Kościoły Pokoju - kolorowy deszcz aniołów Kościół Pokoju w Świdnicy, ich wielkie mieszkanie, to prawdziwy sezam. Artyści wykorzystali tu każdy skrawek ściany, człowiekowi aż kręci się w głowie od kolorów, obrazów i zdobień. Na świecie są tylko dwie takie świątynie – wyjątkowe, wzniesione właściwie na chwilę. Druga stoi w Jaworze, również na Dolnym Śląsku.
W październiku 1648 roku, po 30 latach krwawych zmagań, Europa zawarła pokój westfalski. Na jego mocy protestancka Szwecja skłoniła Habsburgów do przyznania mieszkającym w ich księstwach śląskim luteranom prawa do budowy trzech kościołów. Miały powstać w Świdnicy, w Jaworze i Głogowie – ten ostatni spłonął w XVIII w. Katolicki cesarz wyraził zgodę, postanowił jednak utrudnić życie protestantom. Nowe świątynie nie mogły przypominać wyglądem dotychczas stawianych kościołów, pozbawione więc były wież. Przy ich wznoszeniu zabroniono używać cegieł, kamieni i gwoździ. Musiały powstawać z drewna, gliny i słomy, by można je było łatwo zniszczyć i uniemożliwić kryjówkę potencjalnym wrogom. – W sierpniu 1656 r. w Świdnicy położono kamień węgielny pod budowę kościoła, a 10 miesięcy później odprawione zostało w nim pierwsze nabożeństwo. Rozbudowywany z czasem obiekt mógł pomieścić ponad 7 tys. wiernych! Na budowę zużyto aż 3 tys. dębów – nie kryje zachwytu Waldemar Skórski z Urzędu Miejskiego w Świdnicy.
Do Kościoła Pokoju w Świdnicy prowadzi aż 27 wejść. Wnętrze jest podzielone na trzy hale: polową, ślubów i zmarłych. Stojąc pośrodku tego wielkiego pomieszczenia, można się poczuć jak wędrowiec przeniesiony nagle do innego świata. Każdy fragment drewna jest polichromowany, każdy ma tajemną historię. W ciszy świątyni słychać niemal szepty postaci z obrazów, opowieści zmarłych, których epitafia są tak bogato zdobione, że na chwilę pozwalają zapomnieć o powadze śmierci. 18-letnia Barbara Helena von Sommerfeld, która zmarła w dniu ślubu, patrzy od wieków w oczy narzeczonego. Cóż za tragedia. Obok Anna Tomas. Odeszła w wieku 8 lat i spogląda na mnie z łagodnym uśmiechem. Wędruję dalej, wchodzę na wystawne empory krawców, sukienników, szklarzy i stolarzy, wszystkie zdobione insygniami cechowymi. Tu zwykli siadać w skupieniu wierni ze Świdnicy. Miejsca w galeriach dają wrażenie przytulności i bezpieczeństwa. Wszędzie drewno, wszystkie kolory Ziemi. Uwagę przykuwa luksusowa, przeszklona loża Hochbergów, właścicieli pobliskiego zamku Książ. To oni podarowali większość dębów na budowę kościoła.
– Wnętrze świątyni jest jak księga, którą można czytać bez końca – twierdzi Ryszard Wawryniewicz, wiceprezydent Świdnicy. – Do końca XVII wieku odbywała się tu nauka katechizmu, a że wtedy wiele osób nie potrafiło czytać, malowidła przedstawiające sceny biblijne zastępowały pismo.
Kościół Pokoju w Jaworze – choć nieco mniejszy od świdnickiego – nie ustępuje mu wcale pięknem, zwłaszcza że oba zaprojektował ten sam architekt i zarazem ... fortyfikator Albrecht von Saebisch. Świątynie trafiły w 2001 roku na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jako wspaniałe świadectwo architektoniczne i artystyczne głębokiej wiary wspólnoty religijnej oraz woli jej przeżycia.