„Będę w pięknym świecie, gdzie toczy się życie, życie w zgodzie z naturą. Będę gdy przylecą zwiastuny odrodzenia… Będę, gdy miłość wypełni każdą polanę, gdy będzie to ogłoszone na ziemi i tam w górze wesołym śpiewem, a w każdej trawie, krzewinie czy też na drzewie będzie rodziło się nowe życie. Będę tam, kiedy starzy będą dbali o młodych. Będę nawet wtedy, kiedy nie zawsze gościć będzie miłość(…)”. To zaproszenie  do tego świata zaczerpnięte z publikacji  Andrzeja Reschke, zamieszczonej  na portalu National Geographic Polska. Na obecną – drugą po ubiegłorocznej „owadziej”- zaproszenie oprócz wspomnianego  przyjęli Wacław Decowski i Hubert Jasionowski.

Wszyscy specjalizują się w „ptasiej tematyce” i są z nią kojarzeni, choć w  ich portalowych galeriach można odnaleźć fotografie krajobrazu, ssa-ków, owadów czy też kwiatów. W przeciwieństwie do tamtej prezentacji  autorzy udostępniają różną liczbę prac, aczkolwiek wystarczająco dużo, by pokazać swoje najcenniejsze, a oglądający  mogli  jednocześnie  dostrzec preferencje gatunkowe ( ptasie rzecz jasna) i odrębności , różnice stylistyczne. Niektóre ptaki „zaszczycają” nas więcej niż jednym ujęciem, jeśli są pokazane przez tego samego autora lub przez dwóch inaczej, odmiennie, w różnych okolicznościach, sytuacjach itd.

Wystawę rozpoczynają prace „portretowe”, skupiające się na wyodrębnieniu ptaka z krajobrazu. W kolejnych widać je w miejscu zasiedlenia - pojedynczo lub wraz z innymi okazami tego samego lub zaprzyjaźnionego gatunku. Jeśli autorzy dysponowali fotografiami blisko spokrewnionych ptaków ( np. pliszki siwej i żółtej , czapli siwej i białej) na wystawie są umieszczone w bliski sąsiedztwie. Część ekspozycji zajmują zdjęcia na których ptaki są równie ważne jak sceneria, miejsce zamieszkania – leśna polana, nadrzeczne zarośla, trzciny, łachy, piaski …Wystawę „zamykają” sceny ptasiej  przyjaźni – np. wspólnego spaceru, zabawy, „pogaduszek”. Nie tylko dla oddania praw natury zamieszczono zdjęcia ze  scenami – walki o gniazdo, „lądowisko” czy  zdobywania przez drapieżnika  pokarmu.

Portrety  prawie upozowane  


Ptasią wystawę  otwierają czyż, dzwoniec i rudzik Huberta Jasionowskiego  wysiadujące  na gałęziach kolorystycznie spójnych z  ptakiem. Tylko wytrwali ich obserwatorzy są w stanie domyślić się, gdzie zostały wypatrzone: czy na  dorodnym modrzewiu, czy buku, a może na świerku, w lesie, na polu lub w parku. Rozmyte, wysmakowane kolorystycznie tło tych fotografii wpisuje się w estetykę ptasiej postaci i „scenografii” bliżej nie znanej „sceny”.

Na portretowych fotografiach Wacława Decowskiego także dominują w tle jednolite lub stonowane, delikatne odcienie jednego lub dwóch, trzech kolorów. Jednak pokazując ptaka podczas  wypatrywania pożywienia ostro zaznacza ścieżkę w leśnym, łąkowym  czy polnym poszyciu. Właściwie poza dwiema pracami ( z kukułką i błotniakiem) nie ma na wystawie portretujących wypatrzonego bohatera w bezruchu, o którym moglibyśmy jednie powiedzieć „nasłuchuje”, ”wyczekuje”, „wypatruje”… Jeśli jesteśmy świadkami takiej chwili  możemy być pewni, iż będzie ona trwać krótko.

Zdjęcie kukułki należy do ulubionych W.Decowskiego. Gdzieś tam ,może na leśnej polanie, może na zadrzewionym torfowisku przystanęła na chwilę przyroda, aby wyregulować się  ponownie. Jak za dawnych czasów zegarka… z kukułką. Autor pozwala nam na rozkoszowanie się elegancją tej  „panieneczki z paproci i ziela”, która wie na przykład  „ile lat do mego wesela” lub… do śmierci. Co kultura to inne skojarzenie niesie – tu ptak święty, tam ptak przeklęty. Niewiele jest ptaków symbolizujących tak wiele ( z przewagą „niedobrego”, przykrego). Fotografia kolorystycznie i kompozycyjnie „dopieszczona.

