Nikomu, kto mieszkał z psem nie trzeba tego tłumaczyć, jednak z punktu widzenia nauki sprawa jest ciekawa i warta badań. Relacjami między ludźmi, a zwierzętami zajmuje się wiele gałęzi nauki. Uniwersytet Warszawski utworzył kierunek antropozoologii, badający relację międzygatunkowe z szerokiej perspektywy: kulturoznawczej, psychologicznej, weterynaryjnej i socjologicznej.

Więź człowieka z psem

Trudno jest przecenić wagę relacji ludzi ze zwierzętami. Dlaczego zatem więź z psami domowymi jest tak silna? Zacznijmy od wspólnej historii, która sięga około 10 tysięcy lat. Od tego czasu ludzkości udało się udomowić wilczych przodków, na czym skorzystały oba gatunki. Antropolog Brian Hare opracował „hipotezę udomowienia”, by wyjaśnić to, w jaki sposób psy przeszły drogę od dzikich korzeni do dzisiejszych zwierząt, doskonale radzących sobie w interakcjach z człowiekiem.

Jeśli chodzi o ludzi, sekretem siły takiej relacji może być stopień satysfakcji, który zapewnia bezwarunkowy ładunek pozytywnych emocji od zwierzęcia. Nie na darmo stare przysłowia mówią: „chciałbym być taką osobą, za jaką uważa mnie mój pies.”

Poprzez krzyżowanie konkretnych osobników i tworzenie przez to ras o pożądanych przez ludzi cechach najpopularniejsze są psy, które reagują równie entuzjastycznie na kontakt z właścicielem, co na posiłek. Potwierdziły to badania oparte na magnetycznym rezonansie psich mózgów. Niektóre nawet reagowały silniej na opiekuna niż na perspektywę otrzymania smakołyku.

Psy potrafią rozpoznawać konkretne osoby. Badania potwierdzają także, że są w stanie identyfikować nasze emocje i zamiary. Co więcej, gatunek ten potrafi nawet unikać osób, co do których ich właściciele czują rezerwę lub są przez nie źle traktowani. Po prostu się z nami solidaryzują, zupełnie świadomie.

Trudno zatem się dziwić, że i nasz gatunek w pewien sposób ewolucyjnie sprzęgł się z takimi towarzyszami. Wielu osobom wystarczy sam widok psa, by się uśmiechnąć. Właściciele psów znacznie częściej w testach zadowolenia z życia są zadowoleni niż kociarze czy ci, którzy nie mają żadnych zwierząt.

„Nie mogę się pozbierać po stracie psa” – z czego to wynika? 

Te argumenty już powinny pozwolić zrozumieć, dlaczego strata psa boli szczególnie. Jednak jest coś więcej. Psycholog Julie Axelrod zwraca uwagę, że właściciele nie borykają się w takiej sytuacji jedynie ze stratą zwierzęcia domowego. Może to być jednocześnie wyschnięcie jedynego w życiu danej osoby źródła bezwarunkowej miłości i akceptacji. Pies często zyskuje rangę głównego towarzysza i wsparcia. Czasem człowiek przelewa na niego uczucia naturalnie przeznaczone dla dzieci.

Z obecnością zwierzęcia w domu związane jest wiele rytuałów układających codzienny plan działań: spacery, karmienie, czas zabawy i relaksu, wyjścia do pracy oraz powrotu. Tymczasem, gdy zabraknie centralnego ośrodka tychże rytuałów, czyli psa, pozostają same czynności, które wydają się bezsensowne i mechaniczne. To mechanizm bardzo podobny do straty najbliższej osoby, z którą dzieliliśmy codzienność (np. partner, partnerka, dzieci, rodzice).

Według badania opublikowanego w czasopiśmie naukowym „Evolution and Human Behavior” w 2016 r., bardzo wiele osób, które straciły czworonożnych domowników zgłasza różne złudzenia optyczne czy interpretuje jakieś odgłosy jako wydawane przez zmarłe zwierzę. Można powiedzieć w pewnym uproszczeniu, że... widzą lub czują obecność ich duchów. To mechanizm, który doskonale znamy w przypadku śmierci bliskich osób.

Jak poradzić sobie ze stratą psa? 

Na koniec mała porada dla znajomych i bliskich osób, które właśnie opłakują śmierć psa. Nie próbujcie ich pocieszać stwierdzeniem „dasz dom kolejnemu”, „wróci w innym futrze”, „weź następnego, na pocieszenie”, albo podsyłając linki do ślicznych zdjęć. Poczekajcie. Pozwólcie im przeżyć żałobę tak samo, jak przeżywaliby ją po stracie ukochanego człowieka.