w przemysłowym mieście Deajun spotykam się z ministrem leśnictwa Won Sop Shinem, naukowcem, który badał wpływ leśnej terapii na alkoholików. Według niego poczucie szczęścia to dziś oficjalny cel narodowego programu leśnego. Dzięki nowej polityce liczba odwiedzających koreańskie lasy wzrosła z 9,4 mln w roku 2010 do 12,8 mln w 2013. 

– Rzecz jasna, lasy nadal służą nam do pozyskiwania drewna – mówi Shin. – Jednak kwestie terapeutyczne szybko zyskują na znaczeniu. Jego agencja ma dane sugerujące, 
że leśna terapia obniża koszty leczenia. – To, czego wciąż potrzebujemy, to lepsze dane dotyczące konkretnych schorzeń i określonych właściwości natury, które mają na nie największy wpływ – twierdzi.

– Chcemy wiedzieć, jakie składowe lasu w największym stopniu przyczyniają się do fizjologicznych korzyści i jaki rodzaj lasu byłby najbardziej pożądany – dodaje. Koreańscy naukowcy zastosowali czynnościowy rezonans magnetyczny, by obserwować aktywność mózgu u ludzi patrzących na różne obrazy. Gdy ochotnicy oglądali zdjęcia miast, w ich mózgach notowano większy przepływ krwi w ciałach migdałowatych – ośrodkach przetwarzających uczucia strachu i niepokoju. Natomiast gdy patrzyli na zdjęcia przyrody, uaktywniały się obszary powiązane z empatią 
i altruizmem. Może natura sprawia, że stajemy się nie tylko spokojniejsi, ale i milsi. 

Mój miejski mózg, który większość czasu spędza w Waszyngtonie, wydaje się bardzo lubić pustynie Utah. Na obozie Davida Strayera w dzień wędrujemy między kwitnącymi i kłującymi opuncjami, a nocami siedzimy przy ognisku. Zdaniem samego Strayera jego studenci wydają się bardziej zrelaksowani i otwarci niż na zajęciach w klasie i robią o wiele lepsze prezentacje. Tłumaczy to teorią, która leży u podstaw jego badania. Stworzyli ją Stephen i Rachel Kaplan z Uniwersytetu Michigan. Ich zdaniem fascynujące, ale niezbyt wymagające bodźce ułatwiają naszym mózgom łagodne skupienie. Pozwala ono umysłowi błądzić, odnowić się i odpocząć od tego, co Olmsted nazywał „nerwowym poirytowaniem miejskiego życia”. 

A korzyści wydają się pozostawać z nami nawet wtedy, gdy wracamy do swoich czterech ścian. Stephen Kaplan z kolegami wykazał, że 50-minutowy spacer po lesie poprawiał zdolności skupienia uwagi, takie jak pamięć krótkotrwała, podczas gdy podobnej długości spacer po ulicach miasta nie dawał takiego efektu. Wyobraź sobie terapię, która nie ma efektów ubocznych, jest łatwo dostępna, może poprawić twoje zdolności umysłowe, i to bezkosztowo – napisali badacze w swojej pracy. Taka terapia istnieje.  Nazywa się „interakcja z przyrodą”.