142 dni temu Aleksander Doba - 67-letni kajakarz - wypłynął z Lizbony. Wyprawa była trudna, ciągle pojawiały się problemy: silne prądy, sztorm, awaria sprzętu, dzięki któremu Olek miał łączność z bliskimi, a teraz jeszcze zepsuty ster. Mimo wszelkich przeciwności, Doba dopłynął do Bermudów. Ostatnie kilkaset kilometrów pokonał bez sprawnego steru, ale świetnie sobie poradził: zrobił zastępczy ze skrzynki na jedzenie.
Na Bermudach na Dobę czekał na niego kajakarz ale przede wszystkim przyjaciel Piotr Chmieliński. Teraz wspólnie z Piotrem Chmieliński oraz Andrzejem Armińskim, który jest głównym strategiem wyprawy, Doba podejmie decyzję, czy płynąć dalej na Florydę (pierwotny cel wyprawy), czy nie.

- Mam dwa wielkie problemy: jeden to naprawa steru, który uległ awarii i dlatego tu jestem, a drugi to wydostanie się w kierunku Portoryko, skąd będę mógł kontynuować wyprawę na Florydę - powiedział Doba w wywiadzie dla telewizji Bernews.

Olek przyznaje ze smutkiem, że idea wyprawy została zaburzona: chciał być pierwszym kajakarzem, który przepłynie między Europą a Ameryką Północną w najszerszym miejscu. - Bermudy to jeszcze nie kontynent, więc odczuwam wielki niedosyt. I chciałbym choć łataną trasą dokończyć mój projekt - mówi Doba. Jak Aleksander Doba radzi sobie z samotnością. O tym, opowiada nam Piotr Chmieliński, który zna go najlepiej:

- Po powrocie z pierwszej transatlantyckiej wyprawy, zwykle odpowiadał żartobliwie, że to taki stan, w którym nie ma się nawet z kim pokłócić. Z radością dziecka opowiadał o odwiedzinach ptaków, delfinów, latających ryb i szczególnym wsparciu, jakiego ci morscy przyjaciele udzielali człowiekowi przez kilka miesięcy zdanego na obecność tylko wielkiej wody wokół siebie. Czy uważa siebie za samotnika? Kilka dni temu napisał do mnie z telefonu satelitarnego: Nie jestem typem samotnika. Tęsknię do zwykłych kontaktów, uścisków dłoni, normalnych rozmów. Mimo to i mimo problemów, z którym boryka się przez ostatnie tygodnie próbując zbliżyć się do amerykańskiego wybrzeża, nie wspomina słowem o zmęczeniu, nieodmiennie emanuje od niego entuzjazm i wiara w osiągnięcie celu. Dalej pisze: Cenię sobie ambitne wyzwania, dlatego ta wyprawa. Ponad cztery miesiące tej wyprawy to różnorakie zmagania z żywiołami wody i powietrza. Jakie pokłady cierpliwości musiałem znaleźć, by przetrwać wiatry południowe. Ile jeszcze? Polecam jednak wszystkim, by odważyli się marzenia zmieniać w plany, a te realizować. Odklejcie się od foteli i hajda PRZYGODO! Jeżeli już teraz chcecie się dowiedzieć jak to jest znaleźć się na środku oceanu w czasie sztormu z silnymi wiatrami i ogromnymi falami zapraszamy do przeczytania książki „Olo na Atlantyku. Kajakiem przez ocean” – już dostępnej na eBook:

http://bezdroza.pl/ksiazki/olo-na-atlantyku-kajakiem-przez-ocean-aleksander-doba,bekaja.htm#format/d