— Najpierw zobaczyłem cztery samoloty, które leciały bardzo nisko, i spadające z nich bomby. No i ludzi. Biegnących, umierających. A potem zobaczyłam ją. Dziewczynkę z rozłożonymi rękami. Zupełnie nagą. Zrobiłem zdjęcie. Gdy do mnie dobiegła, dostrzegłem, że z jej pleców dosłownie schodzi skóra. Rzuciłem aparat, wziąłem ją na ręce i zawiozłem do szpitala polowego – tak Nick Ut wspomina moment, gdy zrobił zdjęcie, które rok później przyniosło mu Pulitzera.
 

W szpitalu najpierw odmówiono Kim Phuc, wtedy dziewięcioletniej, pomocy. Pomogła dopiero legitymacja prasowa, którą wyjął Nick Ut. To dzięki niej Kim Phuc dostała drugie życie. Całe jej ciało poparzone było napalmem, żrącą substancją zrzucaną z samolotów. To wstrząsające zdjęcie następnego dnia pojawiło się na okładce New York Timesa, a w kolejnych obiegło cały świat.
 

Początkowo Kim Phuc nienawidziła go. Prześladowało ją i nie dawało zapomnieć o najgorszym momencie życia. Z czasem jednak nauczyła się z nim żyć, wręcz czerpać z niego siłę.
 

Chciałabym, żeby ta dziewczynka na zdjęciu nie była traktowana jako symbol wojny i okrucieństwa, ale jako znak pokoju – opowiada 44 lata po bombardowaniach.
 

Tekst: Julia Lachowicz