Archeologia podwodna jest stosunkowo nową dyscypliną naukową. Jakie były jej początki?

Cóż, świadomość, że wody jezior, rzek i mórz skrywają cenne świadectwa przeszłości, istniała już w XIX w. Podstawy do rozwoju archeologii podwodnej dało wynalezienie w latach 40. XX w. niezależnego aparatu oddechowego do nurkowania. Archeolog nie był już uzależniony od działań nurków klasycznych, mógł osobiście nadzorować prace. Jeśli szukamy spektakularnego początku dla polskiej archeologii podwodnej, to można wskazać na penetracje prowadzone w latach 30. XX w. przez nurków marynarki wojennej w Jeziorze Biskupińskim, chociaż nie były  to działania naukowe w dzisiejszym ich rozumieniu.

Czy dziś nasze wody śródlądowe też są penetrowane?

Tak. W pracach tych wyspecjalizował się Zakład Archeologii Podwodnej Instytutu Archeologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Skupiają się one na dwóch typach stanowisk. Pierwszym są średniowieczne przeprawy mostowe. Najważniejszymi takimi stanowiskami, badanymi od lat, są mosty prowadzące na Ostrów Lednicki. Grodzisko położone na wyspie było ważnym ośrodkiem władzy wczesnopiastowskiej. Przeprawy te zostały prawdopodobnie zniszczone w czasie najazdu Brzetysława I Czeskiego w 1038 r. Śladem tego wydarzenia jest pozyskana w trakcie badań podwodnych jedna z największych w Europie Środkowej kolekcja uzbrojenia wczesnośredniowiecznego. Innym znaczącym kierunkiem badań są pradziejowe osiedla nawodne i przybrzeżne. W latach 80. i 90. były to głównie tzw. osady rusztowe kultury kurhanów zachodniobałtyjskich na terenie północno-wschodniej Polski.  W ostatnich latach zaś – osiedla przybrzeżne kultury łużyckiej nad Jeziorem Powidzkim w Wielkopolsce. Osady te datowane  są na koniec VI wieku p.n.e.

Czy w wodzie można prowadzić prace tak precyzyjne jak na lądzie?

Z takiego założenia wyszedł George Bass, który na początku  lat 60. XX w. poświęcił całą swoją energię archeologii podwodnej. Stworzył zespół badawczy, a następnie Instytut Archeologii Nautycznej, którego podstawowym przedmiotem zainteresowań stały się wraki w rejonie zachodnich i południowych wybrzeży Turcji. Jego zespół prowadził prace na jednostkach z prawie wszystkich okresów chronologicznych, od epoki brązu po XI wiek  n.e. Nigdzie indziej nie udało się systematycznie przebadać takiej liczby wraków obejmujących okres prawie dwóch i pół tysiąca lat. Nie bez powodu Muzeum Archeologii Podwodnej w Bodrum należy do najczęściej odwiedzanych muzeów w Turcji.

Polscy badacze też zainicjowali w ostatnich latach wiele  projektów na południu Europy. Czym wabią ich wody Krymu, Chorwacji czy Czarnogóry?

Można by powiedzieć, że akweny tego rejonu przyciągają bogactwem archeologicznym i przejrzystą wodą, jednak nie zawsze jest to prawdą. Badania w porcie Olbii, najbogatszej starożytnej kolonii greckiej w rejonie Morza Czarnego, pod względem przejrzystości wody przypominały prace realizowane  w mrocznych jeziorach naszej strefy klimatycznej. Samo wydobywanie z wody zabytków wyrwanych z kontekstu archeologicznego trudno nazwać nauką. Mają one wartość  tylko w miejscu ich zalegania, a wiedza na temat ich położenia umożliwia interpretację całego stanowiska. Jako archeolodzy winniśmy bardzo wyraźnie określać swoje cele badawcze. Nie możemy wyciągnąć wszystkich rzymskich amfor zalegających w Adriatyku. Szybko wypełniłyby one magazyny chorwackich muzeów, w minimalny sposób zwiększając naszą wiedzę na temat przeszłości. Tymczasem prace zabezpieczające trwają często latami i są bardzo kosztowne. Trzy lata temu na terenie rzymskiego portu w miejscowości Zaton koło Zadaru odkryliśmy interesujący wrak łodzi zszywanej. Jednak nie mając środków na jej konserwację, po wykonaniu dokumentacji jednostkę zabezpieczyliśmy i ponownie zasypaliśmy piaskiem.

To może wody północnej Europy, w tym Bałtyk, wcale nie są tak nieatrakcyjne dla badań?

Oczywiście, że nie. Podniesienie w Sztokholmie w 1961 r. mającego ponad 60 m galeonu „Vasa” było w Szwecji ogromnym wydarzeniem medialnym, a nawet politycznym. Jednostka, która miała być flagowym okrętem króla Gustawa Adolfa, zatonęła  w czasie próbnego rejsu w 1628 r. Badania, a następnie podniesienie w 1982 r. wraku okrętu Henryka VIII „Mary Rose” przyczyniły się do ogromnej popularyzacji archeologii morskiej w Wielkiej Brytanii. W dniu wydobycia jednostki zajęcia  w szkołach były przerwane, a telewizja BBC relacjonowała  na żywo postęp prac. W Polsce instytucją najbardziej zasłużoną w badaniach wraków Bałtyku jest Centralne Muzeum Morskie  w Gdańsku. Do najbardziej znanych wraków eksplorowanych przez to muzeum należą „Miedziowiec” i „Solen”, jednostki odkryte w 1969 r. „Solen” był szwedzkim okrętem, który zatonął w 1627 r. w czasie bitwy pod Oliwą. Natomiast „Miedziowiec” okazał się XV-wiecznym statkiem handlowym przewożącym miedź w plastrach, wiązki żelaza, rudę żelaza, tarcicę dębową i beczki ze smołą, żywicą i woskiem. Były to ważne produkty eksportowe opuszczające w owym czasie Gdańsk.