W portfolio Andrzeja Reschke też trudno znaleźć  portrety ptaków niemal w  pełni pozbawione lokalnego kolorytu miejsca, w  którym zostały  wypatrzone i sfotografowane.    

Oto sieweczka rzeczna- portret z przodu, twarzą w twarz z autorem. Rzadko zresztą spotykany – najczęściej są to bowiem profilowe ujęcia. To bardzo intymne spotkanie. Nie widać przerażenia sieweczki. To bardzo klarowny portret sieweczki, udanie skontrastowany naturalną kolorystyką upierzenia i tła. Zrobiony, co wiem od autora, na wiślanej kamienistej, piaszczystej wysepce, gdzie powstała większość pokazywanych przez niego na tej wystawie prac.



W ptasich plenerach nie do wynajęcia

Reszta zamieszczonych fotografii portretowych nie przyciąga  już starannie zamrożoną bezczynnością „modela” lub” modelki” . Atutem tych prac poza walorami fotograficznymi, niejednokrotnie malarskimi, są sytuacje i miejsce. U Huberta Jasionowskiego zimorodek uchwycony jest z rybą w dziobie, gąsiorek i pleszka  podczas obżerania się robakami. Powyżej- na bardzo często pokazywanym na wystawach zdjęciu- znanym pod tytułem „Drapieżnik i ofiara” mamy najdrastyczniejszą scenę z tych „walki o byt”. Myszołów włochaty dopadł sójkę… któregoś dnia tej jesieni wyjątkowo złotej. Sceneria tańczących, szeleszczących liści odciąga od wątku dramatu.

Poszukiwania pokarmu przez rudzika, „przyjacielskie" spotkanie sójek i pełne  pretensji kruków, wrzeszcząca młoda sroczka, kukułka w gnieździe czy spotkania sroki z bażantem oraz myszołowem to tylko niektóre przykłady tematów pokazanych przez  Wacław Decowskiego. Na fotografii zamieszczonej poniżej bażant tylko pozornie zachowuje spokój. Widać to tutaj oraz na innym ujęciu „bażancika” (obie wersje w tym samym albumie na portalu NG Polska). Co to za „historia”?. Na drugim zdjęciu piękność ta „daje głos”, a właściwie wydziera się niemiłosiernie. „ Zgubiła się”, wzywa pozostałe ze „stada”, zauważyła niebezpieczeństwo?.

„Zazwyczaj samce trzymały się w pobliżu trzcinowisk i tam mając blisko swoje kryjówki spokojnie szukały pożywienia. Samiczki natomiast były bardziej odważne i znacznie oddalały się od kryjówek szukając pokarmu. Pomyślałem sobie ,że skoro już dokarmiam myszołowy to i tym ptakom coś się należy. Rozsypywałem zatem ziarno w nieznacznej odległości od stołówki myszołowa tak,abym oba te miejsca mógł obserwować. Natomiast czatownia została usytuowana tak, aby rodzaj i kierunek oświetlenia były dla mnie jak najkorzystniejsze. Kierunek, z którego zazwyczaj nadlatywały myszołowy był niemożliwy do śledzenia. Kiedy jednak na "scenie" moich bezkrwawych łowów pojawiły się bażanty bez trudu odczytałem po ich zachowaniu ,że za chwilę na stołówkę przybędzie drapieżnik. Sfotografowany bażant właśnie to obwieszcza. Po chwili z całym stadkiem samiczek odleciał w bezpieczne trzcinowiska”.
Tak przebiegało zdarzenie w relacji autora zdjęcia.

Z kolei Andrzej Reschke pokazując ptaki wodne –np. bociany czarne z rybą, lądujące czaple siwe, kormorany czarne na piaszczystych, żwirowych przyrzecznych wysepkach, zakolach, wśród chaszczy ceni sobie równocześnie uchwycenie ptaka i jego otoczenia. To równoprawne według niego elementy kadru. Na wystawie znajdują się  także fotografie w których ważne są zróżnicowanie głębi ostrości oraz malarskie wręcz rozmycie planów. Jedną z takich prac jest przedstawiająca pokląskwę  w swoim rewirze, na ulubionych suchych pędach wysokich roślin.

Znalazła się „we właściwym miejscu”- między  pędami; w całości widoczna, w pełni kolorystycznie – beżem, brązem i lekką żółtością , rudością- wpasowana w zielonkawe tło z prześwitującą tą samą co na pierwszym planie roślinnością. Żyje ten kadr rozmazanymi wstęgami, „maźnięciami „i plamami. Taką lekkością i ciszą wokół, jak gdyby ptaszek, maleństwo, przysiadł jedynie na samym źdźble trawy, co zdarza się nierzadko.

