Żona znajdzie cię wszędzie

Pierwsza kosmonautka z NASA poleciała w przestrzeń w 1983, była to Sally Ride (dla porównania, w ZSRR ten tytuł zdobyła Walentina Władimirowna Tierieszkowa, w 1963 roku). Wyobraźcie sobie teraz jak bardzo zaskoczeni musieli być radiowcy NASA gdy odebrali 10 lat wcześniej transmisję ze swojej misji nadawaną kobiecym głosem. Meldunek pochodził ze stacji Skylab. 

W 1973 roku Owen K. Garriot przez prawie 60 dni orbitował wokół naszej planety. Na Ziemi natomiast wspierała go załoga, w której był między innymi specjalista od łączności Robert „Bob” Crippen, także kosmonauta. Pewnego dnia usłyszał w słuchawce „Halo Houston, tu Skylab. Czy słyszycie mnie tam na dole?” Nie zdziwiłoby go to gdyby nie fakt, że mówił to kobiecy głos. Na pokładzie Skylab pracowało w tym czasie trzech mężczyzn. Gdy Crippen zapytał kto mówi usłyszał w odpowiedzi nazwisko Helen Garriot – żony Owena. 

Na kolejne pytanie, co ona tam robi, głos odpowiedział: „wpadłam tylko, żeby dać chłopcom świeże jedzenie, albo coś ciepłego. Od dawna nie jedli czegoś takiego. Myślałyśmy, że mogą się ucieszyć.”

Następnie kobieta powiedziała, że tak ot poleciała na Skylab i podzieliła się wrażeniami co do tego jak Kalifornia wygląda z kosmosu. Do tego czasu przy głośniku na Ziemi zebrał się już mały tłumek słuchaczy. 

- Widzę, że chłopcy lecą w moją stronę. Muszę kończyć. Nie powinnam z Wami rozmawiać. Do zobaczenia Bob – zakończyła rozmowę Helen.

Po krótkim czasie załoga Houston odkryła na czym polegał żart. Garriot jeszcze przed wylotem poprosił swoją żonę o nagranie kilku linijek tekstu i pauz między nimi, wymierzonych tak by Crippen miał czas na odpowiedzi. Sekrety tego jak to zrobił technicznie, że Helen zabrzmiała wprost z kosmosu, Owen miał wyjawić dopiero w 1999 roku.