Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu pisałam bardzo dużo listów. Dwie, trzy strony to był standard. Składałam zapisane kartki i wkładałam do ślicznej koperty, którą wcześniej starannie i pieczołowicie wybierałam w sklepie papierniczym. Tak na marginesie, są jeszcze u nas takie sklepy? Szłam na pocztę, wyprowadzając przy okazji psa i spędzałam kilka minut przy okienku, wybierając odpowiedni znaczek, bo bez niego mój list nigdzie by nie dotarł.
Jeszcze w latach 30. XIX w. znaczki nie istniały. Za listy płaciło się brzęczącą monetą przy ich odbiorze. Pomysł wprowadzenia papierowych znaczków, będących ekwiwalentem gotówki, narodził się w Austrii i Wielkiej Brytanii. I chwała za to. Gdyby nie on wielu ludzi nie mogłoby dzisiaj poszczycić się wspaniałymi kolekcjami numizmatycznymi, zbieranymi czasem całe życie. Pierwszy znaczek, w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, pojawił się w Anglii w 1840 r. i był to "One Penny Black" z podobizną młodej królowej Wiktorii. Od tego momentu za przesłanie listu zawsze już płacił nadawca a nie odbiorca. Znaczki pocztowe podbiły świat.
Znaczek. Niby zwykły kawałek papierowego kwadraciku lub prostokątu, a jednak czasem ma wartość prawdziwego skarbu. Im rzadszy tym bardziej drogocenny. Jednym z najdroższych znaczków na świecie jest tzw. "Błękitny Mauritius" . Dlaczego? Formę drukarską sporządził do niego pewien częściowo niewidomy zegarmistrz, jedyny miedziorytnik na wyspie. W 1847 r. wydrukowano 500 takich znaczków, z których do dziś zachowało się zaledwie dwanaście, 2-pensowych. W 1993 r. jeden z nich osiągnął zawrotna cenę 1,15 miliona franków szwajcarskich. Mało? Nie wydaje mi się. Jeszcze droższym, choć mniej znanym jest tzw. "Królowa bez głowy", brytyjski, zdefektowany znaczek z 1962 r., poszukiwany przez wielu filatelistów. Znaczki błędnie wydrukowane cieszą się zawsze ogromną popularnością wśród kolekcjonerów. Dlaczego? Bo jest ich mało. Jednym z najbardziej znanych znaczków z defektem jest "Inverted Aeroplane" za 24 centy, do listów lotniczych. Przedstawiony na nim dwupłatowiec leci do góry "brzuchem".
Elegancka papeteria, zamaszysty charakter pisma, znaczek. Może warto wrócić do eleganckiego zwyczaju pisania listów, przynajmniej z okazji wszelakich świąt i wielkich uroczystości?

Tekst: Agnieszka Budo