Archeologia morska może być realizowana na lądzie?

Tak, dzieje się tak bardzo często. Łódź Cheopsa odnaleziona  przy piramidzie w Gizie badana była metodami archeologii lądowej. Zresztą prawie cała nasza wiedza na temat morskiej przeszłości starożytnego Egiptu pochodzi ze źródeł pisanych, łodzi odnalezionych na lądzie, przedstawień ikonograficznych  i modeli. W północnej Europie najstarsze łodzie klepkowe, z epoki brązu, też odkryto na lądzie. Należą do nich łodzie z Dover  i North Ferriby. Na znane statki wikińskie z Gokstad i Oseberg natrafiono w kurhanach grobowych, a nie pod wodą. Natomiast na polskim wybrzeżu średniowieczne łodzie klepkowe często zachowywały się na podmokłym lądzie. Najbardziej spektakularnym, obecnie eksplorowanym, stanowiskiem lądowym archeologii morskiej jest Yenikapi w Stambule. Badacze natrafili na pozostałości po porcie handlowym założonym  przez Teodozjusza I, funkcjonującym od V do XV w. W trakcie budowy kolei przebiegającej pod cieśniną Bosfor natrafiono  na szczątki 34 statków datowanych na okres od VI do XI w.,  na ogół handlowych. Wyjątkowo ciekawa wydaje się jednak jedyna jednostka o napędzie wiosłowym, która jest chyba pierwszym archeologicznym przykładem bizantyjskiej galery.

Zapewne do pracy pod wodą archeolodzy potrzebują całkiem innych narzędzi niż do wykopalisk na lądzie?

Najbardziej charakterystycznym urządzeniem stosowanym  w archeologii podwodnej jest eżektor – podwodny odkurzacz zaciągający zmąconą wodę, piasek, muł i inne osady denne. Eżektor pozwala zarówno na usuwanie setek kilogramów piasku, jak i precyzyjne prace eksploracyjne. Ważny jest też tachimetr elektroniczny umożliwiający wykonanie i przetworzenie tysięcy pomiarów w bardzo krótkim czasie. Jego wprowadzenie było prawdziwą rewolucją, bo sporządzanie dokumentacji jest często najbardziej pracochłonną częścią projektu badawczego. Narzędzia, które do niedawna wykorzystywało tylko wojsko lub przemysł naftowy, stają się dziś dostępne dla badaczy przeszłości. Przykładem jest zastosowanie akustycznego skanującego sonaru na stanowisku Pavlopetri w południowej Grecji. Doktor Jon Henderson z Uniwersytetu w Nottingham wykorzystał go, aby uzyskać fotorealistyczne odbicie i trójwymiarowy model pozostałości zatopionego miasta z epoki brązu. Tam gdzie nie docierają archeolodzy, wysyłane są sterowane pojazdy typu ROV, batyskafy i łodzie podwodne. Powszechnie znane są zasługi  dr. Roberta Ballarda w odkryciu „Titanica”, ale z archeologicznego punktu widzenia cenniejsze wydają się jego projekty realizowane na Morzu Czarnym w rejonie miejscowości Sinop. Odnalazł tam kilka starożytnych jednostek zalegających na głębokości poniżej 100 m. Najbardziej spektakularny jest wrak nazwany „Sinop D”, leżący na głębokości 320 m w wodach beztlenowych, zapewniających świetną konserwację. Datowany jest na przełom V i VI wieku n.e. i ma nie tylko dobrze zachowane kadłub  i ładunek, ale też pokład, a nawet wznoszący się na 11 m maszt.

Co jest Świętym Graalem archeologów morskich? Gdzie spodziewają się najciekawszych odkryć?

Nadal czekają nas spektakularne znaleziska wraków. Wystarczy przypomnieć, że jednym z najważniejszych odkryć archeologii podwodnej ostatnich kilkunastu lat był wrak z czasów chińskiej dynastii Tang. Wrak ten dowodzi, że morski Jedwabny Szlak funkcjonował na wiele  wieków przed pojawieniem się Portugalczyków. Czy znajdziemy kolejny bogaty „królewski statek” z epoki brązu? Nie wiem, mam nadzieję, że tak, choć zawód poławiaczy gąbek, którzy stanowili skarbnicę informacji na temat antycznych wraków, w rejonie Morza Śródziemnego praktycznie już nie istnieje. Rozwijać się też będą poszukiwania na szelfie kontynentalnym. Przez większość dziejów ludzkość zamieszkiwała wybrzeża, które teraz są morskim dnem. W okresach zlodowaceń poziom mórz był nawet ponad 100 m niższy niż obecnie. Już dzisiaj znamy z Gibraltaru jaskinię zamieszkaną przez neandertalczyków, a obecnie znajdującą się ponad 40 m pod wodą. Poniżej poziomu morza odnajdywane są paleolityczne osady na Cyprze. Mezolityczne  i neolityczne osiedla badane są pod wodą w Danii, Niemczech i na Bliskim Wschodzie. Głębiny skrywają wciąż tajemnice, o których nam się nie śniło, ale przenikanie ich mroków wymaga czasu.

Rozmawiał: Błażej Stanisławski, 2011