Możecie kojarzyć mnie z tą fotografią


Autorzy  ptasiej wystawy zostali poproszeni o wskazanie zdjęcia najlepiej charakteryzującego ich dorobek. Hubert Jasionowski wskazał na pracę z muchołówkami. „(…)Najbardziej cenię w fotografice ptaków dynamikę - to najbardziej ulubione  zdjęcia...dlatego zawsze chwalę się muchołówką szarą dokarmiającą pisklę, nie tylko dlatego, że zdobyłem za nią kilka nagród, ale za ten ruch utrwalony i rozmyte tło”. W jednym z przewodników po świecie roślin i zwierząt zwraca się uwagę na jej charakterystyczne zachowanie: „Zrywa się do lotu z niezbyt wysokiego miejsca, na którym czatuje, aby zręcznie chwycić przelatującego opodal owada i powrócić na poprzednio zajmowane stanowisko lub usiąść na nowym podobnym miejscu”. Z bliźniaczej pracy, tuż obok na wystawie oraz w galerii autora, pokazującej, jak wydziera się to maleństwo mając już szeroko otwarty dziób, gdzie druga „belka” nie jest zajęta, można się domyślić się, iż „matka karmicielka „ nadleciała z „podobnego miejsca”. Podpatrzenie i utrwalenie tej  sytuacji jest na tyle cenne, iż niezmieszczenie w całości nadlatującej muchołówki zauważamy dopiero „potem”… Zachwyt wielokroć tłumi niedostatki. Na nieomal stykające się dzioby, a nie na ucięte skrzydła kieruje się nasz wzrok ( mój na pewno). Bodaj najcenniejsze trofea za tę pracę to I miejsce  w VIII Ogólnopolskim konkursie Fotografii Przyrodniczej Foto-Eko  (Poznań, 1999 r. , tytuł ówczesny „Muchołówka – lekkość owada”) oraz "Złotą muszla"- I miejsce na VIII Przeglądzie Fotografii Polskiej i Krajów Nadbałtyckich ( Koszalin, 2003 r.)


Wacława Decowski wskazał  fotografię z błotniakiem stawowym. Zdjęcie z tzw. zasiadki to mój ulubiony styl (…)- krótko uzasadnia wybór, wskazując raczej na sposób podejścia drapieżnika, mniej na budowę kadru i technikę wykonania ujęcia.

Jak w wielu innych pracach Decowskiego wyraźnie, ostro ujęty ptasi okaz ma równie rozpoznawalnie ujętą ścieżkę. Częściowo rozmyte tło pozwala na snucie domysłów lub wskazywanie wprost miejsca, gdzie został on wytropiony. Zapewne tak umiejscowione krzaki, trawy, trzciny czy łozy ukazane w kadrze z dużą głębią ostrości raziłyby „nieładem”, a tak fotograficzna dokładność  pierwszego planu udanie łączy się z  „malarskim” walorowo tłem ( drugim planem ?). To jedna z dwóch  takich  jego  prac na wystawie ( podobny efekt ma fotografia bażanta).

Z kolei Andrzej Reschke lubi pozostawiać na zdjęciu wyraźnie widoczne drzewa, krzaki, trzciny, trawy itd. Najczęściej nie widzi potrzeby takiego kadrowania, aby je rozmyć czy usunąć…. Oto Biała Dama, czyli czapla biała. Przysłonięta nadrzecznymi roślinami, trawami i liśćmi. Jest u siebie.

Tyle wyjaśnienia autora. Pokazana na innej pracy Andrzeja Reschke czapla siwa z rozpostartymi skrzydłami ląduje na piaszczystej łasze. Przed nią, tuż za nią, ani obok nie ma ani jednego patyka. Prawdziwa biała dama na swoich włościach. Symbioza. Gdzieś tam „przed” jej adorator, autor z aparatem fotograficznym.

(…) Będę też wtedy, kiedy bajka powoli zacznie się kończyć, kiedy nie będzie różnicy między tymi co stworzyli, a tymi co zostali stworzeni. Będę nawet wtedy, kiedy wszystko nabierze pięknych kolorów, aby pożegnać się piękną baśnią życia i śmierci … Bo moje marzenie jest takie, aby obejrzeć bajkę w całości od początku do końca i to od środka, czyli tak aby być jednym z aktorów, a nie tylko marnym widzem."

To tez przemyślenia Andrzeja Reschke. Te rozpoczynające ten tekst i te teraz  kończące może zachęcą czytających do zostania widzami na wystawie w galerii oraz w plenerze, gdzie ptaki mogą obdarzyć nas śpiewem, widokiem, lotem czy jakąkolwiek niepodziewanie nadarzającą się sytuacją….