Obserwator amator Giennadij Borysow jako pierwszy odkrył obiekt C/2019 Q4 (Borisov) 30 sierpnia. Wówczas spekulowano, że może to być kometa i to pochodząca z innego układu gwiazdowego. Świadczyć o tym miał jej ”rozmazany” wygląd, duża prędkość oraz tor, po którym się poruszała. Do śledzenia obiektu ruszyli naukowcy zrzeszeni m.in. w NASA i ESA. Nie próżnowali także badacze Uniwersytetu Jagiellońskiego

Od lat astronomowie podejrzewali, że przestrzeń międzygwiezdną mogą wypełniać ”wyrzucone z domu” drobne ciała pozasłoneczne, czyli komety i asteroidy, które opuściły swoje rodzime układy gwiezdne. Odkrycie asteroidy ‘Oumuamua przed dwoma laty potwierdziło teorię, że jesteśmy w stanie – posługując się odpowiednimi modelami matematycznymi – dostrzec takich gości gdyby zdecydowali się wpaść do Układu Słonecznego. 

fot. JEWITT ET AL/DANIEL BAMBERGER, HST

Badacze z UJ chwalą się, że odrobili pracę domową i pod wpływem odwiedzin Oumuamua napisali program do skanowania publicznie dostępnych danych o asteroidach i kometach. ”Interstellar Crusher” miał odsiewać tylko przybyszy z bardzo daleka. W środku nocy 8 września tego roku pojawił się komunikat o potencjalnym podróżniku z przestrzeni międzygwiezdnej.

- Ten kod został napisany specjalnie w tym celu i naprawdę wierzyliśmy, że pewnego dnia otrzymamy taką wiadomość. Nie wiedzieliśmy tylko, kiedy to nastąpi - tłumaczy Piotr Guzik z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor badań. Nie minęły dwie doby, a Polacy byli już w posiadaniu zdjęć obiektu, nazywanego dziś 2I/Borisov lub wprost, kometą Borysowa.

Astronomów chętnych do obserwacji nieba jest wielu, dobrych teleskopów znacznie mniej. Tymi, które są dostępne dla naukowców z całego świata trzeba się umiejętnie dzielić. Dlatego zespoły badawcze z całego świata wynajmują je dosłownie na godziny. Jeżeli jest coś wartego obserwacji, mają prawo ”podpiąć się” i pracować na sprzęcie znajdującym się na drugiej półkuli. Pierwsze zdjęcia trafiły na Jagiellonkę z obserwatorium na hiszpańskiej La Palmie, kolejne dotrą z teleskopu Gemini North na Hawajach.


Zarejestrowane w dwóch pasmach barwnych fotografie dostarczyły pierwszych informacji o komecie o znaczeniu astrofizycznym, tłumaczą odkrywcy w informacji przekazanej mediom. - Natychmiast zauważyliśmy znaną dobrze komę i warkocz, których nie było wcześniej widać wokół ‘Oumuamua - stwierdził Michał Drahus z UJ, który współprowadził badania z Piotrem Guzikiem. Dla Drahusa odkrycie jest szczególnie ważne. - Oznacza, że nasz nowy gość spoza Układu Słonecznego jest jedną z tych mitycznych, nigdy przedtem nie widzianych, ”prawdziwych” komet międzygwiezdnych.

2I/Borisov ma morfologię zdominowaną przez pył, czerwony odcień i jednolite jądro o promieniu ok. 1 km. Oceniający jej wygląd polscy astronomowie twierdzą, że kometa ma ”znajome cechy”. – Każdy może odczytać to na swój sposób, ale na podstawie tych cech obiekt ten wydaje się być nie do odróżnienia od rodzimych komet Układu Słonecznego - mówi Guzik. 

W przeciwieństwie do Oumuamua kometę Borysowa złapano w momencie zbliżania się do Słońca, a nie odlatywania poza jego zasięg. Najbliżej naszej gwiazdy znajdzie się 7 grudnia. Z kolei najbliżej Ziemi przeleci 22 dni później, w odległości 290 mln kilometrów.

- Kometa wciąż wyłania się z porannego blasku Słońca, a jej jasność rośnie. Będziemy ją obserwować jeszcze przez kilka miesięcy, co pozwala nam wierzyć, że najlepsze jeszcze przed nami – przekonuje  Wacław Waniak, astronom z UJ i współautor badań komety.

Szczęście zawsze dobrze mieć po swojej stronie. Polacy mają okazję do nowych odkryć także dlatego, że zostało im dużo niewykorzystanego czasu do obserwacji z pomocą teleskopu na Hawajach. W odwodzie czeka też wolny slot na chilijskim teleskopie VLT (Very Large Telescope) należącym do Europejskiego Obserwatorium Południowego.

Zarezerwowali sobie tam miejsce jeszcze przed odkryciem dokonanym przez Giennadija Borysowa.
Opisane badania zostały przeprowadzone przy znaczącym wsparciu finansowym Narodowego Centrum Nauki w ramach programu SONATA BIS

(grant nr 2016/22/E/ST9/00109).