ostatnich dekadach za awra uznano nie tylko kobiece włosy, jak to jest w większości muzułmańskich krajów, lecz także kobiece łydki, ręce oraz – to w zależności od sytuacji – także twarz.
 

Czy nikab odbiera człowieczeństwo?
 

Siedziałam kiedyś przy stole z trzema feministkami z Rijadu zażarcie dyskutującymi o nikabie, czyli czarnej zasłonie na twarz. Jedna z nich twierdziła, że każda współczesna kobieta, która „decyduje się” zakryć twarz, czyni tak jedynie wskutek presji wywieranej na nią przez oparte na ucisku społeczeństwo („To NIGDY nie jest prawdziwy wybór! Noszenie nikabu odczłowiecza!”. „Jak możesz coś takiego nawet MÓWIĆ?”, „TO NIGDY NIE JEST WYBÓR”).
 

Najtrafniejsze wyjaśnienie w sprawie zasłaniania twarzy usłyszałam od Noof Hassan. Pewnego dnia byłam z nią w pracy, a ona zauważyła, że obserwuję ją, jak zręcznie manewruje chustą, wychodząc z obszaru fabryki przeznaczonego tylko dla kobiet, i wracając tam. Zasłona na twarz, zasłona z twarzy i z powrotem. Noof zerknęła na mnie i powiedziała: – Dla nas nie ma w tym nic dziwnego. Społeczeństwo saudyjskie pod wieloma względami nadal jest plemienne. Kobiety i mężczyźni wciąż mają wrażenie, że otoczenie ich obserwuje, snuje domysły o ich normach rodzinnych, ocenia. Słowem dajut określa się mężczyznę, który nie dba o cześć żony i innych kobiet należących do jego rodziny, poprzez okazywanie stosownej zazdrości o nie. To skrajnie deprecjonująca etykieta. Bardzo złagodzone odpowiedniki tego określenia to „mięczak” czy „oferma